Rozmowa z dr Wiesławem Śniecikowskim, zastępcą burmistrza Pasłęka, wykładowcą Elbląskiej Uczelni Humanistyczno-Ekonomicznej, autorem publikacji w miesięczniku "Samorząd Terytorialny".
Joanna Ułanowska-Horn: Czy jesienne wybory samorządowe będą w pana ocenie rewolucyjne?
Wiesław Śniecikowski: Będzie to zupełnie nowa jakość. Przecież przez 40 lat mieszkaniec gminy czy miasta nie miał bezpośredniego wpływu na to, kto będzie naczelnikiem czy prezydentem. W ciągu ostatnich 12 lat nauczyliśmy się sporo. Samorząd teraz jest inny i już czas dołączyć do Europy.
J.U.: Czy to będzie rewolucja również pod względem mentalności?
W.Ś.: Jeżeli chodzi o zmianę mentalności to wymaga to jednak czasu. Ludzie muszą przyzwyczaić się do nowego sposobu oceniania kandydatów, muszą znaleźć jakieś elementy, żeby wybrać tego jednego spośród z pewnością dużej ilości kandydatów i wybrać tego, który w ich opinii będzie najlepszy i który wprowadzi w mieście zmiany na lepsze.
J.U.: Czy dzięki planowanym wyborom bezpośrednim burmistrzów, wójtów, prezydentów wizerunek osoby piastującej ten najważniejszy urząd się zmieni?
W.Ś.: Na wizerunek trzeba zapracować. To wymaga czasu i wiele zależy od tego, kto będzie pełnił tę funkcje. Samorząd można oceniać różnie np. z politycznego punktu widzenia. Musimy sobie zdać z tego sprawę, że osoba, która piastuje najwyższe stanowisko w mieście czy gminie jest mimo wszystko politykiem. Na swoją ocenę wójt czy burmistrz będzie pracował sam. A jego wizerunek zależeć to będzie np. od tego, jak będzie reprezentował gminę na zewnątrz, w jaki sposób będzie wprowadzał różnego rodzaju strategie, plany i programy.
J.U.: Czy tak naprawdę w samorządach jest miejsce na politykę?
W.Ś.: To jest polityka, bo to jest władza.
J.U.: A co dla nas, wyborców, będzie się liczyło bardziej: ugrupowanie, z którego pochodzi kandydat czy jednak jego osobowość?
W.Ś.: Jedno i drugie, ale raczej nasze wybory będą zależeć od tego, gdzie mieszkamy. W mniejszych gminach duże znaczenie będzie miało to, kto ubiega się o mandat i jaką ma opinię wśród obywateli. W większych miastach natomiast ze znajomością kandydata różnie bywa, więc tu duży wpływ będzie miało jednak ugrupowanie, które kandydat reprezentuje.
J.U.: Według ordynacji wyborczej, w gminach do 200 tysięcy mieszkańców, czyli tak jak np. w Elblągu, będzie 25 radnych, czyli o 20 mniej niż było do tej pory. Jak pan uważa, czy przedwyborcza walka będzie teraz bardziej zawzięta?
W.Ś.: Tu chyba raczej będzie chodziło nie o liczbę radnych, ale o ich jakość tzn. jak osoby, które zamierzają objąć tę funkcję są do tego przygotowane. Liczba radnych, moim zdaniem, nie będzie miała tu większego znaczenia.
J.U.: Czy w tym kontekście zmieni się również postrzeganie radnego przez obywateli? Czy to będą „wybrańcy”?
W.Ś.: Radny z chwilą wybrania go do tej funkcji musi pamiętać, że reprezentuje interesy całej społeczności, a nie tylko tej części, która go wybrała.
J.U.: A co będą mogli powiedzieć obywatele gmin, w których będzie 13- 15 radnych. Wygląda to tak, że właściwie tworząc lokalne prawo, będą niejako personalnie odpowiadać za swoje decyzje.
W.Ś.: Rada jest organem kolegialnym i w świadomości mieszkańców funkcjonuje jako organ bezimienny. Jedyną osobą, kojarzoną przez mieszkańców jest jednak prezydent czy burmistrz.
J.U.: Czy już dojrzeliśmy do tego, by dokonywać bezpośrednich wyborów wójtów, burmistrzów czy prezydentów?
W.Ś.: Sądzę zdecydowanie, że tak. Samorządy mamy od 12 lat. To bardzo duża wiedza i doświadczenie. A mieszkaniec danego miasta czy gminy będzie upodmiotowiony, będzie miał wpływ na wybór i być może chętniej pójdzie do wyborów.
J.U.; Czy spodziewa się pan więc większej frekwencji w czasie jesiennych wyborów?
W.Ś.: Sądzę, że będzie wyższa niż dotychczas.
Wywiady Studia El prezentowane są w każdy wtorek i piątek na antenie Telewizji Elbląskiej wieczorem, na kilkanaście minut przed każdą pełną godziną
Wiesław Śniecikowski: Będzie to zupełnie nowa jakość. Przecież przez 40 lat mieszkaniec gminy czy miasta nie miał bezpośredniego wpływu na to, kto będzie naczelnikiem czy prezydentem. W ciągu ostatnich 12 lat nauczyliśmy się sporo. Samorząd teraz jest inny i już czas dołączyć do Europy.
J.U.: Czy to będzie rewolucja również pod względem mentalności?
W.Ś.: Jeżeli chodzi o zmianę mentalności to wymaga to jednak czasu. Ludzie muszą przyzwyczaić się do nowego sposobu oceniania kandydatów, muszą znaleźć jakieś elementy, żeby wybrać tego jednego spośród z pewnością dużej ilości kandydatów i wybrać tego, który w ich opinii będzie najlepszy i który wprowadzi w mieście zmiany na lepsze.
J.U.: Czy dzięki planowanym wyborom bezpośrednim burmistrzów, wójtów, prezydentów wizerunek osoby piastującej ten najważniejszy urząd się zmieni?
W.Ś.: Na wizerunek trzeba zapracować. To wymaga czasu i wiele zależy od tego, kto będzie pełnił tę funkcje. Samorząd można oceniać różnie np. z politycznego punktu widzenia. Musimy sobie zdać z tego sprawę, że osoba, która piastuje najwyższe stanowisko w mieście czy gminie jest mimo wszystko politykiem. Na swoją ocenę wójt czy burmistrz będzie pracował sam. A jego wizerunek zależeć to będzie np. od tego, jak będzie reprezentował gminę na zewnątrz, w jaki sposób będzie wprowadzał różnego rodzaju strategie, plany i programy.
J.U.: Czy tak naprawdę w samorządach jest miejsce na politykę?
W.Ś.: To jest polityka, bo to jest władza.
J.U.: A co dla nas, wyborców, będzie się liczyło bardziej: ugrupowanie, z którego pochodzi kandydat czy jednak jego osobowość?
W.Ś.: Jedno i drugie, ale raczej nasze wybory będą zależeć od tego, gdzie mieszkamy. W mniejszych gminach duże znaczenie będzie miało to, kto ubiega się o mandat i jaką ma opinię wśród obywateli. W większych miastach natomiast ze znajomością kandydata różnie bywa, więc tu duży wpływ będzie miało jednak ugrupowanie, które kandydat reprezentuje.
J.U.: Według ordynacji wyborczej, w gminach do 200 tysięcy mieszkańców, czyli tak jak np. w Elblągu, będzie 25 radnych, czyli o 20 mniej niż było do tej pory. Jak pan uważa, czy przedwyborcza walka będzie teraz bardziej zawzięta?
W.Ś.: Tu chyba raczej będzie chodziło nie o liczbę radnych, ale o ich jakość tzn. jak osoby, które zamierzają objąć tę funkcję są do tego przygotowane. Liczba radnych, moim zdaniem, nie będzie miała tu większego znaczenia.
J.U.: Czy w tym kontekście zmieni się również postrzeganie radnego przez obywateli? Czy to będą „wybrańcy”?
W.Ś.: Radny z chwilą wybrania go do tej funkcji musi pamiętać, że reprezentuje interesy całej społeczności, a nie tylko tej części, która go wybrała.
J.U.: A co będą mogli powiedzieć obywatele gmin, w których będzie 13- 15 radnych. Wygląda to tak, że właściwie tworząc lokalne prawo, będą niejako personalnie odpowiadać za swoje decyzje.
W.Ś.: Rada jest organem kolegialnym i w świadomości mieszkańców funkcjonuje jako organ bezimienny. Jedyną osobą, kojarzoną przez mieszkańców jest jednak prezydent czy burmistrz.
J.U.: Czy już dojrzeliśmy do tego, by dokonywać bezpośrednich wyborów wójtów, burmistrzów czy prezydentów?
W.Ś.: Sądzę zdecydowanie, że tak. Samorządy mamy od 12 lat. To bardzo duża wiedza i doświadczenie. A mieszkaniec danego miasta czy gminy będzie upodmiotowiony, będzie miał wpływ na wybór i być może chętniej pójdzie do wyborów.
J.U.; Czy spodziewa się pan więc większej frekwencji w czasie jesiennych wyborów?
W.Ś.: Sądzę, że będzie wyższa niż dotychczas.
Wywiady Studia El prezentowane są w każdy wtorek i piątek na antenie Telewizji Elbląskiej wieczorem, na kilkanaście minut przed każdą pełną godziną
przyg. Joanna Ułanowska-Horn (Radio Olsztyn)