Dwa dni temu w progach naszego miasta gościliśmy niezwykłego człowieka. Elbląg stał się dla niego kolejnym przystankiem w dalekiej wędrówce. Za nim setki długich kilometrów, kilkadziesiąt dni wielkiego wysiłku.
Być może nie byłoby w tej wędrówce nic niezwykłego, gdyby nie fakt, iż nasz gość ponad osiem lat temu przeszedł poważny wylew. Lekarze nie dawali mu żadnych szans na normalne życie: – Powiedziano mojej żonie, że nie ma sobie robić nadziei – mówi nasz bohater, Piotr Suchan. – Miałem być roślinką, ale nie poddałem się.
Feralny dzień miał miejsce dokładnie 11 grudnia 2004 roku. Kolejne dni były walką o życie, walką wygraną, bowiem dziś pan Piotr żyje jak dawniej, pracuje zawodowo, ima się różnych ciekawych zajęć, także ciężkich prac fizycznych.
-75 proc. jest w głowie, a reszta w mięśniach – mówi. – Wszystko jest kwestią psychiki i właściwego podejścia. Ja nie poddałem się, nie spocząłem na laurach. Wszystkiego można się nauczyć, wypracować. Jak trzeba to kafelki położę i nie przeszkadza mi to, że tylko lewa strona mojego ciała jest w pełni sprawna. Rok po wylewie prowadziłem już auto, dwa lata po wylewie jeździłem na nartach, trzy lata po wylewie chodziłem po górach - wylicza.
Wskutek wylewu Piotr Suchan doznał paraliżu prawej strony ciała. Nie czuje prawej nogi i ręki. Nie przeszkadza mu to jednak w podejmowaniu nowych wyzwań. Obecnie kontynuuje jedno z nich – chce pieszo okrążyć Polskę: - Nieważne, że mam prawą rękę i nogę niesprawną. Dla mnie liczy się efekt końcowy. Można nauczyć się wiele rzeczy robić inaczej, jedną sprawną ręką. Wystarczy wypracować metodę. Jestem aktywny zawodowo i nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Nie wiem, co to depresja. Teraz kontynuuję moją wędrówkę po kraju. To moja prywatna pielgrzymka. Chcę pokazać ludziom po wylewach, że można, jak naprawdę się chce.
Piotr Suchan swoją wędrówkę rozpoczął 1 maja. Wtedy to wyruszył ze swojej rodzinnej miejscowości Mechnicy, położonej niedaleko Kędzierzyna Koźla. Wczoraj (11 czerwca) opuścił Elbląg i ruszył w kierunku Pieniężna, potem ma zamiar dojść na Mazury. Stamtąd uda się na południe. Chce dojść do polsko-słowackiej granicy i w końcu udać się w kierunku rodzinnego domu.
Dziś Piotr Suchan ma 41 lat. Jest więc młodym człowiekiem, przed którym życie stoi otworem. Przed wylewem imał się różnych zajęć, to pracował za granicą, to w firmie zajmującej się sprzedażą systemów alarmowych: - Czasami w dochodzeniu do siebie po chorobie najbliżsi za bardzo chcą pomóc, są zbyt nadopiekuńczy – mówi. - Rodzina jest potrzebna szczególnie w pierwszych miesiącach, jednak czasami zbyt mocno chce pomóc. W moim przypadku było tak, że moja żona wspierała mnie, nie pomagając mi. Osoba chora z pewnymi rzeczami musi sobie poradzić sama. Powtarzalność pewnych czynności sprawia, że w końcu udaje jej się wykonać coś, co na początku było rzeczą niemożliwą. Obecnie pracuję więcej niż przed wylewem. Planuję sobie pracę, bo mam sprawną tylko jedną rękę. Może za pierwszym razem nie wyjdzie, ale w końcu na pewno się uda.
Pan Piotr podczas swojej wędrówki po Polsce wiezie ze sobą 100 kg wózek. Mimo, że prawą nogę ma niesprawną i utyka, posuwa się naprzód, bo przeciwności losu go nie przerażają, a przed nim jeszcze niejedno życiowe wyzwanie. Ciekawe, co nowego wymyśli, jak już wypocznie po trudach swojej wędrówki? Podziwiamy panie Piotrze, tak trzymać!
Feralny dzień miał miejsce dokładnie 11 grudnia 2004 roku. Kolejne dni były walką o życie, walką wygraną, bowiem dziś pan Piotr żyje jak dawniej, pracuje zawodowo, ima się różnych ciekawych zajęć, także ciężkich prac fizycznych.
-75 proc. jest w głowie, a reszta w mięśniach – mówi. – Wszystko jest kwestią psychiki i właściwego podejścia. Ja nie poddałem się, nie spocząłem na laurach. Wszystkiego można się nauczyć, wypracować. Jak trzeba to kafelki położę i nie przeszkadza mi to, że tylko lewa strona mojego ciała jest w pełni sprawna. Rok po wylewie prowadziłem już auto, dwa lata po wylewie jeździłem na nartach, trzy lata po wylewie chodziłem po górach - wylicza.
Wskutek wylewu Piotr Suchan doznał paraliżu prawej strony ciała. Nie czuje prawej nogi i ręki. Nie przeszkadza mu to jednak w podejmowaniu nowych wyzwań. Obecnie kontynuuje jedno z nich – chce pieszo okrążyć Polskę: - Nieważne, że mam prawą rękę i nogę niesprawną. Dla mnie liczy się efekt końcowy. Można nauczyć się wiele rzeczy robić inaczej, jedną sprawną ręką. Wystarczy wypracować metodę. Jestem aktywny zawodowo i nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Nie wiem, co to depresja. Teraz kontynuuję moją wędrówkę po kraju. To moja prywatna pielgrzymka. Chcę pokazać ludziom po wylewach, że można, jak naprawdę się chce.
Piotr Suchan swoją wędrówkę rozpoczął 1 maja. Wtedy to wyruszył ze swojej rodzinnej miejscowości Mechnicy, położonej niedaleko Kędzierzyna Koźla. Wczoraj (11 czerwca) opuścił Elbląg i ruszył w kierunku Pieniężna, potem ma zamiar dojść na Mazury. Stamtąd uda się na południe. Chce dojść do polsko-słowackiej granicy i w końcu udać się w kierunku rodzinnego domu.
Dziś Piotr Suchan ma 41 lat. Jest więc młodym człowiekiem, przed którym życie stoi otworem. Przed wylewem imał się różnych zajęć, to pracował za granicą, to w firmie zajmującej się sprzedażą systemów alarmowych: - Czasami w dochodzeniu do siebie po chorobie najbliżsi za bardzo chcą pomóc, są zbyt nadopiekuńczy – mówi. - Rodzina jest potrzebna szczególnie w pierwszych miesiącach, jednak czasami zbyt mocno chce pomóc. W moim przypadku było tak, że moja żona wspierała mnie, nie pomagając mi. Osoba chora z pewnymi rzeczami musi sobie poradzić sama. Powtarzalność pewnych czynności sprawia, że w końcu udaje jej się wykonać coś, co na początku było rzeczą niemożliwą. Obecnie pracuję więcej niż przed wylewem. Planuję sobie pracę, bo mam sprawną tylko jedną rękę. Może za pierwszym razem nie wyjdzie, ale w końcu na pewno się uda.
Pan Piotr podczas swojej wędrówki po Polsce wiezie ze sobą 100 kg wózek. Mimo, że prawą nogę ma niesprawną i utyka, posuwa się naprzód, bo przeciwności losu go nie przerażają, a przed nim jeszcze niejedno życiowe wyzwanie. Ciekawe, co nowego wymyśli, jak już wypocznie po trudach swojej wędrówki? Podziwiamy panie Piotrze, tak trzymać!
dk