2100 zł "na rękę" po 12 latach pracy. Osoby, które po kilka lat pracują na podstawie umów zleceń. Tak wygląda życie pracowników obsługi w elbląskim sądzie, którzy dziś (14 grudnia) zaprotestowali przeciwko niskim płacom. Domagają się tysiąca złotych podwyżki. Zobacz zdjęcia.
- Chcemy wreszcie godnie zarabiać, żebyśmy mogli żyć bez kredytów, nie martwiąc się o jutro. Mamy bardzo odpowiedzialna pracę i chcielibyśmy być odpowiednio wynagradzani na nią – mówiła nam sekretarz sądu, jedna z uczestniczek dzisiejszego protestu.
W samo południe przed sąd przy ul. płk. Dąbka wyszło ok. 50 pracowników obsługi w proteście przeciwko niskiej płacy. W rękach trzymali kartki z hasłami "Płace głodowe, wymagania rządowe", "Chcemy godnej płacy za naszą pracę". Protest w Elblągu jest jednym z kilkudziesięciu, które od kilku dni mają miejsce w polskich miastach.
Jak podają organizatorzy protestu, 95 procent pracowników sądów, z wyłączeniem sędziów, asesorów, referendarzy i kuratorów sądowych zarabia mniej niż 2 853,95 zł netto, w tym 20 procent otrzymuje wynagrodzenie zasadnicze maksymalnie do kwoty 1 808,10 zł netto. Asystenci sędziów, którzy są wykwalifikowanymi prawnikami, osiągają wynagrodzenie zasadnicze na poziomie pomiędzy 1 808,88 zł a 2 853,96 zł netto, natomiast kwoty wynagrodzenia zasadniczego 1808,10 zł netto nie przekracza 14 procent urzędników sądowych oraz 90 procent innych pracowników obsługi.
- Nasze płace od wielu lat nie były podnoszone, nie dostawaliśmy żadnych nagród, a premie były w niewielkiej wysokości. Nie chcemy się wstydzić, że pracujemy w sądzie – mówiła sekretarz sądu.
Pensje pracowników obsługi nie są wysokie: sekretarz sądowy po 12 latach pracy otrzymuje 2100 zł na rękę. Nie są wyjątkiem sytuacje, kiedy pracownicy są zatrudnieni kilka lat na umowę – zlecenie lub umowach o zastępstwo.
- Wszystko drożeje: prąd, opłaty za mieszkania, benzyna. Musimy ratować się podejmowaniem dodatkowej pracy lub brać kredyty – mówiła uczestniczka protestu.
Pracownicy obsługi domagają się podwyżki pensji w wysokości tysiąca złotych brutto.
- Nie jest to nasze ostatni protest. Minister obiecał nam 5 procent podwyżki, ale to za mało. To na razie są obiecanki na papierze, a papier przyjmie wszystko – wyjaśniała sekretarz sądu.
Po 15 minutach protestujący wrócili do pracy.
W samo południe przed sąd przy ul. płk. Dąbka wyszło ok. 50 pracowników obsługi w proteście przeciwko niskiej płacy. W rękach trzymali kartki z hasłami "Płace głodowe, wymagania rządowe", "Chcemy godnej płacy za naszą pracę". Protest w Elblągu jest jednym z kilkudziesięciu, które od kilku dni mają miejsce w polskich miastach.
Jak podają organizatorzy protestu, 95 procent pracowników sądów, z wyłączeniem sędziów, asesorów, referendarzy i kuratorów sądowych zarabia mniej niż 2 853,95 zł netto, w tym 20 procent otrzymuje wynagrodzenie zasadnicze maksymalnie do kwoty 1 808,10 zł netto. Asystenci sędziów, którzy są wykwalifikowanymi prawnikami, osiągają wynagrodzenie zasadnicze na poziomie pomiędzy 1 808,88 zł a 2 853,96 zł netto, natomiast kwoty wynagrodzenia zasadniczego 1808,10 zł netto nie przekracza 14 procent urzędników sądowych oraz 90 procent innych pracowników obsługi.
- Nasze płace od wielu lat nie były podnoszone, nie dostawaliśmy żadnych nagród, a premie były w niewielkiej wysokości. Nie chcemy się wstydzić, że pracujemy w sądzie – mówiła sekretarz sądu.
Pensje pracowników obsługi nie są wysokie: sekretarz sądowy po 12 latach pracy otrzymuje 2100 zł na rękę. Nie są wyjątkiem sytuacje, kiedy pracownicy są zatrudnieni kilka lat na umowę – zlecenie lub umowach o zastępstwo.
- Wszystko drożeje: prąd, opłaty za mieszkania, benzyna. Musimy ratować się podejmowaniem dodatkowej pracy lub brać kredyty – mówiła uczestniczka protestu.
Pracownicy obsługi domagają się podwyżki pensji w wysokości tysiąca złotych brutto.
- Nie jest to nasze ostatni protest. Minister obiecał nam 5 procent podwyżki, ale to za mało. To na razie są obiecanki na papierze, a papier przyjmie wszystko – wyjaśniała sekretarz sądu.
Po 15 minutach protestujący wrócili do pracy.
Sebastian Malicki