Świąteczne Spotkania Elblążan przeszły do historii. Spacerując po elbląskim jarmarku można było wywnioskować, że ten rodzaj odskoczni od codziennych obowiązków i przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia mógłby przypaść elblążanom do gustu, ale czy na pewno?
Wdając się w dyskusje ze sprzedawcami, przeważała opinia, że elblążanie to smutni ludzie bez uśmiechu. Wystawcy mówili, że mają porównanie z innymi miastami, na tle których Elbląg wypada źle. Jeden ze sprzedających tańcząc w rytm latynoskiej muzyki, tym samym próbując zachęcić do kupna jego słodkich wyrobów, usłyszał, że jest „nawalony”. Czy tak trudno nam, elblążanom, zrozumieć, że ludzie mogą mieć dobry humor i chcą nim zarażać innych? Czy nie możemy również uśmiechać się do siebie tak po prostu, bez okazji?
Inna kwestia to rozrywka dla dzieci przy Bramie Targowej w postaci widocznie przestarzałego pociągu i karuzeli. Strach było na to patrzeć. Tory ułożone były na malutkich deseczkach, które co jakiś czas wypadały, powodując tym samym zagrożenie dla dzieci korzystających z atrakcji. W takiej sytuacji pan z obsługi musiał nawet kilka razy w ciągu jednego przejazdu zatrzymywać zabawę, by poprawić drewniane kołki. Zwracali mu na to uwagę również przechodnie. Oprócz tego często sam siłą swych rąk wprawiał pociąg w ruch, gdyż przechylające się tory zmieniały poziom przejazdu, co uniemożliwiało automatyczny start.
Wśród elblążan panuje opinia, jakie miasto taki jarmark. W pewnym stopniu tak jest. Nie możemy porównywać tego co jest w naszym mieście, do tego co jest w Gdańsku (nie ta liga). Trzeba pamiętać, że każde miasto ma inny budżet, a tego nie naciągniemy. Powinniśmy się cieszyć z tego, co mamy i okazywać tę naszą radość chociażby uśmiechem.