Jeśli tytuł tego tekstu ma być tezą, nawet ze znakiem zapytania, to jest ona z gruntu fałszywa. Ani Elbląg smutny, ani mieszkańcom niczego nie brak. Nie jest tu gorzej niż gdzieś indziej. Ale lepiej też nie. Formuła "świątecznych spotkań" powstała wiele lat temu i od tamtej pory co roku jest taka sama. Jak wiadomo, jeśli coś stoi w miejscu i nie rozwija się, to się cofa. Spotkania to event, wokół którego powinien prosperowac handel. Dziwi czemu taki jarmark nie trwa co najmniej tydzień. Czemu restauratorzy ze starówki nie wyjdą z ofertą przed swoje lokale? Dlaczego widok prezydenta mieszajacego w garach ma być super atrakcją i po co tam kandydat na prezydenta RP? Dlaczego nie ma tam elblaskich artystów sprzedających swoje dzieła, np grafiki, obrazy itp jako np gustowne podarki choinkowe? Czemu sponsorzy nie organizują konkurencji z nagrodami dla odwiedzających a oprawa świąteczna jest taka uboga na pograniczu minimalizmu? Niewątpliwy sukces frekwencja jaki odniósł jeden z właścicieli restauracji zapraszając latem na mini recital Gosie Andrzejewicz pokazuje że elblazanie potrafią się bawić i są głodni takich ofert. Ale muszą one być robione z sercem a nie na zasadzie : dostali swoje? No to co narzekają?