UWAGA!

Doceńmy nasze Boże Narodzenie

 Elbląg, Hosicpijum Elbląskie im. dr Aleksandry Gabrysiak
Hosicpijum Elbląskie im. dr Aleksandry Gabrysiak (fot. Michał Skroboszewski)

Jedni lubią te święta ze względu na rodzinny charakter, inni z tego samego powodu - wprost przeciwnie. Jedni wpadają w wir świątecznego sprzątania, gotowania, zabiegania, inni uciekają do swoich mieszkań, pokoi, by tylko nie spojrzeć drugiej osobie w oczy. Jest jednak w Elblągu takie miejsce, gdzie wszystko się przewartościowuje, gdzie trzeba stanąć w prawdzie i zmierzyć się ze sobą, z kruchością życia, celów, prac, zysków, strat i marzeń. W tym miejscu Boże Narodzenie przypomina o najważniejszym co mamy w życiu – o samym życiu…

- Od przeszło trzydziestu lat pracuje Pani jako pielęgniarka. Ile lat związana jest Pani z naszym elbląskim hospicjum?

Marzena Szeląg: - Z Hospicjum Elbląskim im. dr Aleksandry Gabrysiak związana jestem prawie 10 lat z przerwą w środku. Sporo czasu pracowałam też z osobami niepełnosprawnym fizycznie i umysłowo w różnych ośrodkach. Moje pielęgniarstwo jest bardziej towarzyszące i wspomagające niż zabiegowe. Chociaż oczywiście typowe elementy pracy pielęgniarskiej w zakresie wykonywania zabiegów medycznych zawsze wykonywałam.

 

- Praca przy osobach przewlekle i terminalnie chorych wymaga z jednej strony szczególnej wrażliwości, z drugiej siły nie tylko fizycznej, ale i tej psychicznej, duchowej. Wiem, że w wigilię ma Pani akurat dyżur. Cy dyżury w Boże Narodzenie są trudne?

- Niektórzy ludzie twierdzą, że są za bardzo wrażliwi, aby pracować w takim miejscu i z tak ciężko chorymi osobami… Ja też uważam siebie za osobę wrażliwą. I mówię wtedy, że właśnie dlatego tam pracuję. Przecież musi być ktoś, kto właśnie w takiej sytuacji zechce pomóc. Jako zespół hospicyjny możemy zaradzić niektórym przykrym objawom, szczególnie bólowi, którego każdy z nas tak bardzo się boi, ale też i nieprzewidywalności, jak to będzie? Jak choroba będzie się posuwać? Lęk przed bólem i niepewnością jest ogromną siłą, która poraża człowieka. Przyznam, że bardzo w mojej pracy pomaga mi wiara. Zgodnie z moimi przekonaniami śmierć jest elementem życia, który na pewno nadejdzie. Jest tylko przejściem do świata innego, lepszego. Warto towarzyszyć ludziom w tym przejściu. I pomóc na ile się da. Dyżur w Boże Narodzenie jest trudny. To dla nas wszystkich szczególny czas wyjątkowych świąt. Kojarzy nam się z domowym ciepłem i serdeczną rodzinnością. Wspólne bycie ze sobą , łamanie opłatkiem, kolędowanie. Bóg rodzi się dla nas, ale też i w nas… A rzeczywistość pobytu w hospicjum w tym dniu to oddalenie od bliskich, pewna samotność i choroba, którą trudno znosić. Warto wykrzesać z siebie odrobinę ciepła, dobra, miłości, którą można podarować pacjentom i sobie nawzajem, bo w takie szczególne dni ktoś musi pracować.

 

- Często, zwłaszcza w reklamach, można usłyszeć, że święta Bożego Narodzenia to „magiczny czas”. W obliczu epidemii mam wrażenie, że wiele osób chciałoby po prostu móc spotkać się z bliskimi osobami, zjeść jakąś tradycyjną potrawę, ubrać razem choinkę lub po prostu uścisnąć się serdecznie. Epidemia uzmysławia ludziom, jak kruche jest życie, i jak cienka jest granica między śmiercią a życiem, którego często nie szanujemy, nie cenimy. Hospicjum jest miejscem, gdzie ludzie od lat muszą się mierzyć z chorobą, z własnymi przemyśleniami, ideałami i wreszcie pożegnaniami. Dlatego chcę zapytać Panią jak wygląda Boże Narodzenie w hospicjum? Czy są w naszym hospicjum jakieś tradycje bożonarodzeniowe albo potrawy, które pacjenci spożywają tego dnia?

- Nie lubię określenia „magiczny czas” Świąt Bożego Narodzenia. To nie żadna magia, tu najważniejsza jest miłość i dobro, które okazał nam Bóg przychodząc na świat, aby nas uszczęśliwić. To bardzo realne dary, którymi i my możemy obdarowywać się nawzajem. To samo życie, tak jak i hospicjum jest życiem. Ten szczególny czas także w hospicjum staramy się obchodzić świątecznie. W kaplicy jest szopka ze Świętą Rodziną, w całym budynku są świąteczne dekoracje i przystrojone choinki. W Wigilię będzie Wieczerza wigilijna z tradycyjnymi potrawami i łamanie opłatkiem. Dla Pacjentów, którzy mogą się poruszać samodzielnie, czy na wózku będzie pięknie przygotowany stół. Do tych, którzy leżą w łóżkach przyjdziemy z opłatkiem i kolacją.

 

- Hospicjum elbląskie ma pod swoją opieką także chorych w domach. Jeździ Pani do tych pacjentów mieszkających z rodzinami. Jak wielu ich jest?

- Tak, oprócz dyżurów w hospicjum stacjonarnym, pracuję też w hospicjum domowym. Odwiedzam pacjentów mieszkających poza miastem, w gminie Elbląg. Liczba tych pacjentów jest bardzo różna. Obecnie w Elblągu i w gminie obejmujemy opieką ok.70 pacjentów dorosłych. Oprócz nich jest pod opieką hospicjum domowego ok. 10 dzieci. Czasem bywało ponad 100 osób.

 

- Czy rodziny osób objętych opieką tzw. hospicjum domowego także wymagają wsparcia? Jak można im pomóc, bo przecież opieka nad leżącym w domu chorym nie jest dla wielu osób czymś oczywistym?

- Nie tylko pacjent terminalnie chory wymaga opieki, ale też cała jego rodzina. To dla nich wszystkich bardzo trudny czas. Choroba jak zwykle przyszła nagle, nie w porę , za wcześnie… Mamy także przecież pod opieką osoby młode i dzieci. Staramy się pomagać ucząc rodziny właściwej pielęgnacji, wykonywania prostych zabiegów i podawania leków. Chcemy, aby czuli się bezpieczni i samodzielni. Aby mogli pomóc swoim chorym zanim my dojedziemy. W domowym hospicjum nie możemy być 24 godziny na dobę z pacjentem, tak jak na oddziale stacjonarnym, ale jesteśmy dostępni pod telefonem tzw. dyżurnym o każdej porze. Służymy radą i wsparciem. Opieka hospicyjna nie jest opieką wyręczającą, ale wspomagającą. Czasem ktoś potrzebuje się po prostu wygadać, albo upewnić, że robi czy myśli właściwie. W zespole mamy też oprócz lekarzy i pielęgniarek, psychologów i rehabilitantów. Oni też jeżdżą do domów pacjentów, jeśli zachodzi taka potrzeba. Na oddziale jest ksiądz kapelan i możliwość kontaktu z duchownym, jeśli ktoś jest innego wyznania.

 

- Czy są jakieś życzenia, których nie powinno się składać osobom chorym nieuleczalnie lub terminalnie? Chodzi o to, by kogoś nie urazić, albo nie sprawić przykrości zwłaszcza, że święta Bożego Narodzenia niosą ze sobą przekaz ciepły, rodzinny, życzliwy.

- Ciepło, rodzinność i życzliwość należy sobie okazywać zawsze. Także, a może szczególnie naszym chorym terminalnie pacjentom. Osobiście myślę, że nie na miejscu jest życzenie komuś szybkiego powrotu do zdrowia i mówienie banalnie, że wszystko będzie dobrze… zależy co przez to dobrze rozumiemy.

 

- A o czym rozmawiać, czego życzyć w to Boże Narodzenie umęczonym chorobami, niepełnosprawnościami? Samo życzenie zdrowia, wydaje się czasem zbyt banalne, kiedy chcemy dodać otuchy do walki na przykład osobie zmagającej się z nowotworem.

- Składanie życzeń takim osobom rzeczywiście nie jest proste… trzeba wiedzieć, komu co powiedzieć. Na jakim etapie akceptacji choroby i świadomości nieuchronnego przejścia jest nasz pacjent. My znamy ich dość dobrze, opiekując się nimi. Najlepiej wyczuć, o czym chce rozmawiać sam pacjent i posłuchać go. Tego słuchania czasem najbardziej potrzeba. A czasem zwyczajnego pobycia razem, posiedzenia nawet bez słów. To wcale nie jest łatwe i uczymy się tego przy każdym pacjencie na nowo.

 

- Świadomość nieuchronności śmierci czasem budzi lęk, czasem jest impulsem do pojednania skłóconych osób, a czasem zmienia nastawienie do życia, które jeszcze pozostało. Co najczęściej w tej sferze wewnętrznej pacjenci żyjący z terminalną chorobą chcą zmienić w swoim życiu? Czy na przykład czegoś żałują?

- Życie każdego człowieka jest osobnym rozdziałem i indywidualną tajemnicą. Tak jak Pani powiedziała nieuchronność tego, co nastąpi budzi najróżniejsze emocje i postawy. Nie zawsze jest tego czasu na tyle, aby wszystko pozałatwiać i uporządkować. Najróżniejsze problemy rodzinne, dla niektórych to niepoukładane sprawy z Bogiem, nieprzebaczone krzywdy, głupie decyzje, które trudno odwrócić… Ilu ludzi, tyle spraw. Patrząc na te pogmatwane sytuacje życiowe wniosek nasuwa się jeden, żyjmy tak żeby ani choroba, ani inne nieprzewidywalne wydarzenia nie potrafiły nas w życiu zaskoczyć.

 

- A jakie życzenie na te święta ma dla Pani największą wartość?

- No właśnie życzenie… to wiąże się z tym o czym rozmawiałyśmy. Bądźmy dla siebie dobrzy, życzliwsi, wyrozumiali, bardziej empatyczni. Wtedy i nam i innym z nami będzie się żyło i odchodziło łatwiej.

 

- Tego życzę. Życzę też spokojnego dyżuru, dużo dobra i serdeczności od innych osób na te świąteczne dni.

Marta Kowalczyk

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Reklama