Rozmowa z Danutą Janczuk, szefową elbląskiej Samoobrony, sekretarzem miasta.
Ostatnio z dużą częstotliwością przyjeżdża do Elbląga lider Samoobrony Andrzej Lepper. Czy Elbląg stał się jakąś Mekką Samoobrony?
Trudno powiedzieć, czy dwie wizyty to jest tak często. Faktem jest, że był ostatnio w Elblągu. Inaugurowaliśmy w województwie zjazdy powiatowe. Andrzej Lepper był też wcześniej, a to dotyczyło wykluczenia z partii kilku naszych członków. U nas jest akurat tak, że w takich sprawach przewodniczący ma ostateczny głos w tej sprawie, więc chciał się osobiście zapoznać ze sprawą.
Ale był jeszcze trzeci raz - w sprawie apelacji w Sądzie Okręgowym... Na ostatniej konferencji prasowej lider ugrupowania mówił, że Samoobrona szykuje się do przejęcia władzy. Co to znaczy?
To nie powinno budzić zdziwienia. Przecież w przyszłości czekają nas jakieś wybory, więc musimy powoli się do tego przygotowywać. Ważne jest to, że teraz, po raz pierwszy, mamy swoich ludzi w parlamencie i samorządach. I właśnie te osoby powinny innym przekazać wiedzę na temat sprawowania władzy, bo nie jest to tylko bycie w urzędzie, ale trzeba mieć wiedzę i umieć ją spożytkować.
Tak jak pani wspomniała, czterech członków partii straciło legitymacje. Dlaczego?
Nie chciałabym komentować tego wydarzenia, ale były pewne osoby niezadowolone - po wyborach liczyły na pewne gratisy czy stanowiska. Do końca tego nie określiły, ale nie angażując się w kampanię wyborczą czy pracę organizacji zarzucały nam coś, co mijało się z prawdą. I zamiast wyjaśnić to sobie w ścisłym gronie, wyszły na łamy prasy. Ja natomiast uważam, że to nie jest miejsce na wyjaśnianie spraw. A może te osoby miały jakieś niespełnione ambicje?
Jak się pani pracuje w nowym miejscu, w Urzędzie Miejskim (Po wyborach samorządowych utworzono stanowisko sekretarza miasta na podstawie uzgodnień pomiędzy Samoobroną i SLD; 12 radnych SLD nie miało większości w Radzie Miejskiej - do większości potrzebne były głosy 2 radnych Samoobrony - przyp. red.)?
Pracuje mi się dobrze, miałam oczywiście obawy oczywiście, czy ja, która kandydowałam na urząd prezydenta i do tego jestem z Samoobrony, zostanę dobrze przyjęta. Oczywiście nie wszyscy są zachwyceni, ale spotykam bardzo wiele wyrazów sympatii ze strony ludzi, którzy przychodzą do urzędu, nawet porozmawiać.
Zapowiadała pani krótko po wyborach, że na stanowisku sekretarza będzie pani miała nareszcie możliwość realizacji obietnic danych wyborcom. Czy to się udaje zrealizować?
W mojej ocenie, udaje się. To jest jednak zbyt krótki jednak czas, bym umiała to ocenić autorytatywnie.
A czy ma pani wpływ na decyzje, które zapadają w urzędzie, w gabinecie prezydenta?
Ludzie przychodzą, by powiedzieć o jakimś swoim problemie, że coś im się na przykład nie podoba. Dobrze, że prezydent przygotował cykliczne spotkania z mieszkańcami. Ja tam oczywiście też byłam i słuchałam.
Czy na sprawy związane z działalnością partii dostaje pani bez problemu wolne w urzędzie?
Jeśli chodzi o sprawy partyjne, to staram się, aby miały one miejsce poza godzinami pracy. Czasem jednak muszę brać urlop. Nie chcę jednak, żeby było to łączone z moją pracą w urzędzie.
Trudno powiedzieć, czy dwie wizyty to jest tak często. Faktem jest, że był ostatnio w Elblągu. Inaugurowaliśmy w województwie zjazdy powiatowe. Andrzej Lepper był też wcześniej, a to dotyczyło wykluczenia z partii kilku naszych członków. U nas jest akurat tak, że w takich sprawach przewodniczący ma ostateczny głos w tej sprawie, więc chciał się osobiście zapoznać ze sprawą.
Ale był jeszcze trzeci raz - w sprawie apelacji w Sądzie Okręgowym... Na ostatniej konferencji prasowej lider ugrupowania mówił, że Samoobrona szykuje się do przejęcia władzy. Co to znaczy?
To nie powinno budzić zdziwienia. Przecież w przyszłości czekają nas jakieś wybory, więc musimy powoli się do tego przygotowywać. Ważne jest to, że teraz, po raz pierwszy, mamy swoich ludzi w parlamencie i samorządach. I właśnie te osoby powinny innym przekazać wiedzę na temat sprawowania władzy, bo nie jest to tylko bycie w urzędzie, ale trzeba mieć wiedzę i umieć ją spożytkować.
Tak jak pani wspomniała, czterech członków partii straciło legitymacje. Dlaczego?
Nie chciałabym komentować tego wydarzenia, ale były pewne osoby niezadowolone - po wyborach liczyły na pewne gratisy czy stanowiska. Do końca tego nie określiły, ale nie angażując się w kampanię wyborczą czy pracę organizacji zarzucały nam coś, co mijało się z prawdą. I zamiast wyjaśnić to sobie w ścisłym gronie, wyszły na łamy prasy. Ja natomiast uważam, że to nie jest miejsce na wyjaśnianie spraw. A może te osoby miały jakieś niespełnione ambicje?
Jak się pani pracuje w nowym miejscu, w Urzędzie Miejskim (Po wyborach samorządowych utworzono stanowisko sekretarza miasta na podstawie uzgodnień pomiędzy Samoobroną i SLD; 12 radnych SLD nie miało większości w Radzie Miejskiej - do większości potrzebne były głosy 2 radnych Samoobrony - przyp. red.)?
Pracuje mi się dobrze, miałam oczywiście obawy oczywiście, czy ja, która kandydowałam na urząd prezydenta i do tego jestem z Samoobrony, zostanę dobrze przyjęta. Oczywiście nie wszyscy są zachwyceni, ale spotykam bardzo wiele wyrazów sympatii ze strony ludzi, którzy przychodzą do urzędu, nawet porozmawiać.
Zapowiadała pani krótko po wyborach, że na stanowisku sekretarza będzie pani miała nareszcie możliwość realizacji obietnic danych wyborcom. Czy to się udaje zrealizować?
W mojej ocenie, udaje się. To jest jednak zbyt krótki jednak czas, bym umiała to ocenić autorytatywnie.
A czy ma pani wpływ na decyzje, które zapadają w urzędzie, w gabinecie prezydenta?
Ludzie przychodzą, by powiedzieć o jakimś swoim problemie, że coś im się na przykład nie podoba. Dobrze, że prezydent przygotował cykliczne spotkania z mieszkańcami. Ja tam oczywiście też byłam i słuchałam.
Czy na sprawy związane z działalnością partii dostaje pani bez problemu wolne w urzędzie?
Jeśli chodzi o sprawy partyjne, to staram się, aby miały one miejsce poza godzinami pracy. Czasem jednak muszę brać urlop. Nie chcę jednak, żeby było to łączone z moją pracą w urzędzie.
J