Publikujemy pismo, jakie otrzymaliśmy od jednej z mieszkanek Grudziądza. Opisuje w nim zdarzenia, jakich była świadkiem w jednym z autobusów elbląskiej komunikacji miejskiej.
1 sierpnia 2014 roku o godzinie 8:37 przy ul. Legionów wsiadłam do autobusu linii nr 7, kierowca sprzedał mi załączony bilet ulgowy, z góry zaznaczając, że z 2 zł może mi wydać jedynie 20 groszy, gdyż nie posiada reszty, na co się zgodziłam. Wszystko przebiegało prawidłowo aż do przystanku na ul. Robotniczej przy przychodni.
Do stojącego na przystanku autobusu podbiegł pasażer, któremu tuż przed twarzą kierowca zamknął drzwi. Pasażerowie w przeciwieństwie do kierowcy wykazali się empatią i zawołali, aby otworzył drzwi, na co kierowca autobusu zaczął wykrzykiwać, żeby mu nie rozkazywać i rozpoczął manewr włączania się do ruchu. W tym momencie ludzie zaczęli wołać, aby otworzył drzwi i wpuścił pasażerów, kierowca wykrzykując na swoich klientów otworzył drzwi, a w momencie, gdy dwóch pasażerów (Pan i Pani) środkowymi i ostatnimi drzwiami wsiadali, kierowca zamknął drzwi uderzając nimi wsiadających. Ludzie byli bardzo oburzeni takim zachowaniem, ja również. Ponieważ jestem rodowitą Elblążanką, sprawy tego miasta i jego mieszkańców nie są mi obojętne, a ogólnie panująca znieczulica jest najczęstszą przyczyną takich reakcji, postanowiłam zareagować.
Wyjęłam kartkę i długopis i postanowiłam zapisać dane osób poszkodowanych jednocześnie identyfikując kierowcę. Powiedziałam głośno, że nie zostawię tak tej sprawy, bo nikt nie ma prawa naruszać nietykalności cielesnej drugiego człowieka i upokarzać go publicznie, zapytałam jak można zidentyfikować kierowcę. Młoda kobieta o jasnym kolorze włosów siedząca z córeczką po prawej stronie za kierowcą powiedziała, że numer kierowcy to cyfra osiem. Pasażerowie chętni do pomocy wołali, że to autobus numer siedem, wówczas Pani wytłumaczyła, że autobus to numer siedem, ale numer kierowcy to osiem.
W tym momencie zadałam pytanie kierującemu czy to faktycznie jego numer? Widząc, że spisuję numer telefonu poszkodowanej Pani Urszuli , zatrzymał autobus i przybiegł do nas żądając, abym wyjawiła mu swoje nazwisko, czego znając swoje prawa nie poczyniłam. Wykrzykiwał o monitoringu w taborze (mam nadzieję, że nie zniszczył nagrania) o tym, że nie wolno go denerwować, bo jest w pracy, że wszyscy na niego itd., był niezwykle arogancki. Nie okazał skruchy, nie przeprosił pasażerów przynajmniej do momentu, gdy wysiadłam na Placu Słowiańskim przy Poczcie Polskiej.
Oczekuję oficjalnych przeprosin zwłaszcza poszkodowanych: pani Urszuli i pana Edwarda, ogłoszonych przez kierowcę w lokalnych mediach.
Imię i nazwisko czytelniczki do wiadomości redakcji. Pismo trafiło również do ZKM. Do sprawy wrócimy.
Do stojącego na przystanku autobusu podbiegł pasażer, któremu tuż przed twarzą kierowca zamknął drzwi. Pasażerowie w przeciwieństwie do kierowcy wykazali się empatią i zawołali, aby otworzył drzwi, na co kierowca autobusu zaczął wykrzykiwać, żeby mu nie rozkazywać i rozpoczął manewr włączania się do ruchu. W tym momencie ludzie zaczęli wołać, aby otworzył drzwi i wpuścił pasażerów, kierowca wykrzykując na swoich klientów otworzył drzwi, a w momencie, gdy dwóch pasażerów (Pan i Pani) środkowymi i ostatnimi drzwiami wsiadali, kierowca zamknął drzwi uderzając nimi wsiadających. Ludzie byli bardzo oburzeni takim zachowaniem, ja również. Ponieważ jestem rodowitą Elblążanką, sprawy tego miasta i jego mieszkańców nie są mi obojętne, a ogólnie panująca znieczulica jest najczęstszą przyczyną takich reakcji, postanowiłam zareagować.
Wyjęłam kartkę i długopis i postanowiłam zapisać dane osób poszkodowanych jednocześnie identyfikując kierowcę. Powiedziałam głośno, że nie zostawię tak tej sprawy, bo nikt nie ma prawa naruszać nietykalności cielesnej drugiego człowieka i upokarzać go publicznie, zapytałam jak można zidentyfikować kierowcę. Młoda kobieta o jasnym kolorze włosów siedząca z córeczką po prawej stronie za kierowcą powiedziała, że numer kierowcy to cyfra osiem. Pasażerowie chętni do pomocy wołali, że to autobus numer siedem, wówczas Pani wytłumaczyła, że autobus to numer siedem, ale numer kierowcy to osiem.
W tym momencie zadałam pytanie kierującemu czy to faktycznie jego numer? Widząc, że spisuję numer telefonu poszkodowanej Pani Urszuli , zatrzymał autobus i przybiegł do nas żądając, abym wyjawiła mu swoje nazwisko, czego znając swoje prawa nie poczyniłam. Wykrzykiwał o monitoringu w taborze (mam nadzieję, że nie zniszczył nagrania) o tym, że nie wolno go denerwować, bo jest w pracy, że wszyscy na niego itd., był niezwykle arogancki. Nie okazał skruchy, nie przeprosił pasażerów przynajmniej do momentu, gdy wysiadłam na Placu Słowiańskim przy Poczcie Polskiej.
Oczekuję oficjalnych przeprosin zwłaszcza poszkodowanych: pani Urszuli i pana Edwarda, ogłoszonych przez kierowcę w lokalnych mediach.
Imię i nazwisko czytelniczki do wiadomości redakcji. Pismo trafiło również do ZKM. Do sprawy wrócimy.