Podczas sesji organizacyjnej I Synodu Diecezji Elbląskiej, która odbyła się niedawno w elbląskim seminarium duchownym powstały cztery komisje. Będą zajmować się one poszukiwaniem rozwiązań m.in. duszpasterskich odpowiadających naszym czasom, z poszanowaniem tradycji przodków mieszkających i przybyłych na te ziemie. O ambitnych celach i założeniach synodu rozmawiamy z ks. profesorem Stefanem Ewertowskim.
Marta Kowalczyk: - I Synod Diecezji Elbląskiej wszedł w fazę przygotowawczą. Jesienią prace ruszą pełną parą. Jaki jest cel synodu?
Ks. prof. Stefan Ewertowski: Każdy człowiek, a także każda wspólnota od czasu do czasu robi remanent, przygląda się osiągnięciom i porażkom, analizuje swoje mocne i słabe strony. Bez tej swoistej procedury autokorekty i samooceny wszystkim grozi pobłądzenie. Ks. biskup elbląski pragnie byśmy przyjrzeli się naszej "dojrzałości w wierze i życiu". Odkrycia mogą być zaskakujące i oby tak było w imię prawdziwego spojrzenia na siebie, jako życia w prawdzie oraz wypełnianiu zadań jakie nieustannie musi podejmować Kościół. Z jednej strony korzystamy z doświadczeń pokoleń, a z drugiej strony, każde pokolenie od początku musi przejść chrześcijańską formację. A więc, czy jesteśmy na właściwym kursie, czy też trzeba dokonać tylko korekty, a może zmienić kierunek? „Przyjrzyjcie się waszej dojrzałości w wierze i życiu, w zwierciadle Ewangelii!”. Taki uczciwy "rachunek sumienia" może być ożywiający i owocny.
- Na ostatnim spotkaniu przygotowawczym powstały cztery komisje tematyczne. Nominacje na przewodniczących otrzymali: ks. dr Andrzej Kilanowski - komisja znaków czasu, ks. prof. dr hab. Wojciech Zawadzki - komisja tradycji i historii, ks. dr hab. Marek Karczewski prof. UWM - odnowa życia kościoła i ks. wikariusz generalny Walenty Szymański – odnowy prawa kościelnego. O czym będą decydować te komisje?
- Komisje nie decydują, jedynie mają się przyjrzeć, badać, opisywać, owszem stawiać diagnozę, jaka jest ta nasza dojrzałość w wierze i życiu? Wcale nie jest łatwa taka refleksja, jeśli trzeba sięgnąć do źródeł i przyczyn naszej dojrzałości, która można to założyć, nigdy nie jest ostateczna. Właściwy opis sytuacji jest podstawą głębszych poszukiwań. Komisje będą rekomendować do przemyślenia pewien materiał, który w zbiorowym namyśle winien być doskonalony, by był dojrzałym, odpowiedzialnym owocem. Same komisje będą się wsłuchiwać w poszczególne głosy i propozycje. Opracują ankiety, zadadzą pytania, będą rekomendować biskupowi elbląskiemu uzyskany materiał, przedstawią tezy, będą współpracować z zespołami synodalnymi.
- Postanowienia synodu mogą mieć wpływ na życie diecezjan, bo grupy synodalne powstawać mogą w każdej parafii. Wśród poruszanych tematów znaleźć się mogą m.in. kwestie dotyczące komunii św. dla osób rozwiedzionych żyjących w kolejnych związkach, funkcjonowania parafii czy diakonatu mężczyzn żonatych. Czy problemy do rozważenia mogą przedstawiać wszyscy, czy tylko określone osoby?
- Wyjdźmy od tego, że praktyka synodalna znana jest w Kościele od wieków. Pierwsze synody pojawiły się już pod koniec II wieku. Wiele spraw z życia Kościoła w różnych regionach i prowincjach, choćby tylko z racji trudności komunikacyjnych, uzyskało rozstrzygnięcia na synodach lokalnych. Czasem synod był zwoływany na wniosek legata papieskiego, lecz zwykle obrady inicjował biskup. Synod był potrzebny, gdy trzeba było wprowadzić reformy kościelne uwzględnić różnice kulturowe, ale tak, by zachować jedność z Kościołem powszechnym. Rozwiązywano bieżące problemy. Tak tworzyła się tradycja życia kościołów lokalnych, krajowych. Praktyka synodalna na celu miała potwierdzenie jedności wiary, doskonalenie chrześcijańskiego życia, ujednolicenie wspólnych praktyk kanonicznych, a także praktyk liturgicznych. Nie jest moim zadaniem przesądzić, jakie problemy w naszym życiu religijnym obecnie są najważniejsze. Być może komisja odnowy pochyli się nad statusem i możliwością pełniejszego, głębszego udziału w życiu religijnym ludzi żyjących w związkach niesakramentalnych. Na obecnym etapie synodalnego startu, właściwie wszystkie zagadnienia mają jednakową rangę i znaczenie. Z czasem może pojawić się pewna hierarchia spraw. Zwykłą praktyką jest udział wiernych w zespołach synodalnych, w których mają głos i możliwość wnoszenia problemów. Nie liczymy na "nawiedzonych" reformatorów, gdyż Kościół to nie ludzki pomysł i spryt, ani tylko ludzka strategia działania. Według czysto ludzkich kalkulacji buduje się partie, organizacje, stronnictwa. Każdy wierny na każdym etapie, najlepiej drogą internetową, może zwrócić się do biskupa lub do poszczególnych komisji. Może wnieść pewną problematykę lub postawić swoje pytania.
- Czy uważa Ksiądz Profesor, że obrady i postanowienia synodu zmienią coś w życiu kościoła elbląskiego?
- Praca zwykle przynosi efekty, nawet nieoczekiwane. Jeśli się nawet nie próbuje, nie można nic osiągnąć ani zmienić. Ruszamy we wspólną drogę. Trzeba planować, wyznaczyć terminy kolejnych posiedzeń. Życie religijne, życie w Kościele przebiega jednak na różnych poziomach. Na koniec posiedzenia przygotowawczego, zacytowałem przesłanie o. Richarda Rohra: „Osoby duchowo dojrzałe mogą posługiwać się terminem doskonałość, wiedząc, że mówią o zamieszkującej w nas doskonałości Boga. Osoby niedojrzałe uznają, że chodzi o poziom moralny, który osiągną, jeśli będą się bardziej starać”. Dobrze byłoby, gdyby zaangażowani w prace synodalne przyglądając się własnej dojrzałości w wierze i życiu, o tym pamiętali. W jaki sposób najpełniej możemy wypowiedzieć to, że dla nas bycie w Kościele, to sprawa ocalenia? Synod w Kościele to nie tylko procedura, wydarzenie administracyjne i socjologiczne, ale i wydarzenie duchowe, którego skutki do końca są nieprzewidywalne. Z istoty swej synod leży na linii dynamiki tradycji, która zachowuje ciągłość, chociaż przekracza skostniały konserwatyzm. Dbałość o zachowanie litery prawa nie może przysłonić dobra człowieka. Człowiek jest drogą Kościoła. Jeżeli jest szereg spraw do przemyślenia, to tym samym szkoda czasu i wysiłku, aby na forum synodalnym zajmować się marginalnymi zjawiskami.
- A co według Księdza Profesora jest palącym problemem kościoła elbląskiego? Nad czym warto się pochylić szczególnie?
- Jeszcze nigdy w dziejach Kościoła tak wielu świeckich nie było zaangażowanych i to z wielkim poczuciem odpowiedzialności za głoszenie nowiny o Królestwie Bożym. Z drugiej strony, nadal wierni są zbyt bierni. Najważniejszym więc problemem jest współodpowiedzialność oraz współudział. Kościół nie jest własnością księży. Kościół jest Chrystusa. Palącym problemem jest permanentna formacja duchowa księży, taka, by sami mogli zbliżać się do Boga i w pogłębianiu tej bliskości pomagać innym. To się zmienia, ale chciałbym, aby synodalne poruszenie przypominało pożar. Używam mocnej i radykalnej metafory. Zwykle zaczyna się od jednej iskry lub płomienia. Ogień potrafi niszczyć, ale też ogień oczyszcza. Czego bardziej potrzebujemy? To, co martwe niech spłonie. Zwłaszcza wspólnoty, które z lęku i niedojrzałości zamknęły się na Kościół, parafię czy inną wspólnotę. Bóg ożywia, daje życie, miłuje płodność. Wszyscy potrzebujemy przyjrzeć się swojej dojrzałości w wierze i w życiu, a więc duchowni w pierwszym rzędzie. Pomimo działalności różnych wspólnot, obawiam się, czy gdyby ktoś szukał sposobu pogłębienia życia religijnego, czy znalazłby taką grupę wsparcia. Nie potrzebujemy ducha indywidualnej fantazji, ale pamiętamy, że Bóg przemawia na różne sposoby i przez różnych ludzi.
- W jaki sposób osoby zainteresowane mogą zgłaszać swoje propozycje tematów, czy zmian do omówienia tak, by trafiły one pod obrady? Czy jest przyjęta jakaś formuła?
- Synod pracuje i działa w oparciu o regulamin, który już został opublikowany na stronie Kurii elbląskiej. Dlatego pierwszą inicjatywą byłoby zgłoszenie się do duszpasterza i w ramach parafialnej grupy synodalnej włączyć się w prace. Poszczególne grupy winny współpracować w ramach istniejących komisji, do których należą przygotowani specjaliści i są w stanie podjąć proponowane zagadnienia. Otwarci jesteśmy też na pewną krytykę i spieszę dodać, że słuszna krytyka, dotycząca zwłaszcza przypadków patologii, nie jest wystąpieniem przeciw Bogu i Kościołowi. Pamiętać należy, że synod uwzględnia prawo zawarte w Kodeksie Prawa Kanonicznego, szanuje wykładnie soborowe, zwłaszcza soboru Watykańskiego II. Synod nie będzie redagował nowego katechizmu prawd wiary, ale już pewną ocenę metod przekazywania dobrej nowiny, jak najbardziej. Np. co można by zaproponować w ramach bardziej skutecznego przygotowania do zawarcia sakramentu małżeństwa? Inną propozycją mogłaby być forma chrześcijańskiego sposobu przeżywania stanu żałoby. Zmienia się i bardziej dowartościowana jest w Kościele rola kobiet, a więc też wdów i dziewic konsekrowanych. Różne sprawy wymagają omówienia, spojrzenia na nie w świetle objawienia, wiekowej praktyki Kościoła. Według rozeznania można je w formie pisemnej zgłaszać. Mogę tylko zachęcać. Dojrzałość w wierze i życiu opiera się na wolności człowieka i jego wolnym oddaniu się Bogu.
Ks. prof. Stefan Ewertowski: Każdy człowiek, a także każda wspólnota od czasu do czasu robi remanent, przygląda się osiągnięciom i porażkom, analizuje swoje mocne i słabe strony. Bez tej swoistej procedury autokorekty i samooceny wszystkim grozi pobłądzenie. Ks. biskup elbląski pragnie byśmy przyjrzeli się naszej "dojrzałości w wierze i życiu". Odkrycia mogą być zaskakujące i oby tak było w imię prawdziwego spojrzenia na siebie, jako życia w prawdzie oraz wypełnianiu zadań jakie nieustannie musi podejmować Kościół. Z jednej strony korzystamy z doświadczeń pokoleń, a z drugiej strony, każde pokolenie od początku musi przejść chrześcijańską formację. A więc, czy jesteśmy na właściwym kursie, czy też trzeba dokonać tylko korekty, a może zmienić kierunek? „Przyjrzyjcie się waszej dojrzałości w wierze i życiu, w zwierciadle Ewangelii!”. Taki uczciwy "rachunek sumienia" może być ożywiający i owocny.
- Na ostatnim spotkaniu przygotowawczym powstały cztery komisje tematyczne. Nominacje na przewodniczących otrzymali: ks. dr Andrzej Kilanowski - komisja znaków czasu, ks. prof. dr hab. Wojciech Zawadzki - komisja tradycji i historii, ks. dr hab. Marek Karczewski prof. UWM - odnowa życia kościoła i ks. wikariusz generalny Walenty Szymański – odnowy prawa kościelnego. O czym będą decydować te komisje?
- Komisje nie decydują, jedynie mają się przyjrzeć, badać, opisywać, owszem stawiać diagnozę, jaka jest ta nasza dojrzałość w wierze i życiu? Wcale nie jest łatwa taka refleksja, jeśli trzeba sięgnąć do źródeł i przyczyn naszej dojrzałości, która można to założyć, nigdy nie jest ostateczna. Właściwy opis sytuacji jest podstawą głębszych poszukiwań. Komisje będą rekomendować do przemyślenia pewien materiał, który w zbiorowym namyśle winien być doskonalony, by był dojrzałym, odpowiedzialnym owocem. Same komisje będą się wsłuchiwać w poszczególne głosy i propozycje. Opracują ankiety, zadadzą pytania, będą rekomendować biskupowi elbląskiemu uzyskany materiał, przedstawią tezy, będą współpracować z zespołami synodalnymi.
- Postanowienia synodu mogą mieć wpływ na życie diecezjan, bo grupy synodalne powstawać mogą w każdej parafii. Wśród poruszanych tematów znaleźć się mogą m.in. kwestie dotyczące komunii św. dla osób rozwiedzionych żyjących w kolejnych związkach, funkcjonowania parafii czy diakonatu mężczyzn żonatych. Czy problemy do rozważenia mogą przedstawiać wszyscy, czy tylko określone osoby?
- Wyjdźmy od tego, że praktyka synodalna znana jest w Kościele od wieków. Pierwsze synody pojawiły się już pod koniec II wieku. Wiele spraw z życia Kościoła w różnych regionach i prowincjach, choćby tylko z racji trudności komunikacyjnych, uzyskało rozstrzygnięcia na synodach lokalnych. Czasem synod był zwoływany na wniosek legata papieskiego, lecz zwykle obrady inicjował biskup. Synod był potrzebny, gdy trzeba było wprowadzić reformy kościelne uwzględnić różnice kulturowe, ale tak, by zachować jedność z Kościołem powszechnym. Rozwiązywano bieżące problemy. Tak tworzyła się tradycja życia kościołów lokalnych, krajowych. Praktyka synodalna na celu miała potwierdzenie jedności wiary, doskonalenie chrześcijańskiego życia, ujednolicenie wspólnych praktyk kanonicznych, a także praktyk liturgicznych. Nie jest moim zadaniem przesądzić, jakie problemy w naszym życiu religijnym obecnie są najważniejsze. Być może komisja odnowy pochyli się nad statusem i możliwością pełniejszego, głębszego udziału w życiu religijnym ludzi żyjących w związkach niesakramentalnych. Na obecnym etapie synodalnego startu, właściwie wszystkie zagadnienia mają jednakową rangę i znaczenie. Z czasem może pojawić się pewna hierarchia spraw. Zwykłą praktyką jest udział wiernych w zespołach synodalnych, w których mają głos i możliwość wnoszenia problemów. Nie liczymy na "nawiedzonych" reformatorów, gdyż Kościół to nie ludzki pomysł i spryt, ani tylko ludzka strategia działania. Według czysto ludzkich kalkulacji buduje się partie, organizacje, stronnictwa. Każdy wierny na każdym etapie, najlepiej drogą internetową, może zwrócić się do biskupa lub do poszczególnych komisji. Może wnieść pewną problematykę lub postawić swoje pytania.
- Czy uważa Ksiądz Profesor, że obrady i postanowienia synodu zmienią coś w życiu kościoła elbląskiego?
- Praca zwykle przynosi efekty, nawet nieoczekiwane. Jeśli się nawet nie próbuje, nie można nic osiągnąć ani zmienić. Ruszamy we wspólną drogę. Trzeba planować, wyznaczyć terminy kolejnych posiedzeń. Życie religijne, życie w Kościele przebiega jednak na różnych poziomach. Na koniec posiedzenia przygotowawczego, zacytowałem przesłanie o. Richarda Rohra: „Osoby duchowo dojrzałe mogą posługiwać się terminem doskonałość, wiedząc, że mówią o zamieszkującej w nas doskonałości Boga. Osoby niedojrzałe uznają, że chodzi o poziom moralny, który osiągną, jeśli będą się bardziej starać”. Dobrze byłoby, gdyby zaangażowani w prace synodalne przyglądając się własnej dojrzałości w wierze i życiu, o tym pamiętali. W jaki sposób najpełniej możemy wypowiedzieć to, że dla nas bycie w Kościele, to sprawa ocalenia? Synod w Kościele to nie tylko procedura, wydarzenie administracyjne i socjologiczne, ale i wydarzenie duchowe, którego skutki do końca są nieprzewidywalne. Z istoty swej synod leży na linii dynamiki tradycji, która zachowuje ciągłość, chociaż przekracza skostniały konserwatyzm. Dbałość o zachowanie litery prawa nie może przysłonić dobra człowieka. Człowiek jest drogą Kościoła. Jeżeli jest szereg spraw do przemyślenia, to tym samym szkoda czasu i wysiłku, aby na forum synodalnym zajmować się marginalnymi zjawiskami.
- A co według Księdza Profesora jest palącym problemem kościoła elbląskiego? Nad czym warto się pochylić szczególnie?
- Jeszcze nigdy w dziejach Kościoła tak wielu świeckich nie było zaangażowanych i to z wielkim poczuciem odpowiedzialności za głoszenie nowiny o Królestwie Bożym. Z drugiej strony, nadal wierni są zbyt bierni. Najważniejszym więc problemem jest współodpowiedzialność oraz współudział. Kościół nie jest własnością księży. Kościół jest Chrystusa. Palącym problemem jest permanentna formacja duchowa księży, taka, by sami mogli zbliżać się do Boga i w pogłębianiu tej bliskości pomagać innym. To się zmienia, ale chciałbym, aby synodalne poruszenie przypominało pożar. Używam mocnej i radykalnej metafory. Zwykle zaczyna się od jednej iskry lub płomienia. Ogień potrafi niszczyć, ale też ogień oczyszcza. Czego bardziej potrzebujemy? To, co martwe niech spłonie. Zwłaszcza wspólnoty, które z lęku i niedojrzałości zamknęły się na Kościół, parafię czy inną wspólnotę. Bóg ożywia, daje życie, miłuje płodność. Wszyscy potrzebujemy przyjrzeć się swojej dojrzałości w wierze i w życiu, a więc duchowni w pierwszym rzędzie. Pomimo działalności różnych wspólnot, obawiam się, czy gdyby ktoś szukał sposobu pogłębienia życia religijnego, czy znalazłby taką grupę wsparcia. Nie potrzebujemy ducha indywidualnej fantazji, ale pamiętamy, że Bóg przemawia na różne sposoby i przez różnych ludzi.
- W jaki sposób osoby zainteresowane mogą zgłaszać swoje propozycje tematów, czy zmian do omówienia tak, by trafiły one pod obrady? Czy jest przyjęta jakaś formuła?
- Synod pracuje i działa w oparciu o regulamin, który już został opublikowany na stronie Kurii elbląskiej. Dlatego pierwszą inicjatywą byłoby zgłoszenie się do duszpasterza i w ramach parafialnej grupy synodalnej włączyć się w prace. Poszczególne grupy winny współpracować w ramach istniejących komisji, do których należą przygotowani specjaliści i są w stanie podjąć proponowane zagadnienia. Otwarci jesteśmy też na pewną krytykę i spieszę dodać, że słuszna krytyka, dotycząca zwłaszcza przypadków patologii, nie jest wystąpieniem przeciw Bogu i Kościołowi. Pamiętać należy, że synod uwzględnia prawo zawarte w Kodeksie Prawa Kanonicznego, szanuje wykładnie soborowe, zwłaszcza soboru Watykańskiego II. Synod nie będzie redagował nowego katechizmu prawd wiary, ale już pewną ocenę metod przekazywania dobrej nowiny, jak najbardziej. Np. co można by zaproponować w ramach bardziej skutecznego przygotowania do zawarcia sakramentu małżeństwa? Inną propozycją mogłaby być forma chrześcijańskiego sposobu przeżywania stanu żałoby. Zmienia się i bardziej dowartościowana jest w Kościele rola kobiet, a więc też wdów i dziewic konsekrowanych. Różne sprawy wymagają omówienia, spojrzenia na nie w świetle objawienia, wiekowej praktyki Kościoła. Według rozeznania można je w formie pisemnej zgłaszać. Mogę tylko zachęcać. Dojrzałość w wierze i życiu opiera się na wolności człowieka i jego wolnym oddaniu się Bogu.
mk