W połowie lat 70. był najsłynniejszym elblążaninem w kraju, bo – jak podawały ówczesne władze – urodził się jako 34-milionowy obywatel Polski. Jak potoczyły się dalsze losy Pawła Wassaraba, który w czerwcu skończy 45 lat?
Paweł Wassarab przyszedł na świat 10 czerwca 1975 roku, dziesięć dni po utworzeniu na mapie kraju województwa elbląskiego. Chłopiec – jak podawała ówczesna prasa – mierzył 50 cm i ważył 3800 gramów i został wytypowany przez komputer Głównego Urzędu Statystycznego – jako 34-milionowy obywatel Polski.
- Minęło 45 lat od czasu, gdy został Pan uznany za 34-milionowego Polaka. Dużo o tym Panu rodzicie opowiadali?
- Wtedy władze rodzicom powiedziały, że komputer mnie wylosował jako 34-milionowego. Nie chce mi się w to dzisiaj wierzyć. Rodzice zapewne zostali wybrani, bo tak komunistycznej propagandzie pasowało. Tata pracował w Zamechu (studiował w elbląskiej filii Politechniki Gdańskiej, czekała go obrona pracy magisterskiej – red.), mama w Elbląskim Przedsiębiorstwie Budowlanym. Tata już niestety nie żyje, zmarł w wieku 54 lat. Mama do dzisiaj mieszka w Elblągu, niedawno przeprowadziła się do nowego mieszkania. W Elblągu mieszka też mój o rok młodszy brat. Nie wspominamy zbyt często tamtych chwil sławy.
- Jak dalej potoczyły się Pana losy? Skończył Pan w Elblągu szkołę i...?
- Ukończyłem Technikum Budowlane. Muszę przyznać, że nie wiązałem z krajem swojej przyszłości. Zawsze ciągnęło mnie na zachód, do tamtego stylu życia, nie podobała mi się ówczesna siermiężna sytuacja w Polsce. Próbowałem fizycznej pracy na budowach w Niemczech, ale wróciłem. Potem przeprowadziłem się do Gdańska, gdzie poznałem swoją obecną żonę. Przez 9 lat pracowałem w agencji ochrony. Żyliśmy oszczędnie, dzięki rodzicom udało się wziąć kredyt na mieszkanie, a w 2005 roku urodziła się nam córeczka Zofia. Z czasem zrozumiałem, że pracując w Polsce na ówczesnych warunkach nie zapewnię bytu rodzinie, dlatego w 2011 roku wyjechałem do Anglii. Najpierw pracowałem w rzeźni, praca była bardzo ciężka, po kilkanaście godzin dziennie. Potem ukończyłem kurs na opiekuna osób starszych i do teraz tę pracę wykonuję. Ściągnąłem do Anglii rodzinę, żyjemy tu spokojnie i jesteśmy szczęśliwi.
- Praca opiekuna osób starszych w dobie pandemii koronawirusa pewnie jest cięższa?
- Nie kwestionuję epidemii koronawirusa, ale uważam, że rządy i media rozdmuchały tę sprawę do takich wielkich rozmiarów, że czasami zastanawiam się, komu to służy? Po co była ta panika? Moim zdaniem to jedno wielkie oszustwo. Oczywiście jako opiekun osób starszych stosuję się do wszystkich wytycznych – noszę maseczkę, ubieram specjalny kombinezon, by opiekować się starszymi. W większości przypadków nie da się przecież stosować dwumetrowego dystansu. Jak takie osoby nakarmić, przewinąć...
- Myślał Pan kiedykolwiek o powrocie?
- Nigdy. Tu mi jest naprawdę dobrze. Mieszkam w Watton (około 7 tys. mieszkańców – red.) w hrabstwie Norfolk, koło miasta Norwich. Zarabiam dwukrotnie więcej niż w Polsce, ceny są podobne, więc prowadząc oszczędny tryb życia starcza na codzienne życie, wakacje na Teneryfie i inne wydatki. Przeszkadza mi jedynie klimat, chętnie bym się przeprowadził do cieplejszego miejsca, właśnie na Teneryfę...