W elbląskim Szpitalu Wojskowym od miesiąca funkcjonuje tylko 1/3 oddziału psychiatrii. Na pozostałą część pomieszczeń dyrekcja placówki szuka dzierżawców.
Z chwilą powstania Narodowego Funduszu Zdrowia szpital podpisał nową umowę z jego oddziałem w Olsztynie. W umowie, która zastąpiła dotychczasowe kontrakty z kasami chorych: warmińsko - mazurską i branżową, znalazło się jednak mniej wykupionych przez Fundusz usług, niż dotąd.
- Zamiast 120 łóżek dla potrzeb pacjentów mamy teraz niecałe 50 - mówi zastępujący dyrektora szpitala, dr Jacek Wójcik.
Koordynator oddziału psychiatrii, dr Ryszard Panicz:
- Zapotrzebowanie na szpitalne leczenie psychiatryczne w Elblągu i całym regionie jest ogromne i wciąż wzrasta z powodu bezrobocia, braku stałości warunków życiowych. Brak pieniędzy na leczenie odbije się na liczbie inwalidów i statystykach samobójstw.
Jak mówi dr Panicz, w czerwcu oddział przyjął pacjentów na ponad 3 tysiące tzw. osobo-dni. Limit narzucony przez Fundusz to tymczasem 1395 osobo-dni. Dyrekcja zdecydowała więc o zamknięciu części oddziału. Dziś wyremontowane niedawno pomieszczenia stoją puste, a czas oczekiwania na przyjęcie do szpitala wydłużył się z dwóch tygodni do ponad dwóch miesięcy.
- Zamknęliśmy całe skrzydło, w którym mieściły się dwa oddziały nerwic, teraz czynna jest tylko część starego oddziału, druga jest bowiem w remoncie oraz jeden mały oddział o charakterze półzamkniętym, tzw. oddział B - mówi dr Panicz. Rzeczniczka NFZ w Olsztynie, Jolanta Munje mówi, że wykupionych od szpitala usług jest tylko niewiele mniej.
- Z tego, co udało mi się ustalić wynika, że nowy limit nie jest specjalnie niższy od poprzedniego - uważa Jolanta Munje. - Inna sprawa, że o ile każda z kas mogła zakontraktować odmienną liczbą usług, o tyle teraz limity są stałe dla wszystkich regionów.
Jak jednak usłyszeliśmy w szpitalu, problem w tym, że Fundusz, inaczej, niż kasy chorych, przestał płacić za pacjentów przyjętych ponad limity.
- Dotąd, na szczęście dla pacjentów nie przestrzegano ścisłego limitowania i mogliśmy leczyć tych, którzy tego potrzebowali - mówią lekarze. - Choć z opóźnieniem, dostawaliśmy za to pieniądze. Teraz czas oczekiwania na miejsce wydłużył się przez brak jakichkolwiek alternatywnych możliwości. Z chwilą zamknięcia części oddziału musieliśmy wypisać całą rzeszę niedoleczonych pacjentów.
Ci, którzy pozostali na oddziale po jego reorganizacji, mają żal do urzędników.
- To nie jest dobra decyzja, gdyby nie pobyt w szpitalu, nie wiem, co ze mną by było - mówi jeden z chorych.
Wkrótce zakończą się prace nad tzw. wojewódzkim planem zdrowotnym, w których określone zostaną potrzeby w zakresie poszczególnych dziedzin lecznictwa. Jesienią mają się także rozpocząć rozmowy na temat nowych kontraktów. Z nieoficjalnych informacji wynika, że raczej limity usług raczej nie zostaną podniesione.
Jak mówi dr Wójcik, każdego dnia w Elblągu ma miejsce jedno samobójstwo i kilka nieudanych prób.
***
Pacjenci Szpitala Wojskowego przygotowali pisma z protestem przeciwko likwidacji części oddziału i prośbą o pomoc. Są w Polsce miejsca, w których podobne problemy mogą liczyć na wsparcie, pomoc współmieszkańców, organizacji pozarządowych i samorządu, dzięki którym nic nie dzieje się po cichu, a dramatyczne decyzje przechodzą bez echa. Szkoda, że nie jest tak u nas...
- Zamiast 120 łóżek dla potrzeb pacjentów mamy teraz niecałe 50 - mówi zastępujący dyrektora szpitala, dr Jacek Wójcik.
Koordynator oddziału psychiatrii, dr Ryszard Panicz:
- Zapotrzebowanie na szpitalne leczenie psychiatryczne w Elblągu i całym regionie jest ogromne i wciąż wzrasta z powodu bezrobocia, braku stałości warunków życiowych. Brak pieniędzy na leczenie odbije się na liczbie inwalidów i statystykach samobójstw.
Jak mówi dr Panicz, w czerwcu oddział przyjął pacjentów na ponad 3 tysiące tzw. osobo-dni. Limit narzucony przez Fundusz to tymczasem 1395 osobo-dni. Dyrekcja zdecydowała więc o zamknięciu części oddziału. Dziś wyremontowane niedawno pomieszczenia stoją puste, a czas oczekiwania na przyjęcie do szpitala wydłużył się z dwóch tygodni do ponad dwóch miesięcy.
- Zamknęliśmy całe skrzydło, w którym mieściły się dwa oddziały nerwic, teraz czynna jest tylko część starego oddziału, druga jest bowiem w remoncie oraz jeden mały oddział o charakterze półzamkniętym, tzw. oddział B - mówi dr Panicz. Rzeczniczka NFZ w Olsztynie, Jolanta Munje mówi, że wykupionych od szpitala usług jest tylko niewiele mniej.
- Z tego, co udało mi się ustalić wynika, że nowy limit nie jest specjalnie niższy od poprzedniego - uważa Jolanta Munje. - Inna sprawa, że o ile każda z kas mogła zakontraktować odmienną liczbą usług, o tyle teraz limity są stałe dla wszystkich regionów.
Jak jednak usłyszeliśmy w szpitalu, problem w tym, że Fundusz, inaczej, niż kasy chorych, przestał płacić za pacjentów przyjętych ponad limity.
- Dotąd, na szczęście dla pacjentów nie przestrzegano ścisłego limitowania i mogliśmy leczyć tych, którzy tego potrzebowali - mówią lekarze. - Choć z opóźnieniem, dostawaliśmy za to pieniądze. Teraz czas oczekiwania na miejsce wydłużył się przez brak jakichkolwiek alternatywnych możliwości. Z chwilą zamknięcia części oddziału musieliśmy wypisać całą rzeszę niedoleczonych pacjentów.
Ci, którzy pozostali na oddziale po jego reorganizacji, mają żal do urzędników.
- To nie jest dobra decyzja, gdyby nie pobyt w szpitalu, nie wiem, co ze mną by było - mówi jeden z chorych.
Wkrótce zakończą się prace nad tzw. wojewódzkim planem zdrowotnym, w których określone zostaną potrzeby w zakresie poszczególnych dziedzin lecznictwa. Jesienią mają się także rozpocząć rozmowy na temat nowych kontraktów. Z nieoficjalnych informacji wynika, że raczej limity usług raczej nie zostaną podniesione.
Jak mówi dr Wójcik, każdego dnia w Elblągu ma miejsce jedno samobójstwo i kilka nieudanych prób.
***
Pacjenci Szpitala Wojskowego przygotowali pisma z protestem przeciwko likwidacji części oddziału i prośbą o pomoc. Są w Polsce miejsca, w których podobne problemy mogą liczyć na wsparcie, pomoc współmieszkańców, organizacji pozarządowych i samorządu, dzięki którym nic nie dzieje się po cichu, a dramatyczne decyzje przechodzą bez echa. Szkoda, że nie jest tak u nas...
Joanna Torsh