
Zaczęło się od awantury na ulicy, gdy pod koła przejeżdżającego auta wbiegł pies. A skończyło groźbami pozbawienia życia z użyciem przedmiotu przypominającego broń. Teraz konflikt między stronami wyjaśnia sąd, dzisiaj (4 marca) rozpoczął się proces w tej sprawie. Jeden z oskarżonych w chwili zdarzenia był... funkcjonariuszem Służby Więziennej.
O wydarzeniach, które rozegrały się na ul. Słonecznej pisaliśmy w lutym ubiegłego roku. Doszło wówczas do awantury, której uczestnikami byli nastolatkowie wracający autem ze szkolenia sędziów piłkarskich i dwaj bracia, którzy mieli kierować wobec nastolatków groźby karalne, gdy okazało się, że pod koła auta nastolatków wbiegł pies jednego z nich.
Po roku od tych wydarzeń dzisiaj w Sądzie Rejonowym w Elblągu rozpoczął się proces w tej sprawie. Oskarżonymi są bracia Adrian i Rafał B., (30- i 40-latek) obaj mają zarzuty kierowania gróźb karalnych wobec 19-letniego dzisiaj Wojciecha, dodatkowo jeden z braci ma też zarzut użycia wobec pokrzywdzonego przedmiotu przypominającego broń i naruszenie nietykalności osobistej.
Oskarżeni nie stawili się w sądzie na pierwszej rozprawie, do czego mieli prawo, reprezentował ich obrońca. Sąd odczytał wyjaśnienia obu mężczyzn z postępowania przygotowawczego, obaj nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Twierdzą, że nie naruszyli nietykalności osobistej nastolatka, że to jeden z nich wezwał na miejsce policję, bo nastolatek ich zdaniem zachowywał się dziwnie i mógł być pod wpływem alkoholu lub narkotyków (badania tego nie wykazały). A trzymali go, bo chcieli poczekać na przyjazd policji, by nie uciekł z miejsca zdarzenia.
Sąd na pierwszym posiedzeniu przesłuchał pod przysięgą jako świadka poszkodowanego nastolatka, który potwierdził wszystkie swoje wcześniej składane zeznania na policji. Wynika z nich, że tego dnia ok. godz. 22, gdy wracał autem z trzema kolegami z Olsztyna i przejeżdżał przez ul. Słoneczną, pod koła ich auta tuż za progiem zwalniającym wbiegł mały pies. Gdy 19-latek zahamował, do jego auta podbiegł mężczyzna w szarej bluzie, otworzył drzwi i zaczął mu grozić.
- Wyszliśmy z auta z kolegami na chodnik i zaczęliśmy z tym panem rozmawiać. On jednak nie przyjmował naszych argumentów, był agresywny. Chciał, żebym podał mu swoje dane, mówiąc że cały koszt leczenia psa będę musiał pokryć i że wzywa policję. Gdy odmówiłem, zaczął gdzieś dzwonić. Myślałem, że na policję, więc czekaliśmy na jej przyjazd. W międzyczasie dwóch kolegów musiało iść do domu, a ja zadzwoniłem do taty, który był poza Elblągiem, by poinformować rodziców o wszystkim. Tata powiedział mi, żebym czekał na policję, bo nic widzi tu mojej winy – zeznawał przed sądem pokrzywdzony. – Po 5-10 minutach przyjechało czarne audi, zahamowało z piskiem opon, wysiadł z niego mężczyzna w czarnej bluzie, wyciągnął z pasa przedmiot, który był bronią. Słyszałem charakterystyczne kliknięcie. Mężczyzna zaczął iść w naszą stronę, mierząc do nas z tej broni, wypowiadając słowa, których nie pamiętam. Był bardzo pobudzony i agresywny. Ten drugi mężczyzna w szarej bluzie do niego poszedł i skutecznie zasłonił nas od tej broni. Byłem zdezorientowany i się bałem. Mężczyzna w szarej bluzie poszedł do mojego kolegi i powiedział, że zna jego matkę i by spieprzał. Zostałem w tym momencie sam. Pierwsze, co zrobiłem, jak obaj mnie osaczyli, powiedziałem im w strachu i stresie, że oddam im te pieniądze na leczenie, wszystkie pieniądze, które mam, że uda im się ich uspokoić.
Świadek twierdzi, że obaj mężczyźni wówczas zaczęli mu grozić śmiercią, że go gdzieś wywiozą. Zeznał, że obaj zaczęli go szarpać, a jemu po pewnym czasie udało się oswobodzić i zaczął uciekać, zostawiając otwarte auto na ul. Słonecznej. Uciekając, dzwonił ponownie do rodziców, którzy powiadomili na policję. Ostatecznie poszedł do swojej dziewczyny, sam również zadzwonił na policję i poszedł od dziewczyny na spotkanie z policjantami, którzy czekali na niego w radiowozie na parkingu pod sklepem przy ul. Pionierskiej. Złożył pierwsze zeznania, opowiadając o tym, co mu się przytrafiło. Dzisiaj przez sądem stwierdził, że po tym zdarzeniu korzystał z pomocy psychologa i psychiatry, nie mógł się skupić na nauce, na jakiś czas nawet wyjechał do Wielkiej Brytanii, bo Elbląg kojarzył mu się z traumatycznymi przeżyciami z ul. Słonecznej.
W toku postępowania okazało się, że w awanturze uczestniczyło dwóch braci Rafał i Adrian B., z których jeden był funkcjonariuszem Służby Więziennej. Przedmiot, którym miał grozić jeden z braci, jak twierdzi policja, okazał się atrapą broni. Prokuratura wobec obu podejrzanych zastosowała środki zapobiegawcze w postaci: dozoru policji połączonego z zakazem kontaktowania się i zbliżania do pokrzywdzonego oraz poręczenia majątkowego.
Jeszcze przed wpłynięciem aktu oskarżenia do sądu obaj oskarżeni wnioskowali do pokrzywdzonego o zawarcie ugody w tej sprawie. Dzisiaj ich pełnomocnik złożył przed sądem wniosek o przeprowadzenie mediacji, pokrzywdzony się na nią nie zgodził.
Kolejna rozprawa odbędzie się w czerwcu. Wtedy sąd ma przesłuchać pozostałych świadków zdarzenia, okazując im między innymi dwa nagrania z kamer, umieszczonych na budynkach przy ul. Słonecznej, które mogą dać odpowiedź na pytania, jaki był przebieg tych wydarzeń.