W elbląskim szpitalu walczy o życie ciężko pobity student. Głównym podejrzanym o pobicie jest utalentowany bokser - ochroniarz jednej z dyskotek - pisze o zdarzeniu sprzed tygodnia koło Bowling Clubem „Gazeta Wyborcza Trójmiasto”.
Student to 24-latek. Bawił się w popularnym wśród elblążan „Bowling Clubie”. Doszło do zatargu z innymi gośćmi. interweniowała ochrona. Dalej pewne jest tylko, że student opuścił lokal z kolegą - i został pobity przez kogoś z ochrony. Znaleziono go 200 metrów dalej - z rozbitą głową. Jest w śpiączce, ma krwiaka mózgu. Lekarze jego stan określają jako bardzo ciężki. Kolega studenta też został pobity - stosunkowo lekko.
Po pięciu dniach na policję zgłosił się 22-letni Marcin P., utalentowany bokser, zatrudniony w „Bowling Clubie” jako ochroniarz. Przyznał się do pobicia studenta. To były bokserski mistrz Polski juniorów i wicemistrz Europy. Miał wkrótce spróbować sił w boksie zawodowym. Teraz grozi mu koniec kariery i do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Zdaniem policji, sprawców było kilku - wszyscy to ochroniarze lokalu. Którzy? - Ustalenie ich jest wyłącznie kwestią czasu - zapewnia Jakub Sawicki, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej policji w Elblągu.
Jednak zdaniem Pawła Jabłońskiego - współwłaściciela „Bowling Clubu” - sprawca pobicia był tylko jeden. - To nieszczęście spowodowane wyłącznie nieodpowiedzialnością jednego człowieka - zapewnia Jabłoński. - Opuścił miejsce pracy i wyszedł z lokalu, by bić klienta. Uważam, że w tym momencie przestał być naszym pracownikiem.
Więcej w „Gazecie Wyborczej Trójmiasto”
Po pięciu dniach na policję zgłosił się 22-letni Marcin P., utalentowany bokser, zatrudniony w „Bowling Clubie” jako ochroniarz. Przyznał się do pobicia studenta. To były bokserski mistrz Polski juniorów i wicemistrz Europy. Miał wkrótce spróbować sił w boksie zawodowym. Teraz grozi mu koniec kariery i do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Zdaniem policji, sprawców było kilku - wszyscy to ochroniarze lokalu. Którzy? - Ustalenie ich jest wyłącznie kwestią czasu - zapewnia Jakub Sawicki, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej policji w Elblągu.
Jednak zdaniem Pawła Jabłońskiego - współwłaściciela „Bowling Clubu” - sprawca pobicia był tylko jeden. - To nieszczęście spowodowane wyłącznie nieodpowiedzialnością jednego człowieka - zapewnia Jabłoński. - Opuścił miejsce pracy i wyszedł z lokalu, by bić klienta. Uważam, że w tym momencie przestał być naszym pracownikiem.
Więcej w „Gazecie Wyborczej Trójmiasto”
oprac. PD