"Tajemnice Masihi. W cieniach przeszłości" to pisarski debiut elblążanki Martyny Pestrakiewicz skierowany, jak podkreśla sama autorka, nie tylko do młodzieży. Rozmawiamy o nowej książce, m. in. o zawartych w niej elbląskich motywach.
- Jak się podejmuje decyzję o napisaniu pierwszej książki?
- To jest proces. Pomysł zrodził się ponad 14 lat temu i minęło sporo czasu, zanim zaczęłam realizować to swoje marzenie. Chyba dobrze się stało, bo przez cały ten czas nabrałam doświadczenia, zmieniło się moje myślenie. Dziś mam nadzieję, że ta książka będzie niosła wszystkim wiarę, nadzieję, miłość. Pisanie powieści jest bardzo czasochłonne. Mam małą córkę, skorzystałam z możliwości urlopu wychowawczego, żeby dłużej z nią pobyć, ale też dało mi to więcej przestrzeni do pisania.
- Książka odnosi się do chrześcijaństwa, jak czytamy na stronie wydawnictwa i wspólnoty Rób To Co Kochasz, "podobnie jak u Lewisa i Tolkiena".
- W "Tajemnicy Masihi" jest bardzo dużo symboliki. Akcja pierwszej księgi dzieje się w Elblągu, a więc w znanej nam rzeczywistości, ale później pojawiają się zupełnie nowe Światy, w których bohaterowie mają możliwość zmierzyć się z własnymi lękami lub wyzwaniami na miarę ich możliwości. Nie chcę jednak za bardzo zdradzać, jak zbudowana jest fabuła powieści.
- To książka dla osób wierzących?
- Nie tylko. Każdy potrzebuje odrobiny ciepła i poczucia, że świat nie jest zwykły, szary i że nasza codzienność może mieć głębszy sens. Tak tworzyłam tę treść, żeby była bliska każdemu czytelnikowi. Książka jest teoretycznie dla młodzieży powyżej 10 roku życia, ale z powodzeniem czytają ją też dorośli, którzy lubią klimaty Narni czy "Władcy Pierścieni".
- Przyświecały Pani motywacje religijne przy pisaniu?
- Tak. Moja wiara miała tu ogromne znaczenie. Wierzę, że pisałam tę książkę dzięki natchnieniom Ducha Świętego.
- To mocno powiedziane, jak o Biblii.
- Nie, bez przesady. Biblia to Biblia – dzieło, od którego wszystko bierze swój początek. Jednak mówimy tak często o natchnieniu we wspólnotach. Z mężem byliśmy 10 lat w Domowym Kościele, więc podczas różnych rekolekcji, spotkań wspólnotowych, czy innych wyjazdów, mieliśmy możliwość czerpać z Ducha Świętego wiele razy. W czasie pisania książki często przychodziłam do kościoła, modliłam się, pytałam Boga, czego ode mnie oczekuje. Zmieniała się też wtedy moja wizja tej książki, przelewałam to potem na papier. Jednak nie chciałabym, aby zepchnięto na margines moją powieść, bo posiada symbolikę nawiązującą do chrześcijaństwa. Moja książka to przygoda, taka, która mogłaby porwać młodzież.
Wspomnieliśmy już, że ważnym miejscem przedstawionym w książce jest Elbląg, między innymi park Modrzewie.
- Ten park ma w sobie coś, czego nie ma żadne inne miejsce. Wychowywałam się na Zawadzie, spędzałam dużo czasu w tym parku, z moim ukochanym psem, który zresztą też jest w książce. Park Modrzewie jest historycznie tak bardzo ciekawy, że zasługuje na więcej naszej uwagi. Cieszyłabym się, gdyby niektóre jego elementy zostały odrestaurowane. Uwielbiam historię Elbląga, kocham to miasto i utożsamiam się z nim. W książce pojawia się też Vogelsang, pałac Augusta Abegga, wraz z parkiem te miejsca są w "Tajemnicy Masihi" powiązane fabularnie.
- Na stronie wydawnictwa RTCK można przeczytać fragment książki. Zaczyna się od przyjazdu do Elbląga Weroniki, co jest mocno nie w smak Danielowi, jej kuzynowi...
- Miał ze swoim przyjacielem zupełnie inne plany na wakacje, ale przyjazd kuzynki je całkowicie skreślił. Daniel nie wie jednak na początku, że Weronika przyjeżdża ze względu na chorobę jej mamy, która musi podjąć leczenie za granicą, a jej stan jest bardzo poważny. Weronika bardzo to wszystko przeżywa, choć tego po sobie nie pokazuje. Szybko zaczynają się dziać rzeczy niespodziewane i dzieciaki spotykają się z zupełnie nową rzeczywistością.
- Co było największym wyzwaniem przy pisaniu?
- Łączenie tego z wychowywaniem trójki dzieci, a oprócz tego.. oczekiwanie na to, aż w końcu książka się pojawi. Uwielbiam, kocham pisać, przychodzi mi to z lekkością. Z drugiej strony brak ciągłości w pisaniu jednak wybija z rytmu pracy. Jestem zadaniowa, ale niestety nie mam możliwości usiąść do pisania i robić to np. przez 8 godzin jak w pracy. Pisanie całej książki, pierwszego i drugiego tomu, które mają w sumie po 300 stron, zajęło mi 10 miesięcy. Obecnie wraz z wydawnictwem RTCK jesteśmy na etapie kończenia prac nad drugim tomem, który, mam nadzieję, ukaże się już wkrótce. Będzie tam jeszcze więcej przygód i zaskakujących zwrotów akcji - zresztą moi czytelnicy będą mogli przeczytać o tym sami.
A co będzie dalej? Zobaczymy, bo pomysły na kolejne książki już mam.