Rozmowa z profesorem Wiesławem Długokęckim z Uniwersytetu Gdańskiego, naukowym opiekunem księgozbioru Gimnazjum Elbląskiego, który po latach nieobecności niemal w całości powrócił już z Torunia do Elbląga.
Co wiemy dziś o słynnym, ale dla większości elblążan - tajemniczym "Depozycie toruńskim"?
Początki księgozbioru sięgają początku XVII wieku, kiedy powstało Gimnazjum Elbląskie. Trzeba podkreślić, że od początku książki nie były gromadzone systematycznie. Kolekcja powstawała dzięki darowiznom i skromnym zakupom dokonywanym za pieniądze Rady Miejskiej. W pierwszym okresie były to głównie zakupy pod kątem gimnazjum o profilu humanistycznym czy klasycznym. Trwało to do lat czterdziestych wieku XIX, kiedy biblioteka zyskała status miejskiej książnicy. Zmiana administracyjna nie wpłynęła jednakże na możliwości gromadzenia książek, bo ilość pieniędzy przeznaczonych na zakupy była minimalna. Ze sprawozdań przedkładanych Radzie Miejskiej przez magistrat wynika, że środki, które posiadała biblioteka, były bardzo niewielkie i tak jak dawniej, zakupy miały charakter przypadkowy. Tak było do końca II wojny światowej.
Tak jest także i dziś, i bardzo na to narzekamy. Która grupa pozycji wysuwa się na czoło wśród tej przypadkowości?
Dominują książki o profilu humanistycznym. Obok czasopism odgrywających w swoim czasie istotną rolę dla całych Prus czy nawet Niemiec, znajdują się czasopisma bieżące, przeznaczone dla szerszego kręgu odbiorców, a które z naukowego punktu widzenia nie przedstawiają dziś większej wartości, nie mogłyby wzbudzać ciekawości i być obecnie intensywnie wykorzystywane. Uwagę zwraca również fakt, że stosunkowo mało jest rzeczy z literatury pięknej. Sądzę, że jej źródłem były biblioteki prywatne, których w Elblągu było kilka, a także biblioteki szkolne. Jest jednak sporo monografii procesów historycznych, osób i biografii, które do dziś nie straciły na aktualności i mogą być wykorzystywane.
Wydaje się, że Elbląg nie jest dziś przygotowany do tego, by naukowo poznawać Księgozbiór. Nie mamy wielu specjalistów, studentów bibliotekarzy i innych...
Ten księgozbiór, jego przybycie, jest dla Elbląga wyzwaniem, zobowiązaniem dla środowiska naukowego, intelektualnego. Elbląg posiada znaczne tradycje w tej mierze, działało tu przecież słynne Gimnazjum, wyższa szkoła pedagogiczna, było archiwum miejskie. To tu działali znaczący historycy tej części Europy, że wspomnę tylko najważniejszego do dziś historyka Prus Krzyżackich Maxa Toeppena. Będąc w Toruniu księgozbiór mógł być wykorzystywany przez tamtejsze środowiska i osoby z kraju i zagranicy. W związku z tym, nie można dopuścić to tego, by teraz nie był on wykorzystywany. Uważam, że pod jego kątem należałoby profilować działalność dydaktyczną i naukową elbląskich uczelni. Z uwagi na to, że jest to przede wszystkim księgozbiór w języku niemieckim, należałoby zastanowić się nad zintensyfikowaniem lektoratów tego języka. Co do pani obaw... Od kilku lat możemy obserwować konsolidację środowiska naukowego w Elblągu, powstały wyższe uczelnie, tworzy się archiwum diecezjalne, teraz przychodzi księgozbiór. Ten ciąg wydarzeń wymaga kontynuowania, jest wyzwaniem, na które - mam nadzieję - środowisko odpowie pozytywnie.
Wypowiada się dziś Pan niejako w imieniu Ksiąg. Jakie problemy stoją przed miastem, Biblioteką Elbląską wobec ich powrotu do domu?
Potrzebne jest odpowiednie zabezpieczenie księgozbioru, przede wszystkim inkunabułów, starodruków i rękopisów, których jest kilka tysięcy i które są niezwykle cenne. Ich udostępnianie możliwe więc będzie na sprecyzowanych warunkach. Pewne obwarowania w korzystaniu z nich są konieczne choćby w związku z wydarzeniami w bibliotekach w Krakowie czy Gdańsku.
To też sprawa sprzętu monitorującego.
Trudno mi odpowiadać, bo ja mogę tylko wysuwać sugestie, decyzje będą należały do samorządu i władz biblioteki. Innym problemem, który na pewno się pojawi w związku z udostępnianiem księgozbioru, będzie sprawa powielania druków.
Należy się liczyć z tym, że z roku na rok próśb związanych z kserowaniem i mikrofilmowaniem będzie więcej i być może potrzebna będzie osobna komórka za to odpowiedzialna. Następny bardzo ważny problem to kwestia możliwie najdłuższego i najstaranniejszego przechowywania księgozbioru i zabezpieczenia go przede wszystkim przed działaniem grzybów, by książki nie rozleciały się za kilkadziesiąt lat. Odnosi się to szczególnie do prac drukowanych w XIX wieku i czasopism, które produkowano na zbyt kwaśnym papierze. W przyszłości niezbędny byłby zakup komory próżniowej. To koszt rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Czy, pana zdaniem, potrzeba wieloletniego programu opieki nad księgozbiorem?
Oczywiście, choć trzeba brać pod uwagę, że władze są w znacznym stopniu ograniczone możliwościami finansowymi. Biblioteki są placówkami nieprodukcyjnymi, natomiast wymagają pokaźnych wydatków. Myślę, że władze Elbląga mają świadomość rangi tego księgozbioru, ale nie można tego faktu absolutyzować.
Przegląda pan wszystkie księgi i przygotowuje listę tych, które trafią do księgozbioru podręcznego, dostępnego niemal "od ręki". Co się w nim znajdzie?
Będzie on pochodną tego, co znajduje się w całym księgozbiorze i tego, co mogłoby się aktualnie czytelnikowi do jakichś prac przydać. To, co jest wciąż aktualne to słowniki, czasopisma, źródła, leksykony, encyklopedie. Zbiór będzie miał charakter humanistyczny, będą książki z zakresu filologii, historii Prus, Kościoła, historii sztuki i oczywiście źródła, które raz wydane nie starzeją się.
Kiedy podręczny zbiór zostanie skompletowany?
Trudno powiedzieć, na razie czekamy na powrót zbiorów specjalnych, w tym muzykaliów i kartografii.
W czym pan upatruje największą wartość księgozbioru?
Dla mieszkańców tego regionu najcenniejszy jest zbiór starodruków i inkunabułów, który gromadzony przez kilkaset lat może być chlubą każdej biblioteki. Jeśli chodzi o druki XIX- i XX-wieczne, tu na pierwszym miejscu postawiłbym druki związane z Elblągiem, co do których możemy podejrzewać, że są w znacznym stopniu jedynymi egzemplarzami w skali kraju a często Europy. Nie znamy jeszcze zawartości rękopisów i nie wiemy, na ile ten materiał jest cenny, nie wiemy, jaką część stanowią rękopisy średniowieczne, jaką nowożytne. Chcę zwrócić uwagę na dzienniki i miesięczniki wydawane na terenie Prus Wschodnich, które także mogą być egzemplarzami unikatowymi.
Początki księgozbioru sięgają początku XVII wieku, kiedy powstało Gimnazjum Elbląskie. Trzeba podkreślić, że od początku książki nie były gromadzone systematycznie. Kolekcja powstawała dzięki darowiznom i skromnym zakupom dokonywanym za pieniądze Rady Miejskiej. W pierwszym okresie były to głównie zakupy pod kątem gimnazjum o profilu humanistycznym czy klasycznym. Trwało to do lat czterdziestych wieku XIX, kiedy biblioteka zyskała status miejskiej książnicy. Zmiana administracyjna nie wpłynęła jednakże na możliwości gromadzenia książek, bo ilość pieniędzy przeznaczonych na zakupy była minimalna. Ze sprawozdań przedkładanych Radzie Miejskiej przez magistrat wynika, że środki, które posiadała biblioteka, były bardzo niewielkie i tak jak dawniej, zakupy miały charakter przypadkowy. Tak było do końca II wojny światowej.
Tak jest także i dziś, i bardzo na to narzekamy. Która grupa pozycji wysuwa się na czoło wśród tej przypadkowości?
Dominują książki o profilu humanistycznym. Obok czasopism odgrywających w swoim czasie istotną rolę dla całych Prus czy nawet Niemiec, znajdują się czasopisma bieżące, przeznaczone dla szerszego kręgu odbiorców, a które z naukowego punktu widzenia nie przedstawiają dziś większej wartości, nie mogłyby wzbudzać ciekawości i być obecnie intensywnie wykorzystywane. Uwagę zwraca również fakt, że stosunkowo mało jest rzeczy z literatury pięknej. Sądzę, że jej źródłem były biblioteki prywatne, których w Elblągu było kilka, a także biblioteki szkolne. Jest jednak sporo monografii procesów historycznych, osób i biografii, które do dziś nie straciły na aktualności i mogą być wykorzystywane.
Wydaje się, że Elbląg nie jest dziś przygotowany do tego, by naukowo poznawać Księgozbiór. Nie mamy wielu specjalistów, studentów bibliotekarzy i innych...
Ten księgozbiór, jego przybycie, jest dla Elbląga wyzwaniem, zobowiązaniem dla środowiska naukowego, intelektualnego. Elbląg posiada znaczne tradycje w tej mierze, działało tu przecież słynne Gimnazjum, wyższa szkoła pedagogiczna, było archiwum miejskie. To tu działali znaczący historycy tej części Europy, że wspomnę tylko najważniejszego do dziś historyka Prus Krzyżackich Maxa Toeppena. Będąc w Toruniu księgozbiór mógł być wykorzystywany przez tamtejsze środowiska i osoby z kraju i zagranicy. W związku z tym, nie można dopuścić to tego, by teraz nie był on wykorzystywany. Uważam, że pod jego kątem należałoby profilować działalność dydaktyczną i naukową elbląskich uczelni. Z uwagi na to, że jest to przede wszystkim księgozbiór w języku niemieckim, należałoby zastanowić się nad zintensyfikowaniem lektoratów tego języka. Co do pani obaw... Od kilku lat możemy obserwować konsolidację środowiska naukowego w Elblągu, powstały wyższe uczelnie, tworzy się archiwum diecezjalne, teraz przychodzi księgozbiór. Ten ciąg wydarzeń wymaga kontynuowania, jest wyzwaniem, na które - mam nadzieję - środowisko odpowie pozytywnie.
Wypowiada się dziś Pan niejako w imieniu Ksiąg. Jakie problemy stoją przed miastem, Biblioteką Elbląską wobec ich powrotu do domu?
Potrzebne jest odpowiednie zabezpieczenie księgozbioru, przede wszystkim inkunabułów, starodruków i rękopisów, których jest kilka tysięcy i które są niezwykle cenne. Ich udostępnianie możliwe więc będzie na sprecyzowanych warunkach. Pewne obwarowania w korzystaniu z nich są konieczne choćby w związku z wydarzeniami w bibliotekach w Krakowie czy Gdańsku.
To też sprawa sprzętu monitorującego.
Trudno mi odpowiadać, bo ja mogę tylko wysuwać sugestie, decyzje będą należały do samorządu i władz biblioteki. Innym problemem, który na pewno się pojawi w związku z udostępnianiem księgozbioru, będzie sprawa powielania druków.
Należy się liczyć z tym, że z roku na rok próśb związanych z kserowaniem i mikrofilmowaniem będzie więcej i być może potrzebna będzie osobna komórka za to odpowiedzialna. Następny bardzo ważny problem to kwestia możliwie najdłuższego i najstaranniejszego przechowywania księgozbioru i zabezpieczenia go przede wszystkim przed działaniem grzybów, by książki nie rozleciały się za kilkadziesiąt lat. Odnosi się to szczególnie do prac drukowanych w XIX wieku i czasopism, które produkowano na zbyt kwaśnym papierze. W przyszłości niezbędny byłby zakup komory próżniowej. To koszt rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Czy, pana zdaniem, potrzeba wieloletniego programu opieki nad księgozbiorem?
Oczywiście, choć trzeba brać pod uwagę, że władze są w znacznym stopniu ograniczone możliwościami finansowymi. Biblioteki są placówkami nieprodukcyjnymi, natomiast wymagają pokaźnych wydatków. Myślę, że władze Elbląga mają świadomość rangi tego księgozbioru, ale nie można tego faktu absolutyzować.
Przegląda pan wszystkie księgi i przygotowuje listę tych, które trafią do księgozbioru podręcznego, dostępnego niemal "od ręki". Co się w nim znajdzie?
Będzie on pochodną tego, co znajduje się w całym księgozbiorze i tego, co mogłoby się aktualnie czytelnikowi do jakichś prac przydać. To, co jest wciąż aktualne to słowniki, czasopisma, źródła, leksykony, encyklopedie. Zbiór będzie miał charakter humanistyczny, będą książki z zakresu filologii, historii Prus, Kościoła, historii sztuki i oczywiście źródła, które raz wydane nie starzeją się.
Kiedy podręczny zbiór zostanie skompletowany?
Trudno powiedzieć, na razie czekamy na powrót zbiorów specjalnych, w tym muzykaliów i kartografii.
W czym pan upatruje największą wartość księgozbioru?
Dla mieszkańców tego regionu najcenniejszy jest zbiór starodruków i inkunabułów, który gromadzony przez kilkaset lat może być chlubą każdej biblioteki. Jeśli chodzi o druki XIX- i XX-wieczne, tu na pierwszym miejscu postawiłbym druki związane z Elblągiem, co do których możemy podejrzewać, że są w znacznym stopniu jedynymi egzemplarzami w skali kraju a często Europy. Nie znamy jeszcze zawartości rękopisów i nie wiemy, na ile ten materiał jest cenny, nie wiemy, jaką część stanowią rękopisy średniowieczne, jaką nowożytne. Chcę zwrócić uwagę na dzienniki i miesięczniki wydawane na terenie Prus Wschodnich, które także mogą być egzemplarzami unikatowymi.
Rozmawiała Joanna Torsh