Uznani reporterzy Piotr Pytlakowski, Marcin Kołodziejczyk i Artur Domosławski byli bohaterami pierwszego dnia Ogrodów Polityki w Bibliotece Elbląskiej. Nie zabrakło historii zza kulis reporterskiego życia, a o szczegóły elblążanie dopytywali po spotkaniu. Zobacz więcej zdjęć.
Polska wzdłuż i wszerz
Opowiadali przede wszystkim o tym, jak to jest być reporterem. I to w „Polityce”, która ma redakcję w Warszawie, co może stanowić pokusę, by poruszać się w wygodnych i bliskich tematach stolicy. Ale właśnie za to cenimy „Politykę”, że opuszcza wygodną „warszafkę”, a dziennikarze w poszukiwaniu tematów zapuszczają się na głęboką czasami prowincję. - Nie da się napisać dobrego reportażu nie wstając zza biurka – Piotr Pytlakowski przytoczył banalną prawdę.
- Dwa dni temu byłem w Rabce. Miałem tam temat trochę historyczny: dzieci poholokaustowe, które w 1945r. zostały przywiezione do Rabki i umieszczone w sierocińcu, który następnie przez tzw. „żołnierzy wyklętych” został obrzucony granatami – Marcin Kołodziejczyk zdradził, nad czym pracował w ostatnim tygodniu. Co wynikło z wizyty w Rabce, będzie się można dowiedzieć w jednym z najbliższych numerów Polityki.
Piotr Pytlakowski ostatni tydzień spędził we Wrocławiu i Głubczycach, zbierając materiały do tekstu o brutalności policji. Artur Domosławski pracował nad „eksperymentem społeczno- politycznym” w Wenezueli.
Chciałem być muzykiem
Podczas spotkania nie zabrakło wspomnień o tym, jak reporterzy trafili do „Polityki”, która w tym roku świętuje swoje 60-lecie. Na przykład Piotr Pytlakowski karierę dziennikarską zaczynał w tygodniku „Nowa Wieś”, a w swoim życiu był m.in. konduktorem w wagonie sypialnym. Co ciekawe, za pierwszym razem do „Polityki” go nie przyjęli, potem sami zaproponowali pracę.
- Wcześniej chciałem być muzykiem, chodziłem do szkoły muzycznej, studiowałem filozofię, której nie skończyłem...W końcu skończyłem teatrologię; myślałem że będę pisał recenzje teatralne. Ale kiedy studiowałem na wydziale Wiedzy o Teatrze, okazało się, że najciekawszy teatr rozgrywa się na ulicy i jest to teatr polityczny. Zostałem reporterem politycznym, wycierałem korytarze sejmowe i rządowe. W pewnym momencie miałem dość powtarzalności sporów politycznych. Chciałem wychylić nos i głowę poza polskie podwórko, no ta zagranica mnie wciągnęła – wspominał Artur Domosławski. - Ameryka Łacińska stała się moją drugą ojczyzną.
Prowadząca spotkanie Ewa Wilk namawiała reporterów do podzielenia się z elblążanami anegdotami. - To historia jeszcze z czasów, kiedy pracowałem w „Nowej Wsi”. Pojechałem do wsi w województwie kieleckim. Facetowi ukradli konia, on o tym opowiadał, przeważnie o „didaskaliach” i komu o tym mówił. „Mówiłem o tym sołtysowi, dzielnicowemu”. Za każdym razem powtarzał „Staliśmy przy pompie”. Rozejrzałem się po obejściu, żadnej pompy nie widziałem. Pytam się więc: jaka pompa. „Jak to jaka – Adela Pompa, moja matka” - opowiadał Piotr Pytlakowski.
Żądza naprawiania świata
Ale nie samą „reporterką” żyją goście środowego spotkania w Bibliotece Elbląskiej. Piotr Pytlakowski wydał powieść osobistą„Wspomnienia konduktora wagonów sypialnych”. Marcin Kołodziejczyk jest autorem książkowego komiksu „Morze po kolana”, a Artur Domosławski ma na koncie m.in. „Wykluczonych”. - Tu się chyba ujawnił w tobie temperament publicystyczny. Jakaś żądza naprawy świata – pytała Ewa Wilk.
- Tam są dwa typy teksów. Relacje z lektur, które w jakiś sposób oświetlają z innej strony historie reporterskie. Drugi typ to są teksty, które się zrodziły z niepokoju związanego z pracą, którą wykonuję – odpowiedział Artur Domosławski.
Półtoragodzinne spotkanie minęło niczym chwila. Nie zostały poruszone wszystkie tematy, które interesowały stosunkowo licznie przybyłych elblążan. Ale po oficjalnym spotkaniu była okazja porozmawiać reporterami „twarzą w twarz”.
Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl jest patronem medialnym Ogrodów Polityki