- Chcę stworzyć coś, co będzie dopełnieniem repertuaru, którego nie robi nikt inny. Wierzę, że dzięki tej idei wzmocnimy pozycję teatru w mieście, regionie, kraju, a może nawet za granicą - mówi Paweł Kleszcz, od września dyrektor Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu. Rozmawiamy o tym, co piszczy na elbląskiej scenie.
- Popatrzyłem na rozkład ostatnich przedstawień Balladyny. Z wyjątkiem jednego, wszystkie spektakle grane były w dni powszednie o godzinie 10. Żeby pójść do elbląskiego teatru muszę wziąć dzień wolny? Dla kogo jest elbląski teatr?
- Jesteśmy jedynym teatrem w Elblągu. W związku z czym gramy dla każdego. Spektakle dla szkół są bardzo ważne: każdy teatr musi wychować sobie widza. Mamy nadzieję, że część uczniów połknie teatralnego bakcyla i będzie chodziła też na inne spektakle. Stąd też w naszym repertuarze np. bajki dla dzieci. Musimy zacząć od mądrych bajek, mądrych fars, żeby potem móc zaproponować np. Samuela Becketta, czy w przyszłym roku sięgnąć po Gombrowicza korzystając z pretekstu roku gombrowiczowskiego. Wracając do Balladyny: w niedzielę [8 października - przyp. SM] daliśmy publiczności możliwość zrobienia sobie zdjęć z aktorami. Okazało się to frekwencyjnym sukcesem. Trzeba jednak pamiętać, że wciąż jesteśmy w trakcie remontu. Tak naprawdę do dyspozycji mamy tylko Dużą Scenę. Doszło to tego, że na próby chodzimy do zaprzyjaźnionych instytucji, które dysponują odpowiednimi pomieszczeniami. Na szczęście w przyszłym roku otworzymy nową część naszej instytucji. Już dziś zapraszam na otwarcie. A niespodzianką będzie Stanisław Tym. Więcej nie powiem.
- Trochę mnie pan tym Stanisławem Tymem zaintrygował. A czego nowego możemy spodziewać się w tym sezonie?
- Dbamy o ciągłość repertuaru. Zobaczą Państwo tytuły już znane i nowe. Za chwilę wznawiamy „Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna”. 28 października premiera „Sługi Dwóch Panów“ w reżyserii Pawła Paszty. Kolejną premierą będą „Przyjazne Dusze” z Emilią Krakowską w obsadzie, w reżyserii znanego ze srebrnego ekranu Wojciecha Dąbrowskiego - zaplanowaną zgodnie z tradycją na sylwestrowy wieczór. Później planujemy otwarcie Małej Sceny ze wspomnianym Stanisławem Tymem. Razem z Marcinem Sławińskim szukamy farsy na wiosnę. Chyba z 12 tytułów już zdążyliśmy odrzucić, kiedy zespół nam mówił „Ale to już graliśmy, całkiem niedawno“. To całkiem niedawno, to niekiedy 20 lat, ale... chcemy pokazać tytuł, który jeszcze w elbląskim teatrze nie był grany.
Czwartą premierę przygotuje Igor Gorzkowski, a będzie to coś, czego w Elblągu jeszcze nie było - „Kto się boi Virginii Woolf?” Edwarda Albeego.
Dla dzieci szykujemy „Pinokia” w reżyserii Czarka Domagały. Występowałem w tym tytule u boku największych polskich aktorów. W listopadzie wraca „Skrzypek na dachu” - i tu jesteśmy pewni sukcesu frekwencyjnego, bilety schodzą jak świeże bułeczki. Wznowimy też „Opowieść wigilijną”. Za chwilę pojawi się repertuar na grudzień. W imieniu zespołu i swoim zapraszam serdecznie.
I już na przyszły sezon 2024/2025 Arkadiusz Klucznik przygotuje spektakl „Jentl”. Tytuł można kojarzyć z hollywoodzkim filmem, w którym tytułową rolę zagrała Barbara Streisand
W związku z tym, ze mamy wspaniałych i bardzo twórczych aktorów, planujemy również wprowadzić na scenę sztuki przygotowane w ramach inicjatyw aktorskich.
- A Mała Scena?
- Wszyscy chcieliby na niej pracować, bo jest po prostu piękna, kameralna również dająca większe szanse zapełnienia całej widowni. Każdy reżyser i aktor chciałby mieć widza bliżej siebie. Elbląska Duża Scena to jedna z największych scen w Polsce i jedna z większych widowni. Granie dla 500 i dla 200 osób, to jest ogromna różnica. To chociażby inny sposób emisji głosu. Na Dużej Scenie do wielu realizacji muzycznych musi być mikrofon. Na Małej można pokusić się o to, aby ten głos był prawdziwy, żeby było można czuć oddech. Repertuar do końca tego i następnego roku już mamy. Są też plany na kolejne lata, przedstawię je do końca roku.
- Z jednej strony rozumiem to, że teatr musi przynosić jakieś dochody. Z drugiej: czy czasami warto zrobić spektakl, który może „się nie sprzeda“, ale będzie wydarzeniem artystycznym?
- Każde udane wydarzenie artystyczne, gdzie umiemy odpowiedzieć sobie na pytania dla kogo je robimy, w jakim celu i jak, daje gwarancję również sukcesu finansowego. Teatry chcąc uniknąć ryzyka przygotowują premiery gwarantujące sukces, by mieć możliwość czasem podejmować ryzyko poszukiwań teatralnych. To jest polityka każdego mądrego teatru. Korzystając z „literatury lekkiej“ zarabiamy, aby co jakiś czas móc zagrać coś szlachetnego dla widzów, dla aktorów, i coś, co będzie jednocześnie dobrą propozycją dla widza, który lubi teatr bardziej wymagający
- Kiedy takiego spektaklu doczekamy się w elbląskim teatrze?
- Będziemy mieli takie dwa przedstawienia, a może nawet trzy - „Kto się boi Virginii Woolf?” Edwarda Albeego oraz sztukę opartą na opowiadaniu “Jentl, chłopak z jesziwy” Izaaka Bashevisa Singera. Planujemy też oryginalne otwarcie Małej Sceny. To, co w ostatnim czasie działo się w teatrze było zdeterminowane tym, że do dyspozycji była tylko jedna powierzchnia do działań repertuarowych, edukacyjnych, jakichkolwiek wydarzeń. Wiele organizacji prosi nas o otwarcie się na ich inicjatywy, ale my do końca roku mamy remont. Tak jak wspomniałem wcześniej: dziś próby robimy poza teatrem, bo tutaj nie ma gdzie. Nawet korytarz, gdzie były organizowane zajęcia edukacyjne dla dzieci nam wypadł, ponieważ jest tam przebudowa kabin.
- To zapytam też kiedy elbląski zespół przywiezie jakąś nagrodę z dowolnego festiwalu teatralnego?
- Na razie nie mamy spektaklu, z którym możemy gdzieś pojechać. Musimy zrobić coś nowego, premierowego, co warto pokazać na zewnątrz. Taka Balladyna jest w repertuarze od 2014 roku. Większość festiwali pyta się o nowości, co będziemy grali nowego, jaką premierę chcielibyśmy pokazać? Pytał o nas festiwal w Rzeszowie. Wysłaliśmy odpowiedź, ale na razie jeszcze za wcześnie, żeby mówić o szczegółach.
- We wrześniu, kiedy przedstawiał się Pan elbląskim dziennikarzom, zapowiedział Pan zwiększenie zespołu.
- Szukamy właśnie kolejnej młodej aktorki, która będzie grała rolę amantek. Mamy dojrzały zespół, a aktorów młodego pokolenia chcemy mieć więcej. To już nawet poprzedni dyrektor miał taki plan. Efektem tego jest zatrudnienie Faustyny Kazimierskiej. Kilka dni temu odbyły się przesłuchania mające na celu zatrudnienie drugiej aktorki młodego pokolenia, które będziemy kontynuować.
- To zapytam trochę przewrotnie: co elbląski teatr może zaoferować młodej aktorce?
- Z młodymi zawsze jest trudno: mogą dostać propozycję z filmu, z innego teatru. Ale młodzi aktorzy są chętni do pracy w naszym teatrze. Oferujemy pracę w doświadczonym zespole, możliwość grania w ciekawym repertuarze i mieszkanie w pięknym, rozwijającym się Elblągu. W takich teatrach jak elbląski młody aktor ma szansę dostać warsztat, którego nie dostanie w dużych ośrodkach. U nas Faustyna zagrała od razu główną rolę w „Balladynie“ świeżo po szkole. Za chwilę wystąpi w „Słudze dwóch panów“. Nie chcę za dużo zdradzać wszystkiego, ale ona w tej chwili próbuje w komedii dell‘arte, za chwilę będzie we współczesnej farsie, potem dostanie szansę we współczesnym dramacie. Myślę, że w większym teatrze nie dostałaby takiej szansy.
- Nie myślał Pan o tym, żeby w ramach edukacji teatralnej wejść we współpracę z Urzędem Miasta. I w ramach edukacji uczniowie elbląskich szkół musieliby, powiedzmy raz na pół roku przyjść na „normalne“ wieczorne przedstawienie w teatrze?
- Marzę o czymś takim. Urząd Miasta ma jednak ograniczone środki. Byłem już na rozmowach z prezydentem i z dyrektorem Departamentu Kultury. Jesteśmy w trakcie rozmów. Jednak projekty tego typu kierowane są głównie do organizacji pozarządowych. Czy w ogóle jako teatr będziemy mieli szansę na wystartowanie w takim projekcie? Zobaczymy.
- Na koniec jeszcze o pieniądzach. Kultura jest, bez względu na to kto sprawuje władzę, na jednym z ostatnich miejsc jeżeli chodzi o zaspokajanie jej potrzeb finansowych.
- Mamy problem z przejściem z jednego roku kalendarzowego w drugi związany z podatkiem VAT. Jest to połączone z inwestycjami, w których musimy partycypować w VAT. Dostaniemy jego zwrot, tylko najpierw musimy go zapłacić. I nie mamy z czego. Pomijamy fakt, że pożyczyć też nie ma specjalnie od kogo. Chodzi o niebotyczną dla nas sumę ponad 600 tysięcy złotych.
- Jednak jeszcze nie koniec naszej rozmowy. Co z Elbląską Wiosną Teatralną?
- Będzie. Nie mamy jeszcze sprecyzowanego terminu, bo wymaga to dogrania z gośćmi, którzy przyjadą. Jesteśmy w trakcie pierwszych rozmów. Mam ambicje ściągnąć duże nazwiska z monodramami. Potrzymajmy widzów w niepewności i nie odsłaniajmy wszystkich kart od razu. Podczas Elbląskiej Wiosny Teatralnej chciałbym oprócz przedstawień lekkich zaproponować spektakle dla bardziej wymagającej publiczności. Farsy w Elblągu goszczą stosunkowo często, natomiast szukamy czegoś, co będzie nowością i zaskoczeniem.
- Letni Salon Muzyczny w Bażantarni?
- Wszystko wskazuje na to, że będzie. Jesteśmy po rozmowach z Teresą Wojcinowicz z Elbląskiego Towarzystwa Kulturalnego i spodziewamy się, że ta inicjatywa będzie kontynuowana. Nie chcę likwidować rzeczy, które się przyjęły i mają swoja publiczność. Rozwijamy się i do tego, co już było, chcemy dodać coś nowego.
- Teatr jest jeden w Elblągu. Ale... do teatrów w Trójmieście jedzie się godzinę. Konkurujecie z kinem, ze Światowidem...
- Nie patrzę na to jak na konkurencję, wyścig. Chcę stworzyć coś, co będzie dopełnieniem repertuaru, którego nie robi nikt inny. Wierzę, że dzięki tej idei wzmocnimy pozycję teatru w mieście, regionie, kraju, a może nawet za granicą. Zapraszam widzów, śledźcie naszą stronę i social media. Czekamy na Was w teatrze.
- Dziękuję za rozmowę.