Rozmowa z Jackiem Nowińskim, dyrektorem Centrum Kultury "Światowid".
Minęło 13 lat od chwili, kiedy został pan szefem Elbląskiego Ośrodka Kultury - taką nazwę nosił wówczas "Światowid". Co uważa pan za swój sukces?
Uważam, że udało się zrobić bardzo wiele. Kiedy po raz pierwszy wszedłem do Elbląskiego Ośrodka Kultury, pamiętam potężne, ciężkie kraty, które oddzielały ośrodek od reszty świata i były zaciągane o piętnastej, piętnastej trzydzieści, gdy wszyscy udawali się do domów. Dziś nasza instytucja jest dla ludzi, klientów, elblążan. Nie pełni już roli ośrodka wsparcia dla placówek terenowych. Kto potrafił wyzyskać możliwości, jakie daje ustawa o prowadzeniu i organizacji działalności kulturalnej, ten zbudował instytucję o mocnych podstawach. Za swój najważniejszy sukces uważam to, że udało się nastawienie naszej instytucji na klienta. Instytucja kultury nie może dziś działać bez klienta. Z całą świadomością używam słowa „klient”, bo sądzę, że w placówkach kultury temu słowu powinny zostać przywrócone właściwe konotacje. „Klient” ma bowiem określone prawa, jakich nie ma „czytelnik”, „widz” czy „słuchacz”. Myślę, że jakość tego, co prezentowane było u nas kiedyś i tego, co jest prezentowane dziś - to są różne jakości. Chylę jednak czoło przed tym, co zrobili moi poprzednicy.
W jakiej kondycji zostawia pan "Światowid"?
Ubiegły rok był rokiem o najwyższym budżecie. Wprowadziliśmy znaczną ilość środków z zewnątrz. Musieliśmy wesprzeć się kredytem inwestycyjnym. Kredyt jest przeznaczony dla instytucji, które mają określone parametry finansowe. Słaba instytucja kredytu nie dostanie. Zapewniam też, że w tej chwili nie ma żadnego niebezpieczeństwa, że można by go nie spłacić - całość zobowiązań z tytułu spłat rat kredytu udaje się regulować z wpływów z jednego tylko kina.
Ile wynoszą zobowiązania?
Kredyt w wysokości miliona złotych wzięliśmy na 7 lat. Na modernizację pomieszczeń udało nam się pozyskać półtora miliona złotych bezzwrotnej pomocy w ramach kontraktu wojewódzkiego. Z własnych środków dodaliśmy do tego jeszcze 300 tysięcy złotych. To dużo - tyle, ile wynosi półtoraroczna spłata raty kredytu.
Co przed "Światowidem" w najbliższym czasie?
Miniony rok był rzeczywiście trudny ze względów logistycznych – głównie remontów. Teraz mamy już pełen komfort pracy - a przed nami dokończenie kontraktu wojewódzkiego. Wierzymy, że do trzeciego kwartału pojawi się winda i cały budynek zostanie udostępniony osobom niepełnosprawnym.
Przed panem objęcie nowego stanowiska. Czego można życzyć ośrodkowi, który pan zostawia?
Liczę - i mam na to zapewnienie marszałka, że zostanie przeprowadzony konkurs na dyrektora. Konkursy powinny być praktyką. Jestem zwolennikiem krótkich kadencji. W pewnym momencie człowiek traci siły, które mobilizują go do działania. Krótsze okresy dyrektorowania pozwalają rozliczać się z wykonanych zadań. Uważam też, że największym grzechem kultury w Polsce jest nastawienie na trwanie - i przetrwanie, na to, że jakoś to będzie. Środki na kulturę kurczą się, ale w ciągu ostatnich lat nie zmieniła się ani liczba, ani stan placówek. Jesteśmy jedną z nielicznych, która w ciągu tych lat dokonała totalnej modernizacji obiektu - od techniki akustycznej po komfortowe dla widza wnętrza. Inna sprawa, że do kontraktu wojewódzkiego mógł przystąpić każdy. My to zrobiliśmy, inni - nie.
Uważam, że udało się zrobić bardzo wiele. Kiedy po raz pierwszy wszedłem do Elbląskiego Ośrodka Kultury, pamiętam potężne, ciężkie kraty, które oddzielały ośrodek od reszty świata i były zaciągane o piętnastej, piętnastej trzydzieści, gdy wszyscy udawali się do domów. Dziś nasza instytucja jest dla ludzi, klientów, elblążan. Nie pełni już roli ośrodka wsparcia dla placówek terenowych. Kto potrafił wyzyskać możliwości, jakie daje ustawa o prowadzeniu i organizacji działalności kulturalnej, ten zbudował instytucję o mocnych podstawach. Za swój najważniejszy sukces uważam to, że udało się nastawienie naszej instytucji na klienta. Instytucja kultury nie może dziś działać bez klienta. Z całą świadomością używam słowa „klient”, bo sądzę, że w placówkach kultury temu słowu powinny zostać przywrócone właściwe konotacje. „Klient” ma bowiem określone prawa, jakich nie ma „czytelnik”, „widz” czy „słuchacz”. Myślę, że jakość tego, co prezentowane było u nas kiedyś i tego, co jest prezentowane dziś - to są różne jakości. Chylę jednak czoło przed tym, co zrobili moi poprzednicy.
W jakiej kondycji zostawia pan "Światowid"?
Ubiegły rok był rokiem o najwyższym budżecie. Wprowadziliśmy znaczną ilość środków z zewnątrz. Musieliśmy wesprzeć się kredytem inwestycyjnym. Kredyt jest przeznaczony dla instytucji, które mają określone parametry finansowe. Słaba instytucja kredytu nie dostanie. Zapewniam też, że w tej chwili nie ma żadnego niebezpieczeństwa, że można by go nie spłacić - całość zobowiązań z tytułu spłat rat kredytu udaje się regulować z wpływów z jednego tylko kina.
Ile wynoszą zobowiązania?
Kredyt w wysokości miliona złotych wzięliśmy na 7 lat. Na modernizację pomieszczeń udało nam się pozyskać półtora miliona złotych bezzwrotnej pomocy w ramach kontraktu wojewódzkiego. Z własnych środków dodaliśmy do tego jeszcze 300 tysięcy złotych. To dużo - tyle, ile wynosi półtoraroczna spłata raty kredytu.
Co przed "Światowidem" w najbliższym czasie?
Miniony rok był rzeczywiście trudny ze względów logistycznych – głównie remontów. Teraz mamy już pełen komfort pracy - a przed nami dokończenie kontraktu wojewódzkiego. Wierzymy, że do trzeciego kwartału pojawi się winda i cały budynek zostanie udostępniony osobom niepełnosprawnym.
Przed panem objęcie nowego stanowiska. Czego można życzyć ośrodkowi, który pan zostawia?
Liczę - i mam na to zapewnienie marszałka, że zostanie przeprowadzony konkurs na dyrektora. Konkursy powinny być praktyką. Jestem zwolennikiem krótkich kadencji. W pewnym momencie człowiek traci siły, które mobilizują go do działania. Krótsze okresy dyrektorowania pozwalają rozliczać się z wykonanych zadań. Uważam też, że największym grzechem kultury w Polsce jest nastawienie na trwanie - i przetrwanie, na to, że jakoś to będzie. Środki na kulturę kurczą się, ale w ciągu ostatnich lat nie zmieniła się ani liczba, ani stan placówek. Jesteśmy jedną z nielicznych, która w ciągu tych lat dokonała totalnej modernizacji obiektu - od techniki akustycznej po komfortowe dla widza wnętrza. Inna sprawa, że do kontraktu wojewódzkiego mógł przystąpić każdy. My to zrobiliśmy, inni - nie.
rozmawiała Agnieszka Jarzębska