UWAGA!

„Najlepiej odnajduję się w improwizacji”

 Elbląg, „Najlepiej odnajduję się w improwizacji”
Fot. Anna Dembińska

- Jakoś do 12. roku życia ta muzyka mnie jednak kompletnie nie interesowała – przyznaje nasz dzisiejszy rozmówca. Ostatecznie został pianistą, kompozytorem, producentem muzycznym, aranżerem... O jego muzycznej drodze, pracy producenta, zamiłowaniu do improwizacji i o paru innych muzycznych kwestiach rozmawiamy z Bartoszem Krzywdą.

- Dlaczego swoje życie związałeś z muzyką?

- Tata sobie wymyślił, że będę muzykiem, bo on miał niespełnione ambicje muzyczne. Posłał mnie do szkoły muzycznej w Elblągu. Jakoś do 12. roku życia ta muzyka mnie jednak kompletnie nie interesowała, w takim sensie, że nawet w szkole nie było jakiegoś większego entuzjazmu wśród nauczycieli, że mogę coś ciekawego zagrać... Sam też nie pałałem miłością do mojego instrumentu, a grałem na skrzypcach. To była potworność, największa kara. Samo to, że trzeba było je nosić, a co dopiero grać... Może to była kwestia repertuaru, bo dzieciaki jakoś średnio chcą wchodzić w tę muzykę klasyczną. Na skrzypcach nie było sukcesów, wręcz przeciwnie, same klęski. Nic nie zapowiadało tego, że będę muzykiem, poza tymi chwilami, gdy sam sobie coś grałem ze słuchu. Szczerze mówiąc myślałem, że to normalne, dopiero ktoś uświadomił mi, że ta umiejętność jest raczej rzadka. „Pitoliłem” więc na tych skrzypcach ze słuchu, ale programu szkolnego nie chciało mi się realizować, więc mnie ze skrzypiec wywalili i w wieku lat 12 trafiłem na perkusję. Wtedy perkusja była uznawana za taką zsyłkę dla najgorszych. Byłem najniżej w tym piekle muzycznej szkoły, a przynajmniej wtedy mi się tak wydawało, ale uczniowie tak to traktowali (śmieje się).

 

- I wtedy coś musiało „zaskoczyć”...

- Wtedy okazało się, że ta perkusja to fajna przygoda! Trochę muzyki rozrywkowej zaczęło się pojawiać w programie. Kotły, wibrafon, marimba, zestaw perkusyjny... Okazało się to wszystko dla mnie ciekawsze. Z innymi kolegami „na zesłaniu” zaczęliśmy grać, okazało się, że umiemy improwizować, poskładać jakąś harmonię... Założyliśmy pierwszy zespół, dostaliśmy wyróżnienie na festiwalu muzyki rozrywkowej, tutaj, w Elblągu... Kiedy otworzyłem się na to wszystko, kiedy wszedłem głębiej w takie rzeczy, jak improwizacja, kiedy zacząłem słuchać płyt, kiedy pojawiła się w moim życiu muzyka jazzowa, wszystko potoczyło się lawinowo. Nie było już odwrotu. Nie chcę powiedzieć, że szkoła mi pomogła albo przeszkodziła. Jest wielu muzyków bez szkoły i są świetni, a są ludzie, którzy mają papier, a w muzyce nie zostali. Sam dziś już nie umiem grać na perkusji, pojawiła się w pewnym momencie potrzeba gry na klawiszach i już zostałem przy tym.

 

- W mediach społecznościowych czytamy o Tobie: pianista, kompozytor, producent muzyczny, aranżer... W której z tych rzeczy jest najwięcej Bartka Krzywdy, w czym odnajdujesz się dziś najbardziej?

- To dobre pytanie, bo ja sam sobie je ostatnio zadaję. Ostatnio bardziej jestem producentem, chociaż nie cierpię tego słowa w odniesieniu do muzyki, a z drugiej strony trudno znaleźć lepsze. Producent to ktoś, kto po prostu produkuje muzykę, decyduje o tym, jak będzie wyglądał utwór od początku do końca. Zbiera skład, ustala aranżację, określa, kto jako artykulacją ma grać w studio, nadzoruje finalne brzmienie... Najwięcej jest więc we mnie ostatnio tego producenta, ale zaczyna mnie to już trochę nużyć. Siedzę w studiu, scalam elementy tej układanki, ale chyba najlepiej czuję się wtedy, kiedy gram i improwizuję. Czyli powracając do moich początków. W improwizacji, kiedy mogę pograć zupełnie „z czapy”, jestem w swojej bajce. Plan jest taki, żeby trochę zmniejszyć ilość tych producenckich działań, a znów nastawić się na grę. Producentem właściwie też zostałem niby na chwilę, z przypadku, bo nie było w pewnym momencie kogoś, kto wziąłby w studio te rzeczy w swoje ręce. „Dobra, Krzywda, weź to zrób. Najwięcej tu siedzisz, najwięcej entuzjazmu chyba masz do tej muzyki, zrób to, a my idziemy coś zjeść”. To było 20 lat temu i jakoś tak zostało...

 

- Część Twojej pracy to nadanie już gotowemu utworowi nowego charakteru, brzmienia...

- Aranżer dobiera skład instrumentalny, musi mieć pomysł, jak to wszystko ma zabrzmieć, ewentualnie wzoruje się na jakimś wykonaniu, rozpisuje nuty dla muzyków... Producent to w znacznej mierze właśnie aranżer.

 

- Wspominasz często o tym, jak ważna jest dla Ciebie improwizacja. To nie jest stresujące, gdy np. grasz z innymi na scenie, występujecie przed publicznością, a nie do końca wiadomo, jakie dźwięki z tej sceny popłyną?

- Dla mnie to najbardziej relaksująca forma grania. Jeżeli wychodzę na scenę, a jestem spięty, mam zagrać coś przygotowanego, ustalonego, to nie jest relaksujące. Gdy przychodzi moment na improwizację, zwłaszcza, gdy cały zespół ma w sobie tę swobodę, jest zupełnie inaczej. Przygotowany nutka w nutkę koncert jest czymś bezpiecznym, co też czasami lubię, ale gdy źle się z tym czuję, potrafię zrobić innym na scenie jakiegoś psikusa. Wtedy oni muszą się trochę skupić, zareagować i odpowiedzieć jakoś na to, co zaproponowałem, następuje interakcja, a ja właśnie do tego dążę jako muzyk.

 

- Na różnych polach swojej działalności muzycznej ciągle z kimś współpracujesz. Są w Twoim studiu profesjonaliści, są amatorzy. W czasie takiej współpracy w studiu nagrań jakoś ingerujesz w to, co oni chcą osiągnąć? Doradzasz, odradzasz, dodajesz coś od siebie, czy po prostu realizujesz ich zamysł?

- Bywa różnie. Jeśli ktoś ma gotowy pomysł, jak ma wygląda efekt końcowy i chce po prostu, żebym to nadzorował i pomógł zrealizować w profesjonalnych warunkach, to tak do tego podchodzę. Znacznie lepiej odnajduję się jednak w sytuacji, gdy ktoś przychodzi z jakimś materiałem i daje mi wolną rękę, żebym zaproponował, co z tym można zrobić, jak to ugryźć. Gdy mogę wymyślić od początku całe melodie, to już jest po prostu super (śmieje się). Czasem trzeba negocjować, dochodzi do burzliwych dyskusji, przecież każdy ma inną wrażliwość. Bywa, że gdy ktoś da mi wolną rękę, a potem słucha mojej propozycji, jest zdziwiony. Słyszę: „No fajnie, ale tutaj chyba trochę przegiąłeś, to miała być prosta piosenka, a tu dałeś jakieś solo na trąbce”. Cóż, wtedy trzeba to jakoś wypośrodkować, dogadać się (śmieje się).

 

- Trudno wskazać skład, muzyków, z którymi współpracowałbyś na stałe, tak na co dzień...

- Tak. Ludzie mi zarzucają: „Ej, Krzywda, ty zrobisz jedno, potem zaraz bierzesz się za następne”. A ja chyba potrzebuję tych zmian, to mnie jakoś nakręca. Chociaż może teraz jest czas na to, żeby rzeczywiście osiąść w jednym składzie, scalić coś towarzysko i muzycznie? Mnie zawsze potwornie nosiło, pojawiały się nowe pomysły, nowe osoby. Jestem typem, który lubi zmiany. Szukam wciąż czegoś nowego, ale może znajdę wreszcie coś, po czym nie będę już chciał ciągłych zmian?

 

- Zdradzisz trochę szczegółów na temat tego, czym muzycznie zajmiesz się w najbliższym czasie?

- Pewnie. W Elblągu powstał ze dwa lata temu zespół Trąba deluks. To jest rzecz, którą nie każda publiczność zniesie, bo to takie totalne dziwadło „jazzowo-folkowo-heavymetalowe” (śmieje się). Totalna abstrakcja, bardzo dziwna muzyka, a mnie to bardzo teraz kręci i wiem, że oni sami mają na to totalną zajawkę. Chciałbym z nimi przygotować fajny repertuar, nagrać klipy, a gdy sytuacja pozwoli, to ogrywać ten materiał w klubach jazzowych, na festiwalach... To mój obecny priorytet. Druga kwestia to współpraca z Hubertem Baumannem. On pisze teksty i gra na gitarze, ja komponuję i „produkuję”. Każdą piosenkę z naszego projektu chcemy zrealizować z innym wokalistą. Do tego dochodzi praca z dzieciakami w domach kultury, realizacja płyt dla różnych ludzi z ich własną muzyką... Na pewno chcę więcej czasu poświęcić na wspomniane już improwizowanie. Pojeździć na jamy, pograć z tymi, których dawno nie widziałem i spuścić trochę powietrza, które nagromadziło się we mnie podczas pracy w studiu...

rozmawiał Tomasz Bil

Najnowsze artykuły w dziale Kultura

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama