
O wielkich rolach, epizodach i o tym, że w teatrze mężczyźni mają łatwiej, rozmawiamy z elbląskim aktorem Jerzym Przewłockim. Na stronie Aktualności wybieramy najpopularniejszego aktora Teatru im. Sewruka.
Piotr Derlukiewicz: Jakie jest Pana najciekawsze doświadczenie zawodowe tego sezonu?
Jerzy Przewłocki: Najciekawsze doświadczenie w tym roku - muszę się zastanowić, bo ról było kilka. Wszystkie. Dla mnie nie ma lepszego lub gorszego doświadczenia, lepszej lub gorszej roli. Wszystkie role, także epizody, są równie ważne. Czy to będzie halabardnik na czwartym planie, czy Hamlet na pierwszym planie, równie poważnie traktuję te role. Bo to jest rola. Moje zadanie jest takie, żebym ja jako ten halabardnik zaistniał w pamięci widza. Jeśli widzowie mnie zauważą, to już będzie moje zwycięstwo. Bo grając duże role, ma się momenty lepsze, ma się gorsze, natomiast cały czas jest się na oczach widza. Natomiast jeśli się wychodzi w epizodziku, to ma się dwie-trzy minuty. Jeśli epizod jest dobrze zrobiony, to czasami ten epizod zostaje w pamięci widza, a główna rola schodzi na dalszy plan.
Czy jest rola, którą chciałby Pan zagrać na deskach elbląskiego Teatru? Rola, o której Pan marzy?
Te wymarzone role już zagrałem. A tych, które jeszcze chciałbym zagrać, już nie zagram, bo wiek już mi na to nie pozwala.
A jakie to były te wymarzone?
To była na przykład rola Semenki w „Śnie srebrnym Salomei”, król Klaudiusz w „Hamlecie”, Papkin w „Zemście”, Macky Majcher w „Operze za trzy grosze”. A tutaj, spośród elbląskich ról, bardzo sobie cenię z poprzednich sezonów rolę w spektaklu „Aktor” w reżyserii Mirosława Siedlera.
„Aktor” to jest jednak spektakl mało grany.
Bo to jest spektakl wymagający bardzo inteligentnego widza, w dodatku pasjonującego się tym, co aktorzy robią w teatrze na co dzień i co robią poza teatrem; jakie maja rozterki, fobie, pragnienia.
Mówił Pan o wieku aktora. Mężczyźni i tak mają na scenie znacznie lepiej niż panie, bo wiek specjalnie nie przeszkadza im w karierze. Jest wiele przykładów rozkwitu karier aktorów w wieku mocno już dojrzałym.
Mężczyźni mają lepiej, ponieważ tak autorzy piszą. Jeśli pan zwróci uwagę na dramaturgię światową i polską, prawie zawsze jest w utworze dramatycznym pięć-siedem ról męskich i jedna-dwie role kobiece. A tych kobiecych, i tak już nielicznych, najwięcej jest dla młodych i pań w średnim wieku. Starsze kobiety trudniej obsadzać.
Przed Panem jest więc jeszcze wiele atrakcyjnych ról.
Zgadzam się z tym, ale tych ról, które chciałbym zagrać, jednak już nie zagram z racji wieku, bo są to role dla młodych i „średniaków”, a ja się już nie zaliczam do „średniaków”.
Zmieniając temat - czy czuje się Pan już elblążaninem?
Tak, czuję się elblążaninem. Ja to miasto bardzo polubiłem, jak tylko się tu zaangażowałem. Widzę, jak to wszystko idzie do przodu, jak miasto się rozwija, zwłaszcza kultura się rozwija, wbrew temu, co mówią różni malkontenci.
Ale zdarzało się Panu, że, wychodząc na scenę, zerka Pan na widownię i jest zasmucony, że mało ludzi przyszło.
Od paru lat rzadko kiedy się zdarza, że widownia jest zapełniona tylko do połowy. Zwykle jest co najmniej 80-90 procent widzów i to przy tego typu widowni. Tu jest prawie 600 miejsc, to jedna z największych widowni teatralnych w Polsce. Choć trzeba przyznać, że wielka widownia trochę ogranicza nam ilość spektakli. Widownie w teatrach mają zwykle 250-300 miejsc, a my w Elblągu mamy 600 miejsc. My zagramy dziesięć spektakli, a teatr z mniejszą widownią zagra ich 20 - dla takiej samej liczby widzów.
Pozostałe rozmowy:
Leszek Czerwiński
Anna Gryszkiewicz
Mariusz Michalski
Marcin Tomasik
Tomasz Muszyński
Krzysztof Bartoszewicz
Jolanta Tadla
Anna Suchowiecka
Anna Iwasiuta
Jerzy Przewłocki: Najciekawsze doświadczenie w tym roku - muszę się zastanowić, bo ról było kilka. Wszystkie. Dla mnie nie ma lepszego lub gorszego doświadczenia, lepszej lub gorszej roli. Wszystkie role, także epizody, są równie ważne. Czy to będzie halabardnik na czwartym planie, czy Hamlet na pierwszym planie, równie poważnie traktuję te role. Bo to jest rola. Moje zadanie jest takie, żebym ja jako ten halabardnik zaistniał w pamięci widza. Jeśli widzowie mnie zauważą, to już będzie moje zwycięstwo. Bo grając duże role, ma się momenty lepsze, ma się gorsze, natomiast cały czas jest się na oczach widza. Natomiast jeśli się wychodzi w epizodziku, to ma się dwie-trzy minuty. Jeśli epizod jest dobrze zrobiony, to czasami ten epizod zostaje w pamięci widza, a główna rola schodzi na dalszy plan.
Czy jest rola, którą chciałby Pan zagrać na deskach elbląskiego Teatru? Rola, o której Pan marzy?
Te wymarzone role już zagrałem. A tych, które jeszcze chciałbym zagrać, już nie zagram, bo wiek już mi na to nie pozwala.
A jakie to były te wymarzone?
To była na przykład rola Semenki w „Śnie srebrnym Salomei”, król Klaudiusz w „Hamlecie”, Papkin w „Zemście”, Macky Majcher w „Operze za trzy grosze”. A tutaj, spośród elbląskich ról, bardzo sobie cenię z poprzednich sezonów rolę w spektaklu „Aktor” w reżyserii Mirosława Siedlera.
„Aktor” to jest jednak spektakl mało grany.
Bo to jest spektakl wymagający bardzo inteligentnego widza, w dodatku pasjonującego się tym, co aktorzy robią w teatrze na co dzień i co robią poza teatrem; jakie maja rozterki, fobie, pragnienia.
Mówił Pan o wieku aktora. Mężczyźni i tak mają na scenie znacznie lepiej niż panie, bo wiek specjalnie nie przeszkadza im w karierze. Jest wiele przykładów rozkwitu karier aktorów w wieku mocno już dojrzałym.
Mężczyźni mają lepiej, ponieważ tak autorzy piszą. Jeśli pan zwróci uwagę na dramaturgię światową i polską, prawie zawsze jest w utworze dramatycznym pięć-siedem ról męskich i jedna-dwie role kobiece. A tych kobiecych, i tak już nielicznych, najwięcej jest dla młodych i pań w średnim wieku. Starsze kobiety trudniej obsadzać.
Przed Panem jest więc jeszcze wiele atrakcyjnych ról.
Zgadzam się z tym, ale tych ról, które chciałbym zagrać, jednak już nie zagram z racji wieku, bo są to role dla młodych i „średniaków”, a ja się już nie zaliczam do „średniaków”.
Zmieniając temat - czy czuje się Pan już elblążaninem?
Tak, czuję się elblążaninem. Ja to miasto bardzo polubiłem, jak tylko się tu zaangażowałem. Widzę, jak to wszystko idzie do przodu, jak miasto się rozwija, zwłaszcza kultura się rozwija, wbrew temu, co mówią różni malkontenci.
Ale zdarzało się Panu, że, wychodząc na scenę, zerka Pan na widownię i jest zasmucony, że mało ludzi przyszło.
Od paru lat rzadko kiedy się zdarza, że widownia jest zapełniona tylko do połowy. Zwykle jest co najmniej 80-90 procent widzów i to przy tego typu widowni. Tu jest prawie 600 miejsc, to jedna z największych widowni teatralnych w Polsce. Choć trzeba przyznać, że wielka widownia trochę ogranicza nam ilość spektakli. Widownie w teatrach mają zwykle 250-300 miejsc, a my w Elblągu mamy 600 miejsc. My zagramy dziesięć spektakli, a teatr z mniejszą widownią zagra ich 20 - dla takiej samej liczby widzów.
Pozostałe rozmowy:
Leszek Czerwiński
Anna Gryszkiewicz
Mariusz Michalski
Marcin Tomasik
Tomasz Muszyński
Krzysztof Bartoszewicz
Jolanta Tadla
Anna Suchowiecka
Anna Iwasiuta
PD