Ukazała się książka o ponad 1000 monetach, medalach i banknotach, które od średniowiecza do II wojny światowej były bite Elblągu.
Jej autorami są dwaj trójmiejscy numizmatycy - Jarosław Dutkowski i Adam Suchanek, którzy materiałów szukali w kilkuset muzeach i prywatnych kolekcjach na całym świecie. Książka - katalog nosi tytuł "Corpus Nummorum Civitatis Elbingensis" – co oznacza: "całość mennictwa w danym mieście". To pierwsza od 150 lat – i jedyna pełna - próba opisania tego, co w elbląskich mennicach bito od średniowiecza. Obok opisów są także zdjęcia. Wiele monet zostało po raz pierwszy uwiecznionych na fotografiach.
Elbląg jako jedyne - obok Gdańska i Torunia - miasto dawnej Polski mogło bić własne monety, pod własnym herbem, od czasów Kazimierza Jagiellończyka.
- Elbląg bił monety prestiżowo, raczej po to, żeby zamanifestować swoje prawa w tej dziedzinie - mówią autorzy "Corpus...". - Stąd rzadkość elbląskich monet i ich wysokie ceny na aukcjach. W czasach Augusta III Sasa, kiedy na dobre rozpoczął się ruch kolekcjonerski, bito monety specjalne - ze złota, o wymyślnych kształtach i w niewielkiej ilości.
- Duże kolekcje monet były w posiadaniu elblążan, a i sami władcy wymieniali monety między sobą - mówi Adam Suchanek. - Dziś elbląskie monety można znaleźć m.in. w rosyjskim Ermitażu, w Wiedniu, w muzeach angielskich.
Najwięcej wybitych w Elblągu monet - lichych i o małych nominałach – jak mówią gdańscy numizmatycy - pozostało z okresu dwukrotnego panowania Szwedów. Specjalnych cen nie osiągają także bite w sporych nakładach monety krzyżackie. Jarosław Dutkowski i Adam Suchanek opowiadają, że w czasie pracy nad książką było sporo zaskoczeń, odkryć, które zadziwiły nawet ich - numizmatyków, od lat zajmujących się kolekcjonerstwem.
Okazało się np., że największa kolekcja monet szwedzkich znajduje się... w Finlandii; trafiła tam jako dar ich właściciela – Szweda. Odnaleźli także nieznany elbląski banknot z 1923 roku, o wartości 5 milionów marek.
- Wykryliśmy też fałszerstwo monety Augusta II, która była w katalogach numizmatycznych, a - jak się okazało - w rzeczywistości nigdy nie istniała - mówi Adam Suchanek. - Podobnie zresztą jak moneta Zygmunta I. To powodowało spore zamieszanie w gronie historyków, nam udało się wyjaśnić, jak naprawdę było.
- Była także sprawa talara z czasów Michała Korybuta Wiśniowieckiego - wybitego, jako prywatne przedsięwzięcie pewnego mincerza. Talar ten był potem wielokrotnie fałszowany, znamy jego wiele odmian. Oddzielanie sfałszowanych monet od oryginałów dało całą, wręcz sensacyjną historię, o której było głośno nie tylko w Polsce - dodaje Jarosław Dutkowski.
Do dziś elbląskich monet zachowało się jednak niewiele i są one – jak przekonują autorzy książki - najciekawsze m.in. z powodu tego, że bili je przedstawiciele różnych narodów - Polacy, Niemcy czy Szwedzi. Na aukcjach osiągają zawrotne ceny - nawet kilkuset tysięcy złotych. Najdroższe to talary i dukaty o wysokich nominałach. "Corpus Nummorum Civitatis Elbingensis" to drugi katalog prezentujący dzieje mennictwa danego miasta. Dwa lata temu gdańszczanie wydali książkę o monetach gdańskich, teraz zamierzają opisać toruńskie.
Elbląg jako jedyne - obok Gdańska i Torunia - miasto dawnej Polski mogło bić własne monety, pod własnym herbem, od czasów Kazimierza Jagiellończyka.
- Elbląg bił monety prestiżowo, raczej po to, żeby zamanifestować swoje prawa w tej dziedzinie - mówią autorzy "Corpus...". - Stąd rzadkość elbląskich monet i ich wysokie ceny na aukcjach. W czasach Augusta III Sasa, kiedy na dobre rozpoczął się ruch kolekcjonerski, bito monety specjalne - ze złota, o wymyślnych kształtach i w niewielkiej ilości.
- Duże kolekcje monet były w posiadaniu elblążan, a i sami władcy wymieniali monety między sobą - mówi Adam Suchanek. - Dziś elbląskie monety można znaleźć m.in. w rosyjskim Ermitażu, w Wiedniu, w muzeach angielskich.
Najwięcej wybitych w Elblągu monet - lichych i o małych nominałach – jak mówią gdańscy numizmatycy - pozostało z okresu dwukrotnego panowania Szwedów. Specjalnych cen nie osiągają także bite w sporych nakładach monety krzyżackie. Jarosław Dutkowski i Adam Suchanek opowiadają, że w czasie pracy nad książką było sporo zaskoczeń, odkryć, które zadziwiły nawet ich - numizmatyków, od lat zajmujących się kolekcjonerstwem.
Okazało się np., że największa kolekcja monet szwedzkich znajduje się... w Finlandii; trafiła tam jako dar ich właściciela – Szweda. Odnaleźli także nieznany elbląski banknot z 1923 roku, o wartości 5 milionów marek.
- Wykryliśmy też fałszerstwo monety Augusta II, która była w katalogach numizmatycznych, a - jak się okazało - w rzeczywistości nigdy nie istniała - mówi Adam Suchanek. - Podobnie zresztą jak moneta Zygmunta I. To powodowało spore zamieszanie w gronie historyków, nam udało się wyjaśnić, jak naprawdę było.
- Była także sprawa talara z czasów Michała Korybuta Wiśniowieckiego - wybitego, jako prywatne przedsięwzięcie pewnego mincerza. Talar ten był potem wielokrotnie fałszowany, znamy jego wiele odmian. Oddzielanie sfałszowanych monet od oryginałów dało całą, wręcz sensacyjną historię, o której było głośno nie tylko w Polsce - dodaje Jarosław Dutkowski.
Do dziś elbląskich monet zachowało się jednak niewiele i są one – jak przekonują autorzy książki - najciekawsze m.in. z powodu tego, że bili je przedstawiciele różnych narodów - Polacy, Niemcy czy Szwedzi. Na aukcjach osiągają zawrotne ceny - nawet kilkuset tysięcy złotych. Najdroższe to talary i dukaty o wysokich nominałach. "Corpus Nummorum Civitatis Elbingensis" to drugi katalog prezentujący dzieje mennictwa danego miasta. Dwa lata temu gdańszczanie wydali książkę o monetach gdańskich, teraz zamierzają opisać toruńskie.
AJ