Wybrałam się ostatnio z mężem do fryzjera, ale nie mogłam mu towarzyszyć w oczekiwaniu na swoją kolejkę, bo było z nami… dziecko.
Ponieważ mój mąż , jak większość mężów w dzisiejszych czasach, pracuje do późna, jedyną możliwością odwiedzenia fryzjera jest pójście do E. Leclerca. Radosnym krokiem wkroczyliśmy więc do marketu, kierując się wprost do „salonu”. A tu - niespodzianka. Na szklanych drzwiach znajduje się znak zakazu wprowadzania wózków niemowlęcych. Nie da się opisać zdumienia matki na wieść, że jej dziecko stawiane jest na równi z np. psem. Nie przekażę też słów, które cisnęły mi się w tym momencie na usta, bo były niecenzuralne. Ponieważ jestem osobą w miarę kulturalną, grzecznie się wycofałam, ale musiałam opuścić budynek marketu, gdyż moja córeczka nie była w stanie zrozumieć, dlaczego nie idziemy z tatą, i darła się wniebogłosy.
Ktoś mi zaraz powie, że przecież można wyjąć dziecko z wózka i zabrać na rękach. Tak, tylko w przypadku większości osesków sprawa jest z góry przegrana: raz wyjęte z wózka dziecko niekoniecznie będzie chciało do niego wrócić. Poza tym dla raczkującego bądź zaczynającego właśnie chodzić szkraba tego typu miejsce pełne jest fascynujących, nowych rzeczy wartych obejrzenia, a ani włażące wszędzie maleństwo, ani tym bardziej biegająca za nim w popłochu mamusia raczej nie pomogą fryzjerom w pracy.
A co, jeśli mama przyjdzie z dzieckiem sama? Czy na czas strzyżenia ma sobie posadzić dziecko na kolana? Może pójdziemy dalej tym tropem i zabronimy wprowadzania wózków do wszystkich sklepów i nasze dzieci, podobnie jak wspomniane wcześniej pieski, po prostu będą na nas czekać przywiązane do słupków?
Autorowi znaku, który tak bardzo zwrócił moją uwagę, szczerze gratuluję - polityka prorodzinna godna naszych polityków.
Ktoś mi zaraz powie, że przecież można wyjąć dziecko z wózka i zabrać na rękach. Tak, tylko w przypadku większości osesków sprawa jest z góry przegrana: raz wyjęte z wózka dziecko niekoniecznie będzie chciało do niego wrócić. Poza tym dla raczkującego bądź zaczynającego właśnie chodzić szkraba tego typu miejsce pełne jest fascynujących, nowych rzeczy wartych obejrzenia, a ani włażące wszędzie maleństwo, ani tym bardziej biegająca za nim w popłochu mamusia raczej nie pomogą fryzjerom w pracy.
A co, jeśli mama przyjdzie z dzieckiem sama? Czy na czas strzyżenia ma sobie posadzić dziecko na kolana? Może pójdziemy dalej tym tropem i zabronimy wprowadzania wózków do wszystkich sklepów i nasze dzieci, podobnie jak wspomniane wcześniej pieski, po prostu będą na nas czekać przywiązane do słupków?
Autorowi znaku, który tak bardzo zwrócił moją uwagę, szczerze gratuluję - polityka prorodzinna godna naszych polityków.