Dwa pokolenia kobiet. Z innych światów. Pozornie różne, a jednak wiele je łączy. A na pewno jedno. Nasze miasto. Jak potoczyło się życie elblążanek, które przed laty opuściły nasze miasto? Jak żyje się w nim współczesnym elblążankom? O tym w najnowszej książce Agnieszki Kopczyńskiej.
Agnieszka Kopczyńska: - Podczas muzealnego projektu "Świadectwa" poznałam bardzo wielu dawnych elblążan i elblążanek. Te rozmowy mnie zainspirowały. Były to często wielogodzinne wywiady. Te wszystkie zwierzenia zostały w mojej głowie i przez kilka lat często o tym myślałam. Żal mi było dwóch kwestii. Po pierwsze zdawałam sobie sprawę z tego, że ci ludzie niedługo umrą, już zaczynają umierać, bo jest to pokolenie wojenne. Po drugie ich mózgi są tak ogromnymi bankami wiedzy na temat dawnego Elbląga, że pomyślałam sobie, że trzeba to jakoś wykorzystać. Jako że zaprzyjaźniłam się z ludźmi, z którymi rozmawiałam i przez ostatnie lata byłam z nimi w kontakcie, szczególnie z kobietami, a podczas naszych kolejnych rozmów okazało się, że mają one bardzo ciekawe życiorysy, wpadłam na pomysł, by napisać książkę.
- Spotykałyście się tutaj w Elblągu?
- Tak, bo one regularnie odwiedzają nasze miasto. Pani Sabine Hetz ma nawet swoje mieszkanie w Elblągu. Z jedną z Niemek przeprowadzam wywiady mailowo. Wszystkie zafascynowały mnie jako kobiety, a że tematyka kobieca jest mi bardzo bliska, a z wykształcenia jestem kulturoznawczynią, gdy tylko pojawiła się w mediach informacja o stypendium kulturalnym, to wpadałam na pomysł, że napiszę książkę. Niemki od razu wyraziły chęć uczestnictwa w tym projekcie.
- Poszłaś jeszcze o krok dalej. Bohaterkami Twojej książki będą również współczesne elblążanki.
- Wpadłam na pomysł, by niemieckie kobiety, które mają teraz ok. 80 lat, porozmawiały z kobietami, które teraz żyją tu w Elblągu, tu się rozwijają, tworzą to miasto.
- Na jakiej zasadzie dobierałaś Polki?
- Subiektywnie. Są to kobiety pod czterdziestkę. Kobiety, które znam, które mi imponują, które w moim przekonaniu robią bardzo fajne rzeczy w Elblągu i chcę, żeby pozostałe elblążanki się o tym dowiedziały. Moimi bohaterkami będą prawdopodobnie cztery Polki i cztery Niemki.
- Czy podczas tych rozmów coś Cię zaskoczyło?
- Czasami powstają zaskakujące sytuacje. Okazuje się, że w niektórych kwestiach i Niemki i Polki mają bardzo podobne podejście albo okazuje się, że mają bardzo podobne inspiracje czy to estetyczne czy modowe. Niektóre mają też podobne życiorysy, bo na przykład miały bardzo podobne ambicje. Utworzyły się więc takie pary. Nagle okazuje się, że kobiety, które urodziły się w zupełnie różnych czasach, są w zupełnie innym wieku, posługują się innym językiem, bardzo dużo łączy. Powstają ciekawe analogie między nimi.
- Nie myślałaś o zorganizowaniu polsko-niemieckiego babskiego wieczoru?
- Już na tym etapie książki moje rozmówczynie kontaktują się między sobą czy to mailowo czy wyrażają chęć spotkania. Jedna z Polek już teraz koniecznie chce się spotkać z jedną z Niemek. Dzieje się tak, ponieważ ja opowiadam im o nich wzajemnie. Ten projekt żyje już komunikacją w trakcie jego realizacji. Czasami Polki zadają mi pytania na temat życia Niemek w starym Elbingu. Interesuje je na przykład kuchnia dawnego Elbląga. Jak ludzie kiedyś jedli, jak gotowali. Jednak moja książka, jak już wspomniałam, nie koncentruje się na życiu dawnych elblążan, bo to zostało świetnie przedstawione na wystawie w muzeum. Bardziej bazuję na kobiecych tematach. Jest to książka o ludziach, nie jest to książka historyczna. To jest książka o fajnych osobowościach, już teraz widzę, że o życiu każdej z tych kobiet można by było napisać osobną książkę. Na przestrzeni ich życia wydarzały się wręcz niewiarygodne rzeczy. Mam nadzieję, że uda mi się to przełożyć na formę książki, by czytelnik był zafascynowany tymi kobietami tak, jak ja jestem zafascynowana.
- Na jakim etapie jest obecnie Twoja praca?
- Przeprowadziłam już większość wywiadów, większość niemieckich mam już przetłumaczonych. Książka powstanie w polskiej wersji językowej, być może z czasem uda mi się stworzyć niemieckojęzyczną wersję. Potem rozpocznie się praca syntetyzująca. Chcę ją poprowadzić w postaci rozmowy, która by się odbyła, gdyby te kobiety faktycznie się spotkały na kawie. Później czeka mnie jeszcze poprawianie tekstu pod względem stylistycznym. Projekt książkowy wraz z działaniami edukacyjnymi, które już planuję, zostanie zrealizowany w ramach Stypendium Kulturalnego.
- Jakie tematy poruszasz w tych rozmowach?
- Zagłębiam się w poglądy moich rozmówczyń. Poruszam tematy światopoglądowe, rozmawiamy też o typowo babskich rzeczach takich jak kosmetyki. Jedna z moich rozmówczyń wspomina kosmetyki, których używała jej mama w starym Elbingu. Niektóre z nich pamiętają zapach kremu z tamtych lat, który był wsmarowywany w ich skórę, gdy jeździły do Krynicy Morskiej. Są to impresje z przeszłości połączone z ich dzisiejszymi fascynacjami czy przekonaniami. Zadawałam im też pytania o atrakcyjność kobiecą. Co one robią, by czuć się dobrze w swojej skórze albo jakie znaczenie ma dla nich pewność siebie, co wpływało na tę pewność siebie? Co odgrywało w ich życiu zawodowym najważniejszą rolę? Jaki wpływ na nie miało wychowanie? Czy żałują czegoś w życiu? Jakie są ich relacje rodzinne? Jak rozumieją partnerstwo? Czy istnieje coś takiego jak solidarność kobieca? Czy może solidarność nie ma płci? Pojawiają się też trudne tematy.
- Wspominałaś, że są to różne osobowości, różne życiorysy, czyli... ?
- Są kobiety, które są matkami, są kobiety i te polskie i te niemieckie, które dzieci nie mają. Są kobiety bardzo aktywne zawodowo, takie, które zrobiły karierę. Są też takie, które z kariery zrezygnowały na rzecz rodziny. Są matki, które często napotykały różne trudności związane z niepełnosprawnością dziecka. Jest też pani, która tworzyła zręby organizacji działającej na rzecz osób z autyzmem. Kobiety te mają inne poglądy, inaczej wyglądają, mają inny styl. Niemieckie kobiety nadal są bardzo aktywne. Jedna z pań studiuje historię, druga prowadzi warsztaty artystyczne w odległych zakątkach świata m.in. w Japonii. Z kolei polskie kobiety robią tu w Elblągu bardzo dużo ciekawych rzeczy.
- Czy te rozmowy dają coś tylko Tobie czy też może Twoim rozmówczyniom?
- To niesamowite, bo otrzymuję informację zwrotną, że dzięki tym rozmowom udało im się usystematyzować swoje dotychczasowe życie. Dzięki tym wywiadom zaczynają sobie zdawać sprawę, że robią bardzo fajne rzeczy. Jakby rozmowa sama w sobie była już wartością, która sprawia, że człowiek analizuje swoje dotychczasowe życie. Patrzy na nie inaczej niż do tej pory. Wyrabia w sobie uważność na swoje życie. Miałam wrażenie, że na przestrzeni naszej rozmowy, one sobie uświadomiły różne rzeczy. Ta rozmowa budziła w nich refleksje.
- W książkę wkładasz ogrom pracy. To praca non profit. Skąd znajdujesz na to czas?
- Od dawna miałam poczucie, że chcę dołożyć swoją małą cegiełkę w porozumienie polsko – niemieckie. Mam poczucie powinności jako elblążanka, bo czuję się elblążanką. Nasza identyfikacja z miastem, z jego kulturą, z jego przeszłością i teraźniejszością to spory problem. Chciałam jakoś przyłożyć się do tego, aby było w tym względzie lepiej.
- Co sądzą Niemki, o nas, Polkach?
- Pani Hetz mówiła mi o szczególnych rysach twarzy osób, które pochodzą z tych terenów. Z kolei tata tak jej opowiadał o Polkach: "Polki mogłyby założyć na siebie worek od kartofli i tak będą wyglądały jakby były w paryskiej kreacji". To niesamowite, jak to, co usłyszały w dzieciństwie, przekłada się na ich postrzeganie później. Jedna z Niemek mieszkająca w Szwajcarii powiedziała mi, że jak widzi na ulicy kobietę, która pięknie wygląda, od razu wydaje się jej, że jest to Polka.