Czy w Elblągu są takie miejsca, w które bez problemu może wejść mama z małym dzieckiem czy wózkiem, nie obawiając się, że będzie przeszkadzać innym? Czy można normalnie skorzystać z usług fryzjera, kosmetyczki, załatwić sprawę w banku, mając ze sobą malucha?
Zainspirowała mnie opowieść koleżanki, która zbulwersowana wróciła z jednego z elbląskich banków. Była tam z małym dzieckiem, czekała grzecznie w kolejce, a obok niej siedział jej mały synek. Niestety, kolejka, jak to bywa, była długa, a dziecko zaczęło się nudzić i biegać w kółko. Znajoma próbowała je uspokoić, ale który maluch może usiedzieć grzecznie w miejscu dłużej niż kilka, kilkanaście minut? Na pewno nie potrafi tego energiczny dwulatek. Dziewczynie inni klienci zwrócili uwagę, że dziecko źle się zachowuje i nie powinna z nim przychodzić do takiej placówki, jak bank. Nikt z obsługi nie stanął w jej obronie, a ona wyszła z niczym, mimo iż sprawa była pilna. Nie chciała przeszkadzać innym i czuć się jak ktoś, kto znalazł się o złym czasie w złym miejscu. Ma problem, bo zajmuje się dzieckiem sama, nie ma do pomocy babci, niańki, dziadka, a ojciec dziecka wraca do domu po 18-tej.
Wszystkie albo prawie wszystkie matki rozumieją przecież, że nie każdemu musi się podobać towarzystwo rozbrykanego malucha. Nikt nie lubi jeść romantycznej kolacji, gdy obok biega dziecko i krzyczy w niebogłosy. To naturalne. Nie każdemu podoba się, że po banku biega jakiś maluch czy w gabinecie fryzjerskim głośno bawi się samochodami. Jednak co w takim razie mają zrobić mamy, które nie mają komu podrzucić dziecko? Nie czesać się, nie chodzić do kosmetyczek, nie załatwiać spraw w bankach? Najlepiej by było, gdyby siedziały w domu i grzecznie wychowywały dziecko, wychodząc ewentualnie na plac zabaw czy do parku. A przecież matka to wciąż kobieta! I nawet, jeśli „tylko”, jak powiedzą niektórzy, wychowuje dziecko, ma też inne sprawy i chce się nimi zająć. Niestety, niektóre muszą zajmować się tymi sprawami razem ze swoimi pociechami. Co nie jest wcale takie proste.
A przecież wystarczyłoby stworzyć mały kącik dla dziecka. Kupić krzesełka, kilka kolorowanek, kredki czy gry planszowe. W banku, u kosmetyczki czy w restauracji. Nie chodzi o izolację rodziców z małymi dziećmi, ale znalezienie złotego środka, który zadowoli i tych, którzy dzieci nie chcą widzieć w swoim towarzystwie, i rodziców przedszkolaków czy młodszych maluchów.
Czy takie miejsca, przyjazne dziecku, są w naszym mieście? Czy jest nim tylko Carrefour z „piłeczkami”? W jednej z elbląskich siłowni jest podobne miejsce, ale…od dawna nieczynne. Mało kto przejmuje się rodzicami maluchów, a przecież jest ich coraz więcej, gdyż właśnie rodzą kobiety z tzw. wyżu demograficznego - urodzone na początku lat 80-tych. Czy nasze miasto jest przyjazne matkom małych dzieci? Jakie miejsca powinny takie być? Które dziennikarze powinni odwiedzić i dowiedzieć się, dlaczego rodzice są tam dyskryminowani? Czekamy na Wasze głosy!
Wszystkie albo prawie wszystkie matki rozumieją przecież, że nie każdemu musi się podobać towarzystwo rozbrykanego malucha. Nikt nie lubi jeść romantycznej kolacji, gdy obok biega dziecko i krzyczy w niebogłosy. To naturalne. Nie każdemu podoba się, że po banku biega jakiś maluch czy w gabinecie fryzjerskim głośno bawi się samochodami. Jednak co w takim razie mają zrobić mamy, które nie mają komu podrzucić dziecko? Nie czesać się, nie chodzić do kosmetyczek, nie załatwiać spraw w bankach? Najlepiej by było, gdyby siedziały w domu i grzecznie wychowywały dziecko, wychodząc ewentualnie na plac zabaw czy do parku. A przecież matka to wciąż kobieta! I nawet, jeśli „tylko”, jak powiedzą niektórzy, wychowuje dziecko, ma też inne sprawy i chce się nimi zająć. Niestety, niektóre muszą zajmować się tymi sprawami razem ze swoimi pociechami. Co nie jest wcale takie proste.
A przecież wystarczyłoby stworzyć mały kącik dla dziecka. Kupić krzesełka, kilka kolorowanek, kredki czy gry planszowe. W banku, u kosmetyczki czy w restauracji. Nie chodzi o izolację rodziców z małymi dziećmi, ale znalezienie złotego środka, który zadowoli i tych, którzy dzieci nie chcą widzieć w swoim towarzystwie, i rodziców przedszkolaków czy młodszych maluchów.
Czy takie miejsca, przyjazne dziecku, są w naszym mieście? Czy jest nim tylko Carrefour z „piłeczkami”? W jednej z elbląskich siłowni jest podobne miejsce, ale…od dawna nieczynne. Mało kto przejmuje się rodzicami maluchów, a przecież jest ich coraz więcej, gdyż właśnie rodzą kobiety z tzw. wyżu demograficznego - urodzone na początku lat 80-tych. Czy nasze miasto jest przyjazne matkom małych dzieci? Jakie miejsca powinny takie być? Które dziennikarze powinni odwiedzić i dowiedzieć się, dlaczego rodzice są tam dyskryminowani? Czekamy na Wasze głosy!