Jesień, zima, a potem przesilenie wiosenne to dni, w których depresja zbiera swoje największe żniwo. Chorują, wbrew pozorom, nie tylko „smutasy”. Zapada na nią coraz więcej młodych, wydawałoby się, szczęśliwych i radosnych osób, a w tym coraz więcej kobiet. Czy z depresją da się wygrać?
Zanim cokolwiek powiemy o depresji, trzeba ją najpierw zdiagnozować. Bo czy to, że ktoś jest smutny i przygnębiony, musi oznaczać, że cierpi na tę chorobę? Niekoniecznie. Gorsze dni, obniżony nastrój to część naszego życia. Nikt nie jest radosny 24 godziny na dobę. Jeśli jednak smutek zaczyna być niepokojący, nic go nie potrafi rozjaśnić, a człowiek, który do tej pory tryskał energią, stał się przygnębionym, małomównym introwertykiem, wtedy można mieć podstawy do niepokoju.
Depresja to długotrwały stan obniżonego nastroju, ale nie tylko. Ta choroba ma całą masę innych objawów, także związanych z samopoczuciem fizycznym. Podejrzewać depresję możemy, gdy osoba, która dotąd była normalnie, pozytywnie nastawiona do życia, nagle staje się kimś zupełnie innym. Ta choroba to wielki smutek wżerający się w duszę, który nie zawsze musi mieć konkretną, łatwą do określenia przyczynę. Równie dobrze na depresję może zapaść ktoś, kto stracił kogoś bliskiego, jak ktoś, kto zmienił „tylko” miejsce zamieszkania i czuje się samotny. Czasami czynniki przyczyniające się do rozwoju choroby są niezauważalne.
To bardzo ciężki stan, w którym nic nie cieszy, nie sprawia przyjemności. Dotychczasowe hobby, aktywności nie przynoszą radości. Nie ma się ochoty na spotykanie ze znajomymi, nawet poranna pobudka zaczyna być przykrym obowiązkiem, którego chciałoby się uniknąć. Nie ma się ochoty na zbliżenia z ukochaną osobą, seks to dawno zapomniana aktywność. Nic nie daje satysfakcji ani radości. Z czasem pojawiać się mogą bardzo groźne myśli samobójcze. Zdarza się, że chorzy na depresję stosują samookaleczenie jako jedyne lekarstwo, wentyl, który pozwala im cierpieć fizycznie, a nie - psychicznie.
Jednak depresja daje często objawy, które mogą być mylone z chorobami fizycznymi, jak nawet zatrucie żołądkowe czy grypa. Obniżony nastrój łączy się bowiem w tej chorobie z dolegliwościami ze strony układu pokarmowego, a również z bólami i zawrotami głowy, brakiem apetytu, trudnościami w zasypianiu i koncentracji. Depresja zabiera całą radość życia i do tego boli również fizycznie.
Gdy okazuje się, że ktoś bliski, a może ty sama, cierpisz na depresję, przypuszczasz, że tak może być, nie ma na co czekać. Wizyta u psychiatry nie jest bolesna, a stereotypy, że to lekarz dla „wariatów”, dawno trzeba włożyć między bajki. Depresja zabija i nie jest to pusty truizm. Nieleczona prowadzi do samobójstwa, a wcześniej ze zdrowego człowieka może zrobić chodzący wrak.
Nie wolno jej lekceważyć ani czekać, aż sama przejdzie. Jeśli stan pogarsza się z dnia na dzień, nic już nie cieszy, a śmierć zaczyna wydawać się jedynym rozwiązaniem problemów, należy podjąć jedyną rozsądną w tym wypadku decyzję i szybko iść do lekarza. Leczenie depresji jest dwustronne, zarówno przy pomocy leków, jak i terapii. Jeśli jest zastosowane odpowiednio szybko i dobrze dobrane do stanu pacjenta, ulgę można poczuć już po kilku tygodniach.
Depresja to długotrwały stan obniżonego nastroju, ale nie tylko. Ta choroba ma całą masę innych objawów, także związanych z samopoczuciem fizycznym. Podejrzewać depresję możemy, gdy osoba, która dotąd była normalnie, pozytywnie nastawiona do życia, nagle staje się kimś zupełnie innym. Ta choroba to wielki smutek wżerający się w duszę, który nie zawsze musi mieć konkretną, łatwą do określenia przyczynę. Równie dobrze na depresję może zapaść ktoś, kto stracił kogoś bliskiego, jak ktoś, kto zmienił „tylko” miejsce zamieszkania i czuje się samotny. Czasami czynniki przyczyniające się do rozwoju choroby są niezauważalne.
To bardzo ciężki stan, w którym nic nie cieszy, nie sprawia przyjemności. Dotychczasowe hobby, aktywności nie przynoszą radości. Nie ma się ochoty na spotykanie ze znajomymi, nawet poranna pobudka zaczyna być przykrym obowiązkiem, którego chciałoby się uniknąć. Nie ma się ochoty na zbliżenia z ukochaną osobą, seks to dawno zapomniana aktywność. Nic nie daje satysfakcji ani radości. Z czasem pojawiać się mogą bardzo groźne myśli samobójcze. Zdarza się, że chorzy na depresję stosują samookaleczenie jako jedyne lekarstwo, wentyl, który pozwala im cierpieć fizycznie, a nie - psychicznie.
Jednak depresja daje często objawy, które mogą być mylone z chorobami fizycznymi, jak nawet zatrucie żołądkowe czy grypa. Obniżony nastrój łączy się bowiem w tej chorobie z dolegliwościami ze strony układu pokarmowego, a również z bólami i zawrotami głowy, brakiem apetytu, trudnościami w zasypianiu i koncentracji. Depresja zabiera całą radość życia i do tego boli również fizycznie.
Gdy okazuje się, że ktoś bliski, a może ty sama, cierpisz na depresję, przypuszczasz, że tak może być, nie ma na co czekać. Wizyta u psychiatry nie jest bolesna, a stereotypy, że to lekarz dla „wariatów”, dawno trzeba włożyć między bajki. Depresja zabija i nie jest to pusty truizm. Nieleczona prowadzi do samobójstwa, a wcześniej ze zdrowego człowieka może zrobić chodzący wrak.
Nie wolno jej lekceważyć ani czekać, aż sama przejdzie. Jeśli stan pogarsza się z dnia na dzień, nic już nie cieszy, a śmierć zaczyna wydawać się jedynym rozwiązaniem problemów, należy podjąć jedyną rozsądną w tym wypadku decyzję i szybko iść do lekarza. Leczenie depresji jest dwustronne, zarówno przy pomocy leków, jak i terapii. Jeśli jest zastosowane odpowiednio szybko i dobrze dobrane do stanu pacjenta, ulgę można poczuć już po kilku tygodniach.