Coraz więcej par decyduje się na ślub cywilny. Także elbląski USC ma sporo pracy i w niektóre soboty panny młode mijają się przy wejściu do niewielkiej sali, tak wiele jest chętnych.
Dlaczego tak się dzieje? Powody są różne. Niektórzy nie mogą brać ślubu kościelnego z prozaicznego powodu; są rozwodnikami i nie mają szans na uzyskanie unieważnienia małżeństwa zawartego przed ołtarzem lub po prostu im na tym nie zależy. Inni, niewierzący czy też niepraktykujący, uważają, że branie ślubu kościelnego w ich przypadku to zwykła hipokryzja, a oni chcą być uczciwi. Są również tacy, którzy z różnych względów rezygnują ze ślubu konkordatowego i pobierają się dwa razy. Raz w kościele, a raz w urzędzie.
Rozwodników przybywa z każdym rokiem, to wyraźnie widać w statystykach podawanych przez Biuletyn Demograficzny 2007, który mówi, iż w naszym województwie w roku 2000 było 1847, za to sześć lat później aż 3480 rozwodów, jest to więc spora różnica. Stąd też wzrost liczby ślubów niekonkordatowych. Nowożeńcy wstępują w związek małżeński kolejny raz, ale tym razem przysięgają sobie miłość przed urzędnikiem, a nie księdzem.
Jest też inny powód. Ateistów czy wyznawców innych religii oraz ludzi, dla których kościół nie jest tak istotny, również przybywa. Coraz więcej młodych nie chce przysięgać sobie miłości przed Bogiem, w którego nie wierzą, lub w kościele, którego zasad nie akceptują. Dlatego wierni swoim poglądom i zasadom wybierają ślub w urzędzie stanu cywilnego.
Są jednak i tacy, którzy z różnych powodów biorą ślub dwa razy. Jedni, bo zależy im na szybkim ślubie, wybierają najpierw cywilny, bez wesela i z minimalna liczbą gości, a kościelny odkładają na później. Inni, chociaż tych jest zdecydowanie mniej, z potrzeby podwójnej ceremonii. - Żeby mieć dwie sukienki, dwie świadkowe i dwa razy przysięgać sobie miłość - mówi panna młoda, która nie chce mieć tylko jednego ślubu.
Czy taki ślub jest gorszy, mniej uroczysty i wartościowy? Wciąż panuje przekonanie, że tak właśnie jest, że to „tylko” cywilny, więc się nie liczy. Takie podejście jest bardzo przykre dla wszystkich, którzy z jakichś powodów wybrali właśnie ten sposób wejścia w stan małżeński. Ola, która nie ma zamiaru swojej miłości udowadniać przed ołtarzem, mówi, że „cywil” był dla niej wielkim, ważnym i wzruszającym przeżyciem. - Mama się popłakała, mi drżał głos ze wzruszenia. Kocham mojego męża i co za różnica, czy powiedzieliśmy sobie tak w kościele, do którego jesteśmy nastawieni sceptycznie, czy w urzędzie. Przecież liczy się miłość i to, że naprawdę chcemy być razem, a nie msza, biała suknia i welon!
Ślub cywilny ma swoje wady, nie ma co ukrywać. Jest krótszy, trudno o wybór miejsca, w którym taki ma się odbyć. Z drugiej strony, można próbować starać się o pozwolenie na ślub w plenerze, poza siedzibą USC, dzięki czemu ceremonia może być naprawdę wyjątkowa, jak również spróbować pokusić się o dodanie do przysięgi „urzędowej” własnych słów. Urzędnicy zazwyczaj są uprzejmi, sympatyczni, rozumieją powagę i podniosłość chwili i starają się spełnić swój obowiązek jak najlepiej. To, że ślub jest cywilny, nie może oznaczać, że jest gorszy. Jest inny, ale nie znaczy to przecież, że mniej ważny.
Chociaż elbląski urząd stanu cywilnego nie grzeszy pięknością, nie znaczy to, że ślub zawarty w tym miejscu ma być mniej podniosły od kościelnego. Liczy się przecież uczucie i fakt, dla którego młodzi wstępują w związek małżeński, a nie otoczka.
Rozwodników przybywa z każdym rokiem, to wyraźnie widać w statystykach podawanych przez Biuletyn Demograficzny 2007, który mówi, iż w naszym województwie w roku 2000 było 1847, za to sześć lat później aż 3480 rozwodów, jest to więc spora różnica. Stąd też wzrost liczby ślubów niekonkordatowych. Nowożeńcy wstępują w związek małżeński kolejny raz, ale tym razem przysięgają sobie miłość przed urzędnikiem, a nie księdzem.
Jest też inny powód. Ateistów czy wyznawców innych religii oraz ludzi, dla których kościół nie jest tak istotny, również przybywa. Coraz więcej młodych nie chce przysięgać sobie miłości przed Bogiem, w którego nie wierzą, lub w kościele, którego zasad nie akceptują. Dlatego wierni swoim poglądom i zasadom wybierają ślub w urzędzie stanu cywilnego.
Są jednak i tacy, którzy z różnych powodów biorą ślub dwa razy. Jedni, bo zależy im na szybkim ślubie, wybierają najpierw cywilny, bez wesela i z minimalna liczbą gości, a kościelny odkładają na później. Inni, chociaż tych jest zdecydowanie mniej, z potrzeby podwójnej ceremonii. - Żeby mieć dwie sukienki, dwie świadkowe i dwa razy przysięgać sobie miłość - mówi panna młoda, która nie chce mieć tylko jednego ślubu.
Czy taki ślub jest gorszy, mniej uroczysty i wartościowy? Wciąż panuje przekonanie, że tak właśnie jest, że to „tylko” cywilny, więc się nie liczy. Takie podejście jest bardzo przykre dla wszystkich, którzy z jakichś powodów wybrali właśnie ten sposób wejścia w stan małżeński. Ola, która nie ma zamiaru swojej miłości udowadniać przed ołtarzem, mówi, że „cywil” był dla niej wielkim, ważnym i wzruszającym przeżyciem. - Mama się popłakała, mi drżał głos ze wzruszenia. Kocham mojego męża i co za różnica, czy powiedzieliśmy sobie tak w kościele, do którego jesteśmy nastawieni sceptycznie, czy w urzędzie. Przecież liczy się miłość i to, że naprawdę chcemy być razem, a nie msza, biała suknia i welon!
Ślub cywilny ma swoje wady, nie ma co ukrywać. Jest krótszy, trudno o wybór miejsca, w którym taki ma się odbyć. Z drugiej strony, można próbować starać się o pozwolenie na ślub w plenerze, poza siedzibą USC, dzięki czemu ceremonia może być naprawdę wyjątkowa, jak również spróbować pokusić się o dodanie do przysięgi „urzędowej” własnych słów. Urzędnicy zazwyczaj są uprzejmi, sympatyczni, rozumieją powagę i podniosłość chwili i starają się spełnić swój obowiązek jak najlepiej. To, że ślub jest cywilny, nie może oznaczać, że jest gorszy. Jest inny, ale nie znaczy to przecież, że mniej ważny.
Chociaż elbląski urząd stanu cywilnego nie grzeszy pięknością, nie znaczy to, że ślub zawarty w tym miejscu ma być mniej podniosły od kościelnego. Liczy się przecież uczucie i fakt, dla którego młodzi wstępują w związek małżeński, a nie otoczka.