
Po kilkunastu dniach uroczego lenistwa, wylegiwania się na plaży, uprawiania sportów czy spędzania wolnych dni na łonie rodziny, wracamy do pracy. Ciężki powrót do szarej rzeczywistości bywa bardzo trudny. Jak przeżyć bolesne „lądowanie” i spaść na cztery łapy?
Jednak to nie takie proste. Powrót często bywa bolesny, a energia zdobyta w czasie wojaży kończy się już po kilku dniach. Znów trzeba będzie wysłuchiwać niekończących się narzekań szefowej czy też odpowiadać na pytania pracowników „kiedy podwyżka”? Skończył się czas lenistwa. Jednak czy to powód do depresji i niekończącego się złego humoru? Przecież o tym, że wrócimy, wiedziałyśmy już na początku urlopu. Dlaczego więc tak bardzo doskwiera powrót do pracy? Cóż, to oczywiste. Szybko przyzwyczajamy się do dobrego i urlop, ile by nie trwał, zawsze jest zbyt krótki.

Dlatego jedyne, co możemy zrobić, to tak naprawdę postarać się sprawić, by pierwsze dni w pracy były jak najmniej bolesne. To nie jest takie proste, ale jednak warto spróbować, bo przecież powroty są wpisane w nasze życie. Także te nie do końca przyjemne i tak to już jest, że „wszystko, co dobre, szybko się kończy”.
Co można zrobić, by uprzyjemnić sobie powrót do pracy? Po pierwsze, warto wrócić do domu dzień lub dwa przed pierwszym dniem w pracy. Tak, by móc przygotować się do dnia pełnego obowiązków, ale i odpocząć po...odpoczynku! Organizm musi mieć czas na przestawienie się do nowego trybu życia. Dlatego lepiej spokojnie powrócić w piątek, mieć chwilę dla siebie, wybrać się do fryzjera, załatwić wszystkie sprawy, na które potem będzie mniej czasu. Odpocząć, przeczytać książkę, obejrzeć film w telewizji i powoli przygotowywać się do myśli, że poniedziałek zbliża się nieubłaganie... nic nie boli tak bardzo, jak nagła zmiana sytuacji i powrót z ciepłego wybrzeża prosto do stanowiska pracy!
Warto też sprawić, by było coś, co uprzyjemni pierwsze dni w biurze. Może nowa fryzura, którą będziemy mogły pochwalić się koleżankom? Albo zdjęcia z wakacji, które współpracownice chętnie obejrzą. Niech to będzie coś, co umili pierwsze dni, ale jednocześnie nie może sprawić, że zupełnie oderwiemy się od obowiązków.
Na początku lepiej nie rzucać się w wir najcięższej pracy. Po urlopie wciąż mamy „głowę w chmurach” i dlatego warto przez pierwsze kilka dni zająć się sprawami wymagającymi mniej energii i sił (jeśli to w ogóle możliwe), a z czasem wszystko wróci do normy.
Nie warto zapominać o urlopie i wyrzucić z pamięci wszystkiego, co z nim związane! Nie zapominajmy więc o nowych znajomych poznanych w czasie wycieczek, a na pulpicie komputera zamieśćmy zdjęcie z wakacji, by przypominało nam, że za rok znów wyjedziemy. Wykorzystujmy też wolne dni - weekendy, święta by odpoczywać. Może uda się wyskoczyć chociaż na kilka dni na Mazury? Przecież wrzesień i październik też są piękne! Najlepszą metodą na pozbycie się pourlopowego marazmu jest planowanie kolejnych wakacji. Powodzenia!