- Elblągowi nie jest potrzebna nowa ciepłownia - uważają pracownicy Elektrociepłowni. - Przy nadwyżkach mocy w istniejącej ciepłowni i braku podobnych doświadczeń z biopaliwami to szalony pomysł.
Załogę zaskoczyły plany budowy w sąsiedztwie ich zakładu nowej, komercyjnej ciepłowni. Związkowcy twierdzą, że władze miasta chciały przed nimi ukryć ten fakt.
- Informację o tym pomyśle, która w Biuletynie Informacji Publicznej na internetowych stronach Urzędu Miejskiego ukazała się 3 października, znaleźliśmy przypadkowo - mówi Zenon Stankiewicz z Międzyzakładowej Komisji "Solidarności" Elektrociepłowni i Elbląskich Zakładów Energetycznych. - Obwieszczenie o wszczęciu postępowania w sprawie lokalizacji nowego zakładu ukazało się w piątek, po godz. 15. Dwa dni weekendu znacznie skróciły siedmiodniowy termin składania pisemnych uwag do projektu. Uważamy, że pan prezydent chciał ukryć pewne rzeczy przez wyborcami, to nie fair.
Z ustaleń związkowców wynika, że w maju prezydent podpisał z warszawską spółką Agro - Eko - Energia list intencyjny w sprawie budowy i odbioru ciepła z ciepłowni opalanej malwą pensylwańską.
Eksperyment
- W planach, jakie przedstawiła Agro - Eko - Energia, brakuje realnego oszacowania kosztów inwestycji i cen energii dla mieszkańców i wiarygodnych źródeł pozyskiwania tak dużej ilości malwy, jaka potrzebna jest do ogrzania całego miasta - uważa prezes Elektrociepłowni Wiesław Sawicki. - Uważamy też, że sam potencjalny inwestor jest niewiarygodny - spółka powstała zaledwie w lutym i ma tylko 200 tysięcy złotych kapitału założycielskiego. Budowa nowej ciepłowni to tymczasem kilkaset milionów złotych - dodaje prezes.
Pracownicy i dyrekcja Elektrociepłowni z branżą związani są od około 30 lat. Mówią, że nigdzie w Europie nie wykorzystuje się biomasy do ogrzewania dużych miast.
- Analizy techniczne i ekonomiczne pokazują, że stosowanie biomasy jest dziś ryzykowne i nieopłacalne - mówi Wiesław Sawicki. - To, co dotychczas zostało sprawdzone i wykorzystywane jest głównie w Skandynawii, to spalanie odpadów - z gospodarki leśnej czy przemysłu celulozowego. Nigdzie jednak nie stosuje się jeszcze spalania biomasy jako produktu upraw. Owszem, spala się słomę, ale właśnie jako odpad produkcji rolnej i jedynie w niewielkiej skali, np. dla szkoły. Żeby jednak produkcja rolna służyła do opalania obiektów naprawdę dużych, takich jak nasze – spore – miasto, o tym w literaturze przedmiotu nie spotkałem się, a produkcją ciepła zajmuję się od wielu lat.
Niemcy próbują
Budowa nowego zakładu w sytuacji, gdy istniejący ma tylko w części wykorzystane moce produkcyjne, jest - w opinii elbląskich ciepłowników - nieuzasadniona, a stosowanie samej biomasy do ogrzewania tej wielkości miasta to eksperyment na żywym organizmie.
- Spalanie biomasy prowadzi się dotąd w obiektach o mocy rzędu 5, góra 10 megawatów - przekonuje prezes Elektrociepłowni. - Ta wielkość uznawana jest za racjonalną, choćby ze względu na powierzchnię upraw roślin. Przy większych ciepłowniach mówi się też, że obok instalacji do spalania biomasy, powinna stać klasyczna instalacja, by w razie, gdy zabraknie biopaliwa, nie będzie można go dowieźć, gdy wystąpią szkodniki czy rolnikom z różnych względów nie będzie się chciało uprawiać biomasy, bo np. przestanie to być opłacalne, można było spokojnie opalać.
Prezes Sawicki przywołuje też przykład największej jak dotąd w Europie ciepłowni na biomasę, która powstała w Niemczech.
- Niemiecka instalacja, a Niemcy są przecież technologicznie bardziej zaawansowane od Polski, ma moc 20 megawatów i tam także wykorzystuje się odpady z upraw leśnych. W Elblągu mówi się o prawie 200 megawatach - uważamy, że ryzyko technologiczne funkcjonowanie takiej instalacji jest bardzo wysokie.
Wiesław Sawicki mówi również, w Europie nie produkuje się ciepła w oparciu o plantacje dających ciepło roślin, jak planuje zrobić Agro - Eko – Energia.
- To przede wszystkim trudne do wyobrażenia pod względem logistycznym - uważa prezes.
Jesteśmy tani
Zagrożeni likwidacją zakładu ciepłownicy powołują się na dane Urzędu Regulacji Energetyki, wieloletnie doświadczenie zawodowe i dane zarządu firmy o modernizacjach i twierdzą, że nowa ciepłownia to tylko dodatkowe koszty dla elblążan i likwidacja jednego z największych zakładów pracy w mieście.
- Jeden gigadżul ciepła sprzedajemy za niewiele ponad 21 złotych – to najmniej w województwie i jedna z najniższych cen w kraju, a naszych cen nie zmieniamy od około 2 lat - przekonują zdesperowani ciepłownicy i dodają, że pomysł budowy ciepłowni na biomasę wobec obowiązujących przepisów i realiów jest nierealny. - To szalony pomysł, który nie zapewnia bezpieczeństwa energetycznego Elbląga i oznacza likwidację miejsca pracy 400 osób - uważa Zygmunt Wieszczek ze Związek Inżynierów i Techników.
Nie ma dyskusji
W całej sprawie pojawia się też wątek niepotrzebnej – zdaniem przedstawicieli Elektrociepłowni - ciepłowni przy ul. Dojazdowej. Ciepłownicy twierdzą, że z powodu nadwyżki mocy, jaka istnieje w ich zakładzie, jeśli władze miasta zdecydują się na zamknięcie "Dojazdowej", są gotowi obniżyć cenę ciepła o 16 procent. Należące do miasta – i skonfliktowane z Elektrociepłownią Elbląskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej - nie chciało jednak o tym rozmawiać.
- Na nasze pismo otrzymaliśmy od EPEC-u odpowiedź, że sprawa nie podlega dyskusji - opowiada Wiesław Sawicki.
Prezes dodaje, że władze Elbląga, choć nie mają takiego obowiązku, powinny na temat nowego zakładu ciepłowniczego rozmawiać z przedstawicielami zakładu, który w mieście obecny jest od 80 lat.
- To kwestia oceny moralnej, a nie przepisów - wyjaśnia prezes. - Jesteśmy firmą zadomowioną i trwającą na rynku elbląskim od dziesięcioleci i uważamy, że tego rodzaju firmy powinny być uwzględniane we wszelkich dyskusjach i decyzjach, jakie miasto podejmuje.
Pracownicy Elektrociepłowni liczą na rozmowy z prezydentem i oczekują, że miasto zrezygnuje z planów budowy nowej ciepłowni.
Lesław P.
W całej sprawie ciekawy jest też wątek dotyczący samej spółki Agro - Eko - Energia. W odpisie z rejestru przedsiębiorców znaleźć można informację o tym, że jednym z członków rady nadzorczej jest związany z Polskim Stronnictwem Ludowym i sprawą biopaliw (ustawa - w opinii ciepłowników - mocno niedoskonała jest w przygotowaniu) - Lesław Podkański.
- Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to może chodzić o... politykę lub o wykorzystywanie środków Unii Europejskiej - spekulują związkowcy z elbląskiej Elektrociepłowni. - Przepisy pozwalają na to, że "ciepłownia ekologiczna", aby używać nazwy, może tylko w części wykorzystywać paliwo. Nowy zakład będzie więc mógł tak, jak my spalać węgiel, ale nas już wtedy nie będzie...
Zobacz także: "Konkurencja dla EC" i "Zawrzało"
- Informację o tym pomyśle, która w Biuletynie Informacji Publicznej na internetowych stronach Urzędu Miejskiego ukazała się 3 października, znaleźliśmy przypadkowo - mówi Zenon Stankiewicz z Międzyzakładowej Komisji "Solidarności" Elektrociepłowni i Elbląskich Zakładów Energetycznych. - Obwieszczenie o wszczęciu postępowania w sprawie lokalizacji nowego zakładu ukazało się w piątek, po godz. 15. Dwa dni weekendu znacznie skróciły siedmiodniowy termin składania pisemnych uwag do projektu. Uważamy, że pan prezydent chciał ukryć pewne rzeczy przez wyborcami, to nie fair.
Z ustaleń związkowców wynika, że w maju prezydent podpisał z warszawską spółką Agro - Eko - Energia list intencyjny w sprawie budowy i odbioru ciepła z ciepłowni opalanej malwą pensylwańską.
Eksperyment
- W planach, jakie przedstawiła Agro - Eko - Energia, brakuje realnego oszacowania kosztów inwestycji i cen energii dla mieszkańców i wiarygodnych źródeł pozyskiwania tak dużej ilości malwy, jaka potrzebna jest do ogrzania całego miasta - uważa prezes Elektrociepłowni Wiesław Sawicki. - Uważamy też, że sam potencjalny inwestor jest niewiarygodny - spółka powstała zaledwie w lutym i ma tylko 200 tysięcy złotych kapitału założycielskiego. Budowa nowej ciepłowni to tymczasem kilkaset milionów złotych - dodaje prezes.
Pracownicy i dyrekcja Elektrociepłowni z branżą związani są od około 30 lat. Mówią, że nigdzie w Europie nie wykorzystuje się biomasy do ogrzewania dużych miast.
- Analizy techniczne i ekonomiczne pokazują, że stosowanie biomasy jest dziś ryzykowne i nieopłacalne - mówi Wiesław Sawicki. - To, co dotychczas zostało sprawdzone i wykorzystywane jest głównie w Skandynawii, to spalanie odpadów - z gospodarki leśnej czy przemysłu celulozowego. Nigdzie jednak nie stosuje się jeszcze spalania biomasy jako produktu upraw. Owszem, spala się słomę, ale właśnie jako odpad produkcji rolnej i jedynie w niewielkiej skali, np. dla szkoły. Żeby jednak produkcja rolna służyła do opalania obiektów naprawdę dużych, takich jak nasze – spore – miasto, o tym w literaturze przedmiotu nie spotkałem się, a produkcją ciepła zajmuję się od wielu lat.
Niemcy próbują
Budowa nowego zakładu w sytuacji, gdy istniejący ma tylko w części wykorzystane moce produkcyjne, jest - w opinii elbląskich ciepłowników - nieuzasadniona, a stosowanie samej biomasy do ogrzewania tej wielkości miasta to eksperyment na żywym organizmie.
- Spalanie biomasy prowadzi się dotąd w obiektach o mocy rzędu 5, góra 10 megawatów - przekonuje prezes Elektrociepłowni. - Ta wielkość uznawana jest za racjonalną, choćby ze względu na powierzchnię upraw roślin. Przy większych ciepłowniach mówi się też, że obok instalacji do spalania biomasy, powinna stać klasyczna instalacja, by w razie, gdy zabraknie biopaliwa, nie będzie można go dowieźć, gdy wystąpią szkodniki czy rolnikom z różnych względów nie będzie się chciało uprawiać biomasy, bo np. przestanie to być opłacalne, można było spokojnie opalać.
Prezes Sawicki przywołuje też przykład największej jak dotąd w Europie ciepłowni na biomasę, która powstała w Niemczech.
- Niemiecka instalacja, a Niemcy są przecież technologicznie bardziej zaawansowane od Polski, ma moc 20 megawatów i tam także wykorzystuje się odpady z upraw leśnych. W Elblągu mówi się o prawie 200 megawatach - uważamy, że ryzyko technologiczne funkcjonowanie takiej instalacji jest bardzo wysokie.
Wiesław Sawicki mówi również, w Europie nie produkuje się ciepła w oparciu o plantacje dających ciepło roślin, jak planuje zrobić Agro - Eko – Energia.
- To przede wszystkim trudne do wyobrażenia pod względem logistycznym - uważa prezes.
Jesteśmy tani
Zagrożeni likwidacją zakładu ciepłownicy powołują się na dane Urzędu Regulacji Energetyki, wieloletnie doświadczenie zawodowe i dane zarządu firmy o modernizacjach i twierdzą, że nowa ciepłownia to tylko dodatkowe koszty dla elblążan i likwidacja jednego z największych zakładów pracy w mieście.
- Jeden gigadżul ciepła sprzedajemy za niewiele ponad 21 złotych – to najmniej w województwie i jedna z najniższych cen w kraju, a naszych cen nie zmieniamy od około 2 lat - przekonują zdesperowani ciepłownicy i dodają, że pomysł budowy ciepłowni na biomasę wobec obowiązujących przepisów i realiów jest nierealny. - To szalony pomysł, który nie zapewnia bezpieczeństwa energetycznego Elbląga i oznacza likwidację miejsca pracy 400 osób - uważa Zygmunt Wieszczek ze Związek Inżynierów i Techników.
Nie ma dyskusji
W całej sprawie pojawia się też wątek niepotrzebnej – zdaniem przedstawicieli Elektrociepłowni - ciepłowni przy ul. Dojazdowej. Ciepłownicy twierdzą, że z powodu nadwyżki mocy, jaka istnieje w ich zakładzie, jeśli władze miasta zdecydują się na zamknięcie "Dojazdowej", są gotowi obniżyć cenę ciepła o 16 procent. Należące do miasta – i skonfliktowane z Elektrociepłownią Elbląskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej - nie chciało jednak o tym rozmawiać.
- Na nasze pismo otrzymaliśmy od EPEC-u odpowiedź, że sprawa nie podlega dyskusji - opowiada Wiesław Sawicki.
Prezes dodaje, że władze Elbląga, choć nie mają takiego obowiązku, powinny na temat nowego zakładu ciepłowniczego rozmawiać z przedstawicielami zakładu, który w mieście obecny jest od 80 lat.
- To kwestia oceny moralnej, a nie przepisów - wyjaśnia prezes. - Jesteśmy firmą zadomowioną i trwającą na rynku elbląskim od dziesięcioleci i uważamy, że tego rodzaju firmy powinny być uwzględniane we wszelkich dyskusjach i decyzjach, jakie miasto podejmuje.
Pracownicy Elektrociepłowni liczą na rozmowy z prezydentem i oczekują, że miasto zrezygnuje z planów budowy nowej ciepłowni.
Lesław P.
W całej sprawie ciekawy jest też wątek dotyczący samej spółki Agro - Eko - Energia. W odpisie z rejestru przedsiębiorców znaleźć można informację o tym, że jednym z członków rady nadzorczej jest związany z Polskim Stronnictwem Ludowym i sprawą biopaliw (ustawa - w opinii ciepłowników - mocno niedoskonała jest w przygotowaniu) - Lesław Podkański.
- Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to może chodzić o... politykę lub o wykorzystywanie środków Unii Europejskiej - spekulują związkowcy z elbląskiej Elektrociepłowni. - Przepisy pozwalają na to, że "ciepłownia ekologiczna", aby używać nazwy, może tylko w części wykorzystywać paliwo. Nowy zakład będzie więc mógł tak, jak my spalać węgiel, ale nas już wtedy nie będzie...
Zobacz także: "Konkurencja dla EC" i "Zawrzało"
AJ