Elbląscy kupcy chcą powołać organizację, która broniłaby ich interesów. Jest to odpowiedź na plany ulokowania na terenie Elbląga czterech hipermarketów. - Tort zostanie podzielony na cztery części, a dla nas zostaną okruchy - mówi Emil Ociepka, prezes Gildii Kupców Żuławskich.
Kupcy wystosowali zaproszenie do prezydenta Słoniny i przewodniczącego Rady Miejskiej Andrzeja Kempińskiego. Władze miasta dotychczas nie rozmawiały z nimi na temat swoich planów. Kupcy obawiają się o swoją przyszłość.
- Praktyka pokazuje, że jedno miejsce pracy w hipermarkecie powoduje utratę 5-7 miejsc w handlu, tymczasem sam Ahold ma zatrudniać ok. 500 osób - informuje Lucjan Filaszkiewicz, przedstawiciel Gildii. - W mieście o rekordowym bezrobociu na poziomie 25 procent przybędzie jeszcze kilka tysięcy ludzi bez pracy. Chcemy się więc dowiedzieć, czy władze miasta przygotowały alternatywne miejsca zatrudnienia dla nich i rekompensaty dla przedsiębiorców.
- Najlepszym przykładem destrukcyjności hipermarketów jest Bydgoszcz lub Toruń, gdzie o 70 procent spadły dochody tamtejszych kupców - dodaje Emil Ociepko. - Szacuje się, że Ahold będzie miał 80 tys. klientów miesięcznie, ale to my damy tych klientów.
Elbląscy handlowcy nie chcą zaprzestania budowy hipermarketów, uważają jednak, że powinny być one ulokowane poza miastem. Jako przykład wskazują Gdańsk, gdzie władze miasta zablokowały budowę pięciu hipermarketów w mieście, wskazując tereny przy obwodnicy.
Zdaniem kupców w Elblągu podaż towaru nie jest za mała. Mieszkańcy nie mają zbyt wielu pieniędzy, nie ma też nadwyżki wolnych stanowisk pracy. Tak więc nic nie uzasadnia lokowania w mieście wielkopowierzchniowych inwestycji handlowych.
- Niezrozumiały jest również pośpiech decyzyjny władz miasta, które nie uwzględniają negatywnych skutków tych inwestycji - mówi Lucjan Filaszkiewicz. - Nie dają nam szans na zmianę działalności lub wycofanie kapitału. Skazują na upadek nasze przedsiębiorstwa.
- Praktyka pokazuje, że jedno miejsce pracy w hipermarkecie powoduje utratę 5-7 miejsc w handlu, tymczasem sam Ahold ma zatrudniać ok. 500 osób - informuje Lucjan Filaszkiewicz, przedstawiciel Gildii. - W mieście o rekordowym bezrobociu na poziomie 25 procent przybędzie jeszcze kilka tysięcy ludzi bez pracy. Chcemy się więc dowiedzieć, czy władze miasta przygotowały alternatywne miejsca zatrudnienia dla nich i rekompensaty dla przedsiębiorców.
- Najlepszym przykładem destrukcyjności hipermarketów jest Bydgoszcz lub Toruń, gdzie o 70 procent spadły dochody tamtejszych kupców - dodaje Emil Ociepko. - Szacuje się, że Ahold będzie miał 80 tys. klientów miesięcznie, ale to my damy tych klientów.
Elbląscy handlowcy nie chcą zaprzestania budowy hipermarketów, uważają jednak, że powinny być one ulokowane poza miastem. Jako przykład wskazują Gdańsk, gdzie władze miasta zablokowały budowę pięciu hipermarketów w mieście, wskazując tereny przy obwodnicy.
Zdaniem kupców w Elblągu podaż towaru nie jest za mała. Mieszkańcy nie mają zbyt wielu pieniędzy, nie ma też nadwyżki wolnych stanowisk pracy. Tak więc nic nie uzasadnia lokowania w mieście wielkopowierzchniowych inwestycji handlowych.
- Niezrozumiały jest również pośpiech decyzyjny władz miasta, które nie uwzględniają negatywnych skutków tych inwestycji - mówi Lucjan Filaszkiewicz. - Nie dają nam szans na zmianę działalności lub wycofanie kapitału. Skazują na upadek nasze przedsiębiorstwa.
RM