Pamiętacie Państwo początek lat 90-tych w Elblągu, prywatyzację Zamechu, EB... jak wówczas hulał biznes, jak dynamicznie rozwijała się mała przedsiębiorczość. Dlaczego? Bo był popyt, elblążanie zarabiali pieniądze, a najchętniej wydaje się je na miejscu, daleko nie jeżdżąc – mówi Paweł Olechnowicz, prezes Grupy Lotos.
Jest to luźny, ale dość wierny zapis tego, co mówił Paweł Olechnowicz podczas Forum Debaty Publicznej w ubiegły piątek 26 listopada.
ABB Zamech i inni
– Gdybym zaczął mówić o rozwiązaniach innowacyjnych i Grupie Lotos, to byście się państwo zanudzili, bo ileż tego Lotosu jest w Elblągu. Sypialnie części pracowników i dwie stacje benzynowe.
Natomiast chętnie wysłuchałem wypowiedzi kolegów na temat tego, co robią, bo nic tak nie buduje, jak to, że coś się rozwija, wprowadza się nowe rozwiązania, coś się gospodarczo realizuje. Bo wytwarzanie, przyrost dóbr materialnych powodują rozwój gospodarczy, ale i społeczny. Często w różnych środowiskach zapomina się o tym i albo rozwój jest za wolny, albo nie ma go w ogóle. Oczywiście, pieniądze na oświatę, na kulturę, na centra badawczo-rozwojowe są potrzebne, tylko ze najpierw ktoś je musi wytworzyć.
Pamiętacie Państwo początek lat 90-tych w Elblągu, prywatyzację Zamechu, EB... jak wówczas hulał biznes, jak dynamicznie rozwijała się mała przedsiębiorczość. Dlaczego? Bo był popyt, elblążanie zarabiali pieniądze, a najchętniej wydaje się je na miejscu, daleko nie jeżdżąc. Bardzo to ważne, żeby w Elblągu sytuacja w tym względzie się poprawiała. Jeżeli firmy się stabilnie rozwijają, przynoszą korzyści dla siebie, ale też dla budżetu miasta. Widzę to na przykładzie Lotosu. Gdy zaczynałem kierować firmą, w 2002 roku, przychody rafinerii wyniosły 5,2 miliarda zł. W tym roku będzie to 20 miliardów zł. To daje bardzo wiele dla budżetu Gdańska: 6 milionów złotych w roku 2002, a dzisiaj 80 milionów złotych. Władze Gdańska mają co dzielić i mogą wymyślać kolejne programy do realizacji. I inwestycje. Ale to nie tylko budżet regionalny. Jeśli pracownicy dobrze zarabiają, więcej wydają.
Wiele się dzieje w infrastrukturze, ale...
– Widzę, oczywiście, pozytywy w Elblągu. Tutaj mieszkam i traktuję Elbląg jako moje miasto. Robi się tu wiele inwestycji infrastrukturalnych, Elbląg zaczyna ładniej wyglądać. Ale duch przedsiębiorczości jest w Elblągu na niezbyt wysokim poziomie, dobrze byłoby go zaktywizować. Trzeba stworzyć klimat do tworzenia nowych rzeczy, wtedy przedsiębiorczość będzie się rozwijała.
Zagospodarowanie Modrzewiny leży w interesie całego miasta.
Ja miasto traktuję jak gospodarstwo. Gospodarstwo, żeby się rozwijało, musi mieć gospodarza, pomysł na generowanie przychodów, żeby z tych przychodów środki z powrotem inwestować i pomnażać potencjał.
Jest wielu ludzi pochodzących z Elbląga, którzy robią coś istotnego w biznesie poza Elblągiem i bardzo chętnie przyłożyliby rękę do tego, żeby w Elblągu cokolwiek zrobić. Być może bylibyśmy już w innym miejscu i rozmawiali już o dobrze funkcjonującym parku technologicznym czy przedsiębiorczości na tym terenie. Potrzeba do tego gospodarskiego spojrzenia, a gospodarskie spojrzenie to jest aktywizacja wszystkich rozsądnych ludzi, którzy potrafią coś dobrego wnieść. Tego mi w Elblągu brakuje.
Potencjał intelektualny w Elblągu jest duży, wielu jest wykształconych elblążan, takich, którzy z różnych względów z tego miasta nie wyjadą. Oni są przygotowani, żeby realizować poważne przedsięwzięcia. Potrzeba tylko kogoś, kto, idąc ulicą, potrafi zauważyć pieniądze leżące na ulicy i umie je podnieść. Inicjatywy gospodarczej od wielu lat mi osobiście w Elblągu brakuje i to jest taki podstawowy problem, który należałoby rozwiązać.
Ja nie mówię o inwestycjach infrastrukturalnych z pieniędzy unijnych, bo tutaj Elbląg sobie bardzo dobrze radzi. Mówię o innym niedosycie, niedosycie innego rodzaju rozwoju, który jest konieczny, żeby miasto gospodarczo kwitło.
Potrzebne jest to coś
– Jesteśmy już tyle lat po transformacji systemu, że zaczynają się powroty z emigracji. Ludzie w większości wracają do swojego domu, do miejsca, w którym się urodzili. I jeśli dobrze spożytkowali czas spędzony na emigracji, to mają jakiś majątek, który mogą zainwestować. Pytanie, czy jest miejsce, chęć i czy jest środowisko przyjazne do tego, żeby właśnie w Elblągu zainwestować. Gdy środowisko jest mniej przyjazne, wtedy wybiera się inne miejsca i tam ci ludzie zainwestują i będą pomnażać swój majątek. Moje odczucie jest takie, że w środowisku elbląskim brakuje takiego.. wiecie Państwo, to trudno zdefiniować, to jest to „coś”. W relacjach międzyludzkich mówi się, że jest chemia albo jej nie ma.
Opowiem coś z własnego doświadczenia. W Rafinerii Gdańskiej nie działo się źle, ale był inny duch. Na drugi dzień po tym, jak zostałem jej szefem, zacząłem chodzić po korytarzach i rozmawiać z ludźmi. Po kilku dniach, gdy mi przeniesiono materiały, o które prosiłem, stwierdziłem, że ci ludzie mają przygotowane ciekawe rozwiązania, tylko ktoś nie pozwala im z jakiegoś powodu uaktywnić się, coś robić, nie ma tej chemii. Ten duch został jakoś obudzony, stąd ten wynik ekonomiczny, jaki mamy dzisiaj.
Taki klimat trzeba stworzyć, klimat pozyskiwania inwestorów z rejonu skandynawskiego, rejonu nadbałtyckiego, klimat wykorzystywania pomysłów ludzi, którzy są z Elbląga, funkcjonują gdzieś w Polsce czy świecie, mają inwencję, mają chęci. Ktoś musi ten klimat budować, ściągnąć tych ludzi, wspomóc. To jest rola gospodarza, to jest rola prezydenta, samorządu, żeby obudzić gospodarskie myślenie. To nie jest takie łatwe. Ale bez tego ludzie nie będą lokować tutaj swoich interesów, będą lokować je tam, gdzie jest ten klimat. Ten klimat musi wynikać z tego środowiska, musi stąd wychodzić. To jest to, czego mi w Elblągu brakuje.
ABB Zamech i inni
– Gdybym zaczął mówić o rozwiązaniach innowacyjnych i Grupie Lotos, to byście się państwo zanudzili, bo ileż tego Lotosu jest w Elblągu. Sypialnie części pracowników i dwie stacje benzynowe.
Natomiast chętnie wysłuchałem wypowiedzi kolegów na temat tego, co robią, bo nic tak nie buduje, jak to, że coś się rozwija, wprowadza się nowe rozwiązania, coś się gospodarczo realizuje. Bo wytwarzanie, przyrost dóbr materialnych powodują rozwój gospodarczy, ale i społeczny. Często w różnych środowiskach zapomina się o tym i albo rozwój jest za wolny, albo nie ma go w ogóle. Oczywiście, pieniądze na oświatę, na kulturę, na centra badawczo-rozwojowe są potrzebne, tylko ze najpierw ktoś je musi wytworzyć.
Pamiętacie Państwo początek lat 90-tych w Elblągu, prywatyzację Zamechu, EB... jak wówczas hulał biznes, jak dynamicznie rozwijała się mała przedsiębiorczość. Dlaczego? Bo był popyt, elblążanie zarabiali pieniądze, a najchętniej wydaje się je na miejscu, daleko nie jeżdżąc. Bardzo to ważne, żeby w Elblągu sytuacja w tym względzie się poprawiała. Jeżeli firmy się stabilnie rozwijają, przynoszą korzyści dla siebie, ale też dla budżetu miasta. Widzę to na przykładzie Lotosu. Gdy zaczynałem kierować firmą, w 2002 roku, przychody rafinerii wyniosły 5,2 miliarda zł. W tym roku będzie to 20 miliardów zł. To daje bardzo wiele dla budżetu Gdańska: 6 milionów złotych w roku 2002, a dzisiaj 80 milionów złotych. Władze Gdańska mają co dzielić i mogą wymyślać kolejne programy do realizacji. I inwestycje. Ale to nie tylko budżet regionalny. Jeśli pracownicy dobrze zarabiają, więcej wydają.
Wiele się dzieje w infrastrukturze, ale...
– Widzę, oczywiście, pozytywy w Elblągu. Tutaj mieszkam i traktuję Elbląg jako moje miasto. Robi się tu wiele inwestycji infrastrukturalnych, Elbląg zaczyna ładniej wyglądać. Ale duch przedsiębiorczości jest w Elblągu na niezbyt wysokim poziomie, dobrze byłoby go zaktywizować. Trzeba stworzyć klimat do tworzenia nowych rzeczy, wtedy przedsiębiorczość będzie się rozwijała.
Zagospodarowanie Modrzewiny leży w interesie całego miasta.
Ja miasto traktuję jak gospodarstwo. Gospodarstwo, żeby się rozwijało, musi mieć gospodarza, pomysł na generowanie przychodów, żeby z tych przychodów środki z powrotem inwestować i pomnażać potencjał.
Jest wielu ludzi pochodzących z Elbląga, którzy robią coś istotnego w biznesie poza Elblągiem i bardzo chętnie przyłożyliby rękę do tego, żeby w Elblągu cokolwiek zrobić. Być może bylibyśmy już w innym miejscu i rozmawiali już o dobrze funkcjonującym parku technologicznym czy przedsiębiorczości na tym terenie. Potrzeba do tego gospodarskiego spojrzenia, a gospodarskie spojrzenie to jest aktywizacja wszystkich rozsądnych ludzi, którzy potrafią coś dobrego wnieść. Tego mi w Elblągu brakuje.
Potencjał intelektualny w Elblągu jest duży, wielu jest wykształconych elblążan, takich, którzy z różnych względów z tego miasta nie wyjadą. Oni są przygotowani, żeby realizować poważne przedsięwzięcia. Potrzeba tylko kogoś, kto, idąc ulicą, potrafi zauważyć pieniądze leżące na ulicy i umie je podnieść. Inicjatywy gospodarczej od wielu lat mi osobiście w Elblągu brakuje i to jest taki podstawowy problem, który należałoby rozwiązać.
Ja nie mówię o inwestycjach infrastrukturalnych z pieniędzy unijnych, bo tutaj Elbląg sobie bardzo dobrze radzi. Mówię o innym niedosycie, niedosycie innego rodzaju rozwoju, który jest konieczny, żeby miasto gospodarczo kwitło.
Potrzebne jest to coś
– Jesteśmy już tyle lat po transformacji systemu, że zaczynają się powroty z emigracji. Ludzie w większości wracają do swojego domu, do miejsca, w którym się urodzili. I jeśli dobrze spożytkowali czas spędzony na emigracji, to mają jakiś majątek, który mogą zainwestować. Pytanie, czy jest miejsce, chęć i czy jest środowisko przyjazne do tego, żeby właśnie w Elblągu zainwestować. Gdy środowisko jest mniej przyjazne, wtedy wybiera się inne miejsca i tam ci ludzie zainwestują i będą pomnażać swój majątek. Moje odczucie jest takie, że w środowisku elbląskim brakuje takiego.. wiecie Państwo, to trudno zdefiniować, to jest to „coś”. W relacjach międzyludzkich mówi się, że jest chemia albo jej nie ma.
Opowiem coś z własnego doświadczenia. W Rafinerii Gdańskiej nie działo się źle, ale był inny duch. Na drugi dzień po tym, jak zostałem jej szefem, zacząłem chodzić po korytarzach i rozmawiać z ludźmi. Po kilku dniach, gdy mi przeniesiono materiały, o które prosiłem, stwierdziłem, że ci ludzie mają przygotowane ciekawe rozwiązania, tylko ktoś nie pozwala im z jakiegoś powodu uaktywnić się, coś robić, nie ma tej chemii. Ten duch został jakoś obudzony, stąd ten wynik ekonomiczny, jaki mamy dzisiaj.
Taki klimat trzeba stworzyć, klimat pozyskiwania inwestorów z rejonu skandynawskiego, rejonu nadbałtyckiego, klimat wykorzystywania pomysłów ludzi, którzy są z Elbląga, funkcjonują gdzieś w Polsce czy świecie, mają inwencję, mają chęci. Ktoś musi ten klimat budować, ściągnąć tych ludzi, wspomóc. To jest rola gospodarza, to jest rola prezydenta, samorządu, żeby obudzić gospodarskie myślenie. To nie jest takie łatwe. Ale bez tego ludzie nie będą lokować tutaj swoich interesów, będą lokować je tam, gdzie jest ten klimat. Ten klimat musi wynikać z tego środowiska, musi stąd wychodzić. To jest to, czego mi w Elblągu brakuje.
Piotr Derlukiewicz