Zastanawiam się, czy w ogóle takie stanowiska nie powinny być za darmo przez cały rok dla rolników, dla lokalnych piekarni, masarni, czy nawet babci handlującej pietruszką z ogródka i zbieraczy grzybów, ale pod warunkiem sprzedaży zdrowej żywności przy pomocy tradycyjnych metod. Chociażby pod pretekstem promowania lokalnej kultury, czy zdrowego, ekologicznego trybu życia, jako alternatywa dla wyrobów kiełbasopodonych z supermarketów.