Konflikt w sprawie Gildii Kupców Żuławskich przeniósł się na salę sądową. Właśnie ruszył proces, w którym osoby jeszcze prowadzące działalność w hali domagają się unieważnienia dwóch uchwał. Jedna dotyczy negocjacji w sprawie sprzedaży hali, druga – ogrzewania.
Spór między właścicielami boksów, którzy jeszcze handlują w Gildii a resztą właścicieli trwa od dłuższego czasu. W ostatnich miesiącach przybrał jednak na sile, a powodem są ostatnie uchwały, które większością głosów przyjęto na zebraniach. Na ich mocy wspólnota mieszkaniowa, którą tworzą właściciele boksów, upoważniła zarząd Gildii do negocjacji w sprawie sprzedaży hali Lidlowi. Zgodziła się też na to, by ogrzewanie w hali ograniczyć do minimum, by zapewnić jedynie sprawność technologiczną sieci. Z tymi decyzjami nie mogą się pogodzić kupcy jeszcze prowadzący w hali działalność, dlatego zaskarżyli uchwały do sądu.
- Zgodę na sprzedaż hali muszą wyrazić wszyscy właściciele, podobnie więc powinno być ze zgodą na rozpoczęcie negocjacji. A ogrzewanie chcą nam wyłączyć dlatego, by zrewanżować się za brak naszej zgody na sprzedaż – mówi jedna z osób, która skierowała sprawę do sądu.
We wtorek odbyła się pierwsza rozprawa, na której sąd przesłuchał kilku świadków. - Nie zgadzałam się ani na negocjacje w sprawie sprzedaży hali Tesco, ani teraz Lidlowi i to niezależnie od ceny. Tym, którzy nie handlują w Gildii, zależy tylko na tym, by pozbyć się problemu. Nie patrzą na to, że inni cały czas utrzymują się tutaj z handlu. Ja pracuję w Gildii od 12 lat, od siedmiu lat mam własny boks – zeznawała przed sądem właścicielka jednego z boksów. - Od kiedy trwały negocjacje z Tesco zmusza się opornych kupców do wyrażenia zgody na sprzedaż.
Przyznała jednak, że bezpośredniego nacisku nie wywierał zarząd Gildii. - Ale też nie robił nic, by uświadomić innym kupcom, że godzą w interesy tych, którzy jeszcze tutaj handlują - dodała kobieta.
Drugą sporną sprawą jest ogrzewanie. Sąd po wniesieniu pozwu wstrzymał wykonanie uchwały wspólnoty mieszkaniowej w tej sprawie. Na pierwszej rozprawie pytał świadków m.in. o szczegóły dotyczące systemu grzewczego, jego włączania i wyłączania. - System jest tak zaprojektowany, by ogrzewał i boksy, i hol. Wielokrotnie musieliśmy prosić, by włączano ogrzewanie. Klientki nie chciały mierzyć ciuchów, bo było im po prostu zimno – zeznawała jedna ze świadków.
Kolejna rozprawa odbędzie się 2 lutego.
- Zgodę na sprzedaż hali muszą wyrazić wszyscy właściciele, podobnie więc powinno być ze zgodą na rozpoczęcie negocjacji. A ogrzewanie chcą nam wyłączyć dlatego, by zrewanżować się za brak naszej zgody na sprzedaż – mówi jedna z osób, która skierowała sprawę do sądu.
We wtorek odbyła się pierwsza rozprawa, na której sąd przesłuchał kilku świadków. - Nie zgadzałam się ani na negocjacje w sprawie sprzedaży hali Tesco, ani teraz Lidlowi i to niezależnie od ceny. Tym, którzy nie handlują w Gildii, zależy tylko na tym, by pozbyć się problemu. Nie patrzą na to, że inni cały czas utrzymują się tutaj z handlu. Ja pracuję w Gildii od 12 lat, od siedmiu lat mam własny boks – zeznawała przed sądem właścicielka jednego z boksów. - Od kiedy trwały negocjacje z Tesco zmusza się opornych kupców do wyrażenia zgody na sprzedaż.
Przyznała jednak, że bezpośredniego nacisku nie wywierał zarząd Gildii. - Ale też nie robił nic, by uświadomić innym kupcom, że godzą w interesy tych, którzy jeszcze tutaj handlują - dodała kobieta.
Drugą sporną sprawą jest ogrzewanie. Sąd po wniesieniu pozwu wstrzymał wykonanie uchwały wspólnoty mieszkaniowej w tej sprawie. Na pierwszej rozprawie pytał świadków m.in. o szczegóły dotyczące systemu grzewczego, jego włączania i wyłączania. - System jest tak zaprojektowany, by ogrzewał i boksy, i hol. Wielokrotnie musieliśmy prosić, by włączano ogrzewanie. Klientki nie chciały mierzyć ciuchów, bo było im po prostu zimno – zeznawała jedna ze świadków.
Kolejna rozprawa odbędzie się 2 lutego.
RG