Rozmowa z członkiem Rady Polityki Pieniężnej, ekonomistą prof. Marianem Nogą.
Panie profesorze, sporo Polaków obawia się, co będzie, gdy wejdziemy do strefy euro. Już teraz, kiedy jedziemy za granicę, ceny przerażają.
Rzeczywiście, wielu ekonomistów zastanawia się nad tym, dlaczego po wejściu euro we Włoszech, Niemczech czy Francji wzrosły tam ceny. Jest wiele prób wyjaśnienia tej sytuacji. Jedna ze znanych teorii mówi, że przy zaokrąglaniu dotychczasowych relacji waluty krajowej do euro zwykle jest tendencja do zaokrąglania „w górę”. To jednak powoduje wzrost cen rzędu 2 -3 procent, gdy tymczasem ceny wzrosły więcej. Uważam, że korzystając z doświadczeń tych krajów powinniśmy przygotować się na to, co nastąpi. Warto wiedzieć np. o tym, dwa lata przed wejściem do strefy euro musimy wprowadzić mechanizm o nazwie: „ERM2”. Polega on na tym, że rząd ustali sztywny kurs złotego do euro i założy pewien nieprzekraczalny tunel odchyleń „do góry” i „do dołu”. Ten tunel nie powinien być większy, niż 15 procent w każdą stronę. Nie jest przy tym wykluczone, że tunel będzie jeszcze węższy, za czym ja osobiście się opowiadam, bo zmniejszy to ryzyko walutowe. Przez te dwa lata przyzwyczaimy się do pewnej stabilności waluty. Ja bym był zatem raczej optymistą, niż pesymistą, jeśli chodzi o relację złotówki do euro. W przyszłości oczywiście.
Największe obawy o to, co nadejdzie, mają osoby o najniższych zarobkach. Za zachodnią granicą za jedno euro, czyli za około 5 złotych niewiele się kupi.
Euro jest w tej chwili w dwunastu krajach Unii, a ceny w poszczególnych krajach różnią się. Inne są ceny na żywność we Włoszech, inne w Niemczech, stąd też znana jest w Unii Europejskiej turystyka ekonomiczna. Sądzę, że i w Polsce po pojawieniu się euro niewiele się zmieni - ceny będą relatywnie niższe, niż w pozostałych krajach Unii i będą wynikać z odmiennych sytuacji na lokalnych rynkach. Uważam, że ceny powinny wzrosnąć o 2 do 5 procent.
W czasie spotkania z dziennikarzami mówił Pan o tym, studenci elbląskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej będą mogli studiować na niemieckim uniwersytecie w Zittau…
Kończący uczelnię w Elblągu otrzymują tytuł licencjata. Za granicą, w Zittau, mogliby uzyskać stopień akademicki „diplom kaufmann”, po niemiecku: magister w zakresie zarządzania i marketingu. Myślę, że jest to ciekawa propozycja. Studia odbywają się w języku niemieckim i pracę dyplomową trzeba napisać także w tym języku. Studia są bezpłatne.
Jest Pan w stanie pomóc elbląskim studentom w znalezieniu się w Zittau?
Oczywiście. Jestem we władzach tego uniwersytetu i mam możliwość zarekomendowania absolwentów PWSZ.
Rzeczywiście, wielu ekonomistów zastanawia się nad tym, dlaczego po wejściu euro we Włoszech, Niemczech czy Francji wzrosły tam ceny. Jest wiele prób wyjaśnienia tej sytuacji. Jedna ze znanych teorii mówi, że przy zaokrąglaniu dotychczasowych relacji waluty krajowej do euro zwykle jest tendencja do zaokrąglania „w górę”. To jednak powoduje wzrost cen rzędu 2 -3 procent, gdy tymczasem ceny wzrosły więcej. Uważam, że korzystając z doświadczeń tych krajów powinniśmy przygotować się na to, co nastąpi. Warto wiedzieć np. o tym, dwa lata przed wejściem do strefy euro musimy wprowadzić mechanizm o nazwie: „ERM2”. Polega on na tym, że rząd ustali sztywny kurs złotego do euro i założy pewien nieprzekraczalny tunel odchyleń „do góry” i „do dołu”. Ten tunel nie powinien być większy, niż 15 procent w każdą stronę. Nie jest przy tym wykluczone, że tunel będzie jeszcze węższy, za czym ja osobiście się opowiadam, bo zmniejszy to ryzyko walutowe. Przez te dwa lata przyzwyczaimy się do pewnej stabilności waluty. Ja bym był zatem raczej optymistą, niż pesymistą, jeśli chodzi o relację złotówki do euro. W przyszłości oczywiście.
Największe obawy o to, co nadejdzie, mają osoby o najniższych zarobkach. Za zachodnią granicą za jedno euro, czyli za około 5 złotych niewiele się kupi.
Euro jest w tej chwili w dwunastu krajach Unii, a ceny w poszczególnych krajach różnią się. Inne są ceny na żywność we Włoszech, inne w Niemczech, stąd też znana jest w Unii Europejskiej turystyka ekonomiczna. Sądzę, że i w Polsce po pojawieniu się euro niewiele się zmieni - ceny będą relatywnie niższe, niż w pozostałych krajach Unii i będą wynikać z odmiennych sytuacji na lokalnych rynkach. Uważam, że ceny powinny wzrosnąć o 2 do 5 procent.
W czasie spotkania z dziennikarzami mówił Pan o tym, studenci elbląskiej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej będą mogli studiować na niemieckim uniwersytecie w Zittau…
Kończący uczelnię w Elblągu otrzymują tytuł licencjata. Za granicą, w Zittau, mogliby uzyskać stopień akademicki „diplom kaufmann”, po niemiecku: magister w zakresie zarządzania i marketingu. Myślę, że jest to ciekawa propozycja. Studia odbywają się w języku niemieckim i pracę dyplomową trzeba napisać także w tym języku. Studia są bezpłatne.
Jest Pan w stanie pomóc elbląskim studentom w znalezieniu się w Zittau?
Oczywiście. Jestem we władzach tego uniwersytetu i mam możliwość zarekomendowania absolwentów PWSZ.
rozmawiała Joanna Torsh