Elbląska firma OPEGIEKA wytycza trendy w pozyskiwaniu i przetwarzania danych lotniczych. Niedawno kupiła trzeci już samolot służący do tego celu oraz najnowszy skaner lotniczy Riegl VQ-1560 II, pierwszy taki na świecie. Między innymi o tym rozmawiamy z Adamem Augustynowiczem, wiceprezesem OPEGIEKA.
- Niewielu elblążan zdaje sobie sprawę, że w mieście działa firma, która należy do krajowej czołówki innowacyjnych firm z branży geoprzestrzennej...
- To chyba prawda. Niewiele prac wykonujemy na rynku lokalnym. Nasze produkty i usługi są dedykowane konkretnemu nabywcy, szyte na miarę. Być może dlatego jesteśmy mniej widoczni w Elblągu, bo nie mamy wprost kontaktu z mieszkańcami, chociaż wiele osób prawdopodobnie korzysta z naszych usług pośrednio. Na przykład użytkując serwisy Urzędu Miejskiego, różnego rodzaju mapy cyfrowe czy e-usługi. Jesteśmy wiodącą firmą w kraju w branży geospatial intelligence. Chcemy tworzyć w miarę możliwości pełen łańcuch dostaw dla klienta – od pozyskania danych, przez ich przetworzenie, opakowanie oprogramowaniem, po prowadzenie prac badawczo-rozwojowych, by klient mógł to wszystko wykorzystać w procesach biznesowych do podejmowania decyzji. Od 2013 roku posiadamy oficjalny status Centrum Badawczo-Rozwojowego, który kierunkuje nasze myślenie i inwestycje w stronę nowych technologii oraz innowacji.
- Czytałem w branżowej prasie o tym, że na najważniejszych targach branżowych w Niemczech kupiliście lotniczy nowoczesny skaner Riegl, pierwsze takie urządzenie na świecie. Macie też nowy samolot do pozyskiwania danych.
- Jedna z naszych głównych działalności polega na pozyskiwaniu i przetwarzaniu danych przestrzennych. Jak w każdej działalności mamy konkurencję i musimy nadążać za postępem technologicznym. Od pewnego czasu rywalizacja przeniosła się w powietrze, na rynku pojawiły się cyfrowe sensory, które pozyskują dane z bardzo wysoką rozdzielczością z dużej wysokości. Nasze dotychczasowe dwa samoloty i sensory pozwalały nam pozyskiwać dane z pułapu do 5 kilometrów. Nasz najnowszy nabytek pozwoli wykonywać zdjęcia lotnicze z wysokości 9 km, to już praktycznie pułap samolotów rejsowych. Dzięki nowoczesnemu sensorowi Riegl będziemy mogli wykonywać usługi skanowania lotniczego bardziej efektywnie i z większą gęstością. Ten skaner ma czterokrotnie większą wydajność w stosunku do sensorów krajowej konkurencji. Przekłada się to na niższe koszty dzięki przelotom na wyższym pułapie, mniejszym zużyciu paliwa, obrazowaniu większych obszarów za jednym nalotem. To też oszczędność czasu, bo największym problemem w naszej branży jest pogoda.
- Jak bardzo pogoda przeszkadza w pozyskiwaniu danych?
- Coraz mniej jest dni lotnych, gdy powietrze jest przejrzyste, nie ma chmur i mgieł. Klienci oczekują od nas zobrazowań terenu późną wiosną, kiedy nie ma jeszcze liści a już nie ma śniegu oraz wczesną jesienią – gdy już nie ma liści, a jeszcze nie ma śniegu, bo wtedy widać grunt i można dokonywać pomiarów z powietrza. Musimy czasami długo czekać na odpowiednie okno pogodowe, by pozyskać dane przy dopuszczalnym kącie padania promieni słonecznych. Cały biznes zmierza do tego, by jak najszybciej pozyskiwać dane - w jak najwyższych rozdzielczościach, a ich opracowanie przenosić do biura, gdzie można używać różnych technik automatyzacji i przetwarzania. My używamy dziś własnego ośrodka przetwarzania klasy datacenter oraz sieci neuronowych i sztucznej inteligencji, które pomagają nam opracowywać te gigantyczne zbiory danych.
Dla przykładu zdjęcie, jakie robi pan cyfrowym aparatem fotograficznym liczymy w megabajtach. Zdjęcie z lotniczej kamery, którą teraz kupiliśmy, będzie liczone w gigabajtach. Sensor jest wyposażony w matrycę 450 megapixeli. Z wysokości 5 km obejmuje swoim zasięgiem obszar ponad 4 km kwadratowych i uzyskuje pixel 10 centymetrów przy gruncie. To bardzo wysoka rozdzielczość. Jeśli polecimy niżej, rozdzielczość rośnie do pojedynczych centymetrów. Z kolei skaner Riegl oferuje technologię pozyskiwania od razu danych trójwymiarowych. W ciągu sekundy rejestruje 2,5 mln punktów 3D. Po powrocie z kilkugodzinnej misji mamy setki miliardów punktów 3D, które możemy wykorzystać do różnych celów. Można z nich na przykład zrobić model terenu, potem powlec zdjęciami lotniczymi i stworzyć precyzyjny teksturowy model miasta w trójwymiarze. Będziemy w Elblągu uruchamiać taki projekt, bo miasto jest tym bardzo zainteresowane.
- Macie już trzy samoloty, ale nadal w Elblągu na lotnisku nie ma betonowego pasa, z którego mogłyby one startować...
- Sprzęt pomiarowy, w który wyposażone są nasze samoloty, jest bardzo wrażliwy na drgania. Urządzenia muszą być często weryfikowane i kalibrowane, by pozyskiwały dokładne dane. Lądowanie na trawie temu nie sprzyja. Nowy samolot waży 6-7 ton, więc raczej nie zobaczymy go w Elblągu, bo nie wyląduje na trawiastym lotnisku. Jest to dla nas spory problem. Musimy serwisować i hangarować samoloty na innych lotniskach. A przecież można by było to robić na miejscu. Mamy lotnisko, które można rozbudować, mamy technikum mechaniczne i wyższą szkołę zawodową, które mogłyby kształcić pod kątem rynku lotniczego. Ten rynek jest przyszłościowy i ciągle potrzebuje pilotów i mechaników.
Porównując ruch lotniczy prywatnych samolotów w Niemczech i w Polsce, widać, że perspektywy rozwoju tego rodzaju transportu są w naszym kraju niedoceniane. Dzisiaj awionetkę można kupić za ok. 500 tysięcy złotych lub wynająć, wielu biznesmenów się decyduje na ten środek transportu, skracając podróżowanie do minimum. Brak betonowego pasa startowego w Elblągu to dla wielu z nich spore ograniczenie. Chcąc do nas przylecieć, muszą lądować w Gdańsku, gdzie czeka ich normalna odprawa, przejście przez bramki, a to zabiera cenny czas. Nie chodzi o to, by w Elblągu powstało lotnisko dla rejsowych samolotów, chodzi jedynie o infrastrukturę dla powietrznych taksówek. Praktycznie rzecz rozbija się o kilometr drogi, którą trzeba zbudować na płaskim terenie, dodać system sygnalizacji, odwodnienia i oświetlenie. To nie są gigantyczne środki. Dzisiaj mamy już trzy samoloty i pieniądze na przeglądy, serwisy i hangarowanie moglibyśmy zostawiać w Elblągu. Moglibyśmy też stworzyć wiele nowych miejsc pracy. Gdyby tylko powstał betonowy pas...