Potrzeba 100 milionów złotych, by Tramwaje Elbląskie stały się firmą z w pełni nowoczesną infrastrukturą i taborem. To tyle, ile zainwestowano w tę komunalną spółkę w ciągu 25 lat jej istnienia. O sytuacji w Tramwajach Elbląskich opowiadał dzisiaj radnym komisji gospodarki miasta Andrzej Sawicki, dyrektor spółki.
O tym, że Tramwaje Elbląskie to spółka wymagająca sporych inwestycji, mówią poniższe dane. Na 28 wagonów, którymi dysponuje, sprawnych jest 22 (codziennie do obsługi podróżnych potrzeba 18 wagonów). Najmłodsze mają 13 lat – to popularne „ogórki” marki Pesa. Z sześciu takich tramwajów jeździ pięć, jeden czeka na gruntowną naprawę.
- Tramwaje Pesy mają już po pół miliona przejechanych kilometrów i wymagają remontu. W sumie potrzebujemy na to 6 milionów złotych. Sama tylko przekładnia kosztuje 200 tys. złotych – mówił podczas dzisiejszego posiedzenia komisji gospodarki miasta Andrzej Sawicki, dyrektor Tramwajów Elbląskich.
Miasto kupi w najbliższym czasie 5 nowych wagonów. Cztery są już w produkcji (w sumie będą kosztować 10,3 mln złotych), na piąty miasto niedawno ogłosiło przetarg. Ale potrzeby są znacznie większe. – Potrzeba jeszcze 10 nowych wagonów, poza tymi pięcioma, które wkrótce otrzymamy. To w sumie koszt około 22 mln złotych – dodaje dyrektor Tramwajów Elbląskich.
W ciągu 25 lat w Tramwaje Elbląskie spółka i miasto zainwestowały w sumie 100 milionów złotych. Najnowszą inwestycją jest budowa nowej hali w zajezdni wraz z wymianą torowiska i nową trakcją. Ma być gotowa w styczniu 2020 roku i kosztować 11,5 miliona złotych.
Na odnowienie taboru i unowocześnienie infrastruktury tramwajowej potrzeba w sumie, jak wyliczył dyrektor Sawicki, 100 milionów złotych. Gruntownej modernizacji wymagają odcinki torowisk przy ul. Królewieckiej, al. Grunwaldzkiej, 1 i 3 maja, Obrońców Pokoju i Marymonckiej.
- Niezbędny jest też zakup wozu trakcyjnego. Jeden z nich, który miał 41 lat, musieliśmy wycofać, bo nie przeszedł badań technicznych. Wśród potrzeb jest też samochód ciężarowy z HDS do przewozu przęseł oraz koparko-ładowarka – dodał dyrektor Sawicki.
W Tramwajach Elbląskich jest 141 etatów, z czego 57 osób to motorniczy, jest też 5 dyspozytorów. - Brakuje nam pracowników zaplecza technicznego, dlatego wzięliśmy udział w programie dotyczącym pozyskiwania kandydatów do nauki zawodów technicznych – opowiadał dyrektor TE.
Średnie wynagrodzenie w spółce to 4372 zł brutto. Nadal w firmie trwa spór zbiorowy na temat wynagrodzeń między pracodawcą a związkami zawodowymi. Przypomnijmy, że dwa lata temu po negocjacjach związkowcy w ostatniej chwili odwołali strajk. - Apetyty są większe niż możliwości firmy, ale do 2016 roku wynagrodzenia sukcesywnie rosną – przekonywał radnych dyrektor Sawicki.
Największym problemem miasta może być to, jak przekonać elblążan, by chętniej jeździli tramwajami? Samorządowi nie sprzyjają przepisy, bo tramwaj nie jest zaliczany w ustawie jako pojazd elektromobilny, mimo że jest na prąd. Elbląg nie ma żadnego autobusu na energię elektryczną, które są wliczane do punktacji elektromobilności. A to może mieć znaczenie przy ubieganiu się o fundusze unijne na rozwój komunikacji.
- Rozmawialiśmy o tym ostatnio na spotkaniu w Lublinie. Związek Miast Polskich ma interweniować w tej sprawie. Obecnie, mimo że mamy tramwaje, mamy zero procent we wskaźnikach elektromobilności – przyznał obecny na komisji wiceprezydent Janusz Nowak.