Przed Sądem Rejonowym w Elblągu ruszył proces w głośnej sprawie Towarzystwa Budowlanego Śródmieście. Była prezes odpowiada za niegospodarność i nadużycia. Wyjaśnienia sprawy domaga się kilkunastu poszkodowanych przez Towarzystwo. Teraz występują w sądzie jako oskarżyciele posiłkowi.
Prokuratura oskarżyła Teresę S., byłą prezes Towarzystwa Budowlanego Śródmieście o to, że w sprawozdaniach finansowych z lat 2000-2004 podawała nierzetelne, zawyżone dane dotyczące postępów inwestycji oraz że zamiast pieniędzy przekazywała wykonawcom w rozliczeniu lokale mieszkalne.
- Wobec niewypłacalności, firmie Elwod w rozliczeniu przekazała w rozliczeniu dwa lokale o wartości ok. 377 tysięcy zł, firmie Elbrol - pięć lokali przy ul. Oboźnej wartości ok. 896 tysięcy zł i znów Elbrolowi, na podstawie umowy przeniesienia własności w zamian za długi, przekazała dwa lokale i garaż o wartości 172 tysięcy zł, czym działała na szkodę pozostałych wierzycieli zgodnie z art. 302 par. 1 Kodeksu Karnego - czytała prokurator w akcie oskarżenia.
Teresie S. zarzucono także, że wiedząc o grożącej niewypłacalności wciąż przyjmowała pieniądze od chętnych na mieszkania.
-Przyjmowała przedpłaty na mieszkania i garaże przy ul. Oboźnej 19 i podpisywała umowy przedwstępne, czym doprowadziła poszkodowanych do niekorzystnego rozporządzenia swoim mieniem według art. 286 par. 1 Kodeksu Karnego - kontynuowała prokurator.
Oskarżona nie przyznaje się do winy i odmówiła dzisiaj składania wyjaśnień. Jednak w postępowaniu prokuratorskim wyjaśniałą:
- Nie chciałam nikogo oszukać, firma miała różne koleje losu, chciałam zaspokoić część zobowiązań, nie wiedziałam, że groziła nam upadłość, czyniłam starania, aby pozyskać wykonawcę, który chciałby budować i starałam się też o kredyt. Zdawałam sobie sprawę, że jest trudno, ale nie do tego stopnia, że byliśmy niewypłacalni. Dopiero w październiku 2003 zdałam sobie sprawę, że grozi nam upadłość. Chyba byłam zbytnią optymistką.
Teresa S. stwierdziła dzsiaj, że to sami poszkodowani przyczynili się do zaistniałej sytuacji. Tę wypowiedź obecni na sali sali rozpraw skwitowali śmiechem.
***
Zanim dzisiejszy proces się rozpoczął, sąd zapoznał się z opinią sądowo-psychiatryczną, o jaką wnioskował na ostatnim posiedzeniu obrońca oskarżonej. Waldemar Soroka chciał przeprowadzenia specjalistycznych badań, ponieważ - jak twierdził - Teresa S. jest osobą znerwicowaną, bierze silne leki antydepresyjne i psychotropowe, a to może stawiać pod znakiem zapytania fakt jej możliwości uczestnictwa w procesie. Z opinii psychiatrycznej wynika jednak, że jej znerwicowanie wynika tylko z okoliczności, w jakich się znalazła, nie ma zaburzeń pamięci ani koncentracji, tym samym może brać udział w toczącym się procesie.
- Wobec niewypłacalności, firmie Elwod w rozliczeniu przekazała w rozliczeniu dwa lokale o wartości ok. 377 tysięcy zł, firmie Elbrol - pięć lokali przy ul. Oboźnej wartości ok. 896 tysięcy zł i znów Elbrolowi, na podstawie umowy przeniesienia własności w zamian za długi, przekazała dwa lokale i garaż o wartości 172 tysięcy zł, czym działała na szkodę pozostałych wierzycieli zgodnie z art. 302 par. 1 Kodeksu Karnego - czytała prokurator w akcie oskarżenia.
Teresie S. zarzucono także, że wiedząc o grożącej niewypłacalności wciąż przyjmowała pieniądze od chętnych na mieszkania.
-Przyjmowała przedpłaty na mieszkania i garaże przy ul. Oboźnej 19 i podpisywała umowy przedwstępne, czym doprowadziła poszkodowanych do niekorzystnego rozporządzenia swoim mieniem według art. 286 par. 1 Kodeksu Karnego - kontynuowała prokurator.
Oskarżona nie przyznaje się do winy i odmówiła dzisiaj składania wyjaśnień. Jednak w postępowaniu prokuratorskim wyjaśniałą:
- Nie chciałam nikogo oszukać, firma miała różne koleje losu, chciałam zaspokoić część zobowiązań, nie wiedziałam, że groziła nam upadłość, czyniłam starania, aby pozyskać wykonawcę, który chciałby budować i starałam się też o kredyt. Zdawałam sobie sprawę, że jest trudno, ale nie do tego stopnia, że byliśmy niewypłacalni. Dopiero w październiku 2003 zdałam sobie sprawę, że grozi nam upadłość. Chyba byłam zbytnią optymistką.
Teresa S. stwierdziła dzsiaj, że to sami poszkodowani przyczynili się do zaistniałej sytuacji. Tę wypowiedź obecni na sali sali rozpraw skwitowali śmiechem.
Zanim dzisiejszy proces się rozpoczął, sąd zapoznał się z opinią sądowo-psychiatryczną, o jaką wnioskował na ostatnim posiedzeniu obrońca oskarżonej. Waldemar Soroka chciał przeprowadzenia specjalistycznych badań, ponieważ - jak twierdził - Teresa S. jest osobą znerwicowaną, bierze silne leki antydepresyjne i psychotropowe, a to może stawiać pod znakiem zapytania fakt jej możliwości uczestnictwa w procesie. Z opinii psychiatrycznej wynika jednak, że jej znerwicowanie wynika tylko z okoliczności, w jakich się znalazła, nie ma zaburzeń pamięci ani koncentracji, tym samym może brać udział w toczącym się procesie.
J