16 stycznia do Sądu Rejonowego w Elblągu trafił wniosek o ogłoszenie upadłości spółki Hydralex, na który czekało 37 jej byłych pracowników. Dzisiaj list do naszej redakcji w sprawie Hydralex-u przesłał Aleksander S., ojciec prezesa firmy Krzysztofa S.
W ostatnim czasie poruszyliśmy temat spółki Hydralex. Chodziło o sprawę 37 pracowników zostawionych na pastwę losu przez prezesa, po którym ślad zaginął. Firma zalega mężczyznom ok. 360 tys. zł z tytułu wynagrodzeń za okres trzech miesięcy, a także świadectwa pracy. Z powodu nieobecności Krzysztofa S. nie można było ogłosić upadłości firmy, a co za tym idzie, poszkodowani nie mogli otrzymać pieniędzy z Funduszu Świadczeń Gwarantowanych.
Państwowa Inspekcja Pracy dotarła do Aleksandra S., ojca Krzysztofa S., który obiecał, że doprowadzi do ogłoszenia upadłości spółki oraz wyda pracownikom zaległe świadectwa pracy. Wszelkie opóźnienia usprawiedliwiał w PIP-ie przebywaniem w szpitalu, a podczas wizyty w redakcji tłumaczył się pobytem w sanatorium (z kolei sami zainteresowani, czyli pracownicy twierdzą, że był na nartach w górach).
Fakty przedstawiają się następująco: Aleksander S. wysłał świadectwa pracy poszkodowanym mężczyznom pocztą, tyle, że ci twierdzą, iż są błędnie wypełnione. Większość pracowników ma wpisane od dwóch do sześciu miesięcy urlopu bezpłatnego, podczas gdy byli w pracy. O tym poinformował nas jeden z poszkodowanych. Natomiast jeśli chodzi o ogłoszenie upadłości, to wniosek w tej sprawie trafił do Sądu Rejonowego w Elblągu dopiero 16 stycznia, czyli miesiąc po zaginięciu prezesa firmy Krzysztofa S.
Aleksander S. wystosował pismo do naszej redakcji w odpowiedzi na wszystkie zarzuty zawarte w komentarzach poprzednich publikacji. I tak czytamy: „W związku z pojawiającymi się publikacjami w mediach, związanych z moją osobą, pragnę wyjaśnić, że ja, Aleksander S.:
- nie jestem i nigdy nie byłem właścicielem firmy Hydralex Sp. z o. o.
- nigdy nie podejmowałem decyzji w imieniu firmy Hydralex Sp. z o. o.
- wiązanie mojej osoby z upadłością spółki Hydralex jest wielkim nieporozumieniem, które, jak mniemam, może mieć swoje podłoże w przeszłości.”
Od autora: na stronie internetowej spółki www.hydralex.pl w zakładce „o firmie” była przedstawiona jej historia, w której znalazła się informacja o przekazaniu Krzysztofowi S. firmy Hydralex, należącej do ojca. Poza tym w uzasadnieniu wniosku wierzyciela o ogłoszenie upadłości spółki znalazła się informacja o tym, że „kapitał zakładowy spółki dzieli się na 100 udziałów, przy czym Krzysztof S. objął 96 udziałów, natomiast Aleksander S. i Artur S. objęli po dwa udziały każdy.”
c.d. pisma Aleksandra S.
„Prawdą jest, że w latach 1982-2004 prowadziłem jednoosobową działalność gospodarczą pod nazwą Hydralex. Od czasu ciężkiej operacji, którą przeszedłem po wykryciu choroby nowotworowej, postanowiłem pracować dużo mniej albo wcale, do czasu powrotu do zdrowia. Wtedy przeprowadziłem z moimi synami rozmowę, informując ich o tym, że kończę z pracą zawodową, działalnością gospodarczą.
Schedę po mnie postanowił przejąć młodszy syn Artur, gdyż starszy prowadził swoją działalność. Mój młodszy syn zarejestrował działalność gospodarczą pod nazwą Instalacje Hydralex, świadcząc w dalszym w ciągu usługi dla naszych stałych klientów oraz poszerzając działalność o nową branżę – szkolenia. Obie te gałęzie działalności po dziś dzień prowadzone są z sukcesem i zgodnie z przepisami prawa, co poświadcza chociażby ostatnio (w pierwszych dniach stycznia 2009) prowadzona przez Państwową Inspekcję Pracy kontrola, z której protokół dołączam do tego pisma. Nie jest tajemnicą, że pomagam Arturowi w prowadzeniu jego działalności, doradzając mu i dzieląc się swoim doświadczeniem z mojej dziedziny – instalacji.”
Od autora: PIP wykazała nieprawidłowości również w drugiej firmie Instalacje Hydralex, związane z brakiem świadectw pracy, co udało się ustalić podczas wizyty w elbląskim oddziale PIP. Poza tym jeden z pracowników, który pracował w tej firmie doniósł, że przez okres 3 miesięcy nie miał płaconych składek ubezpieczeniowych. Skontaktował się w tej sprawie z Aleksandrem S., który obiecał mu "ZUS do ręki", by sprawa przycichła. Z relacji świadka wynika, że taka procedura nie była odosobnionym przypadkiem.
c.d. pisma Aleksandra S.
„Na początku roku 2007, mój starszy syn poprosił mnie o zgodę na założenie spółki z wykorzystaniem naszej rodzinnej nazwy – Hydralex. Rozpoczął produkcję konstrukcji stalowych pod nazwą Hydralex Sp. z o.o., stworzył dużą firmę, zatrudniał kilkudziesięcioosobową załogę, zarządzał samodzielnie i niezależnie, zatrudniając szefa produkcji, kierownika utrzymania ruchu.
O problemach firmy Hydralex Sp. z o.o. dowiedziałem się w grudniu 2008 z plotek oraz od współpracowników spółki. Okazało się, że mój starszy syn zaginął, a firma faktycznie jest w tarapatach.
Osobiście, niezwłocznie zgłosiłem na policję jego zaginięcie, oraz, wraz z rodziną i przyjaciółmi (co jest chyba zrozumiałe), zabrałem się za poszukiwanie Krzysztofa. W międzyczasie pracownicy spółki Hydralex Sp. z o.o. zaczęli mnie nachodzić, niektórzy ubliżać, mylnie łącząc moją osobę z upadkiem ich miejsca pracy.
Rozumiem trudne położenie pracowników firmy Hydralex Sp. z o.o. Rozumiem ich jako wieloletni, pracujący fizycznie robotnik, ojciec rodziny. Jednak nie mogłem nic zrobić, żeby im pomóc, gdyż nie mam żadnych praw do zarządzania firmą Hydralex Sp. z o.o.
Choć byłem nieuprawniony i nie byłem bezpośrednio związany ze sprawą, postanowiłem pomóc pracownikom firmy Hydralex Sp. z o.o. w rozwiązaniu formalnych problemów i maksymalnie przyspieszyć procedurę upadłościową firmy mojego starszego syna po to, by pracownicy mogli dostać świadectwa pracy, ubiegać się o należne im odszkodowania, znaleźć sobie nową, mam nadzieję, że lepszą pracę. Wystarałem się o celowe notarialne pełnomocnictwo do podpisania świadectw pracy i złożenia wniosku o upadłość spółki.
Za własne pieniądze opłaciłem firmę księgową oraz kancelarię prawną, dzięki którym możliwe było wystawienie świadectw pracy pracownikom oraz przygotowanie dokumentacji i zgłoszenie do sądu wniosku o upadłość spółki Hydralex Sp. z o.o. Obie te czynności wymagały czasu i są już zrealizowane.
Co dalej? W związku z groźbami pod moim adresem, zadbam o bezpieczeństwo mojej niczego winnej żony i wszelkie groźby kierowane pod naszym adresem będę zgłaszał na policję. Inne pomówienia, historie rozmijające się z rzeczywistością, będę kierował cywilnie na drogę sądową, dochodząc swoich praw i dobrego imienia.
Dlatego tą drogą zwracam się z uprzejmą prośbą o nierozpowszechnianie fałszywych informacji, jakobym miał coś wspólnego z kłopotami firmy Hydralex Sp. z o.o. Ta sprawa jest dla mnie tragedią, jednak podkreślam, że jestem w nią wplątany omyłkowo i nie czuję się niczemu winny.”
Państwowa Inspekcja Pracy dotarła do Aleksandra S., ojca Krzysztofa S., który obiecał, że doprowadzi do ogłoszenia upadłości spółki oraz wyda pracownikom zaległe świadectwa pracy. Wszelkie opóźnienia usprawiedliwiał w PIP-ie przebywaniem w szpitalu, a podczas wizyty w redakcji tłumaczył się pobytem w sanatorium (z kolei sami zainteresowani, czyli pracownicy twierdzą, że był na nartach w górach).
Fakty przedstawiają się następująco: Aleksander S. wysłał świadectwa pracy poszkodowanym mężczyznom pocztą, tyle, że ci twierdzą, iż są błędnie wypełnione. Większość pracowników ma wpisane od dwóch do sześciu miesięcy urlopu bezpłatnego, podczas gdy byli w pracy. O tym poinformował nas jeden z poszkodowanych. Natomiast jeśli chodzi o ogłoszenie upadłości, to wniosek w tej sprawie trafił do Sądu Rejonowego w Elblągu dopiero 16 stycznia, czyli miesiąc po zaginięciu prezesa firmy Krzysztofa S.
Aleksander S. wystosował pismo do naszej redakcji w odpowiedzi na wszystkie zarzuty zawarte w komentarzach poprzednich publikacji. I tak czytamy: „W związku z pojawiającymi się publikacjami w mediach, związanych z moją osobą, pragnę wyjaśnić, że ja, Aleksander S.:
- nie jestem i nigdy nie byłem właścicielem firmy Hydralex Sp. z o. o.
- nigdy nie podejmowałem decyzji w imieniu firmy Hydralex Sp. z o. o.
- wiązanie mojej osoby z upadłością spółki Hydralex jest wielkim nieporozumieniem, które, jak mniemam, może mieć swoje podłoże w przeszłości.”
Od autora: na stronie internetowej spółki www.hydralex.pl w zakładce „o firmie” była przedstawiona jej historia, w której znalazła się informacja o przekazaniu Krzysztofowi S. firmy Hydralex, należącej do ojca. Poza tym w uzasadnieniu wniosku wierzyciela o ogłoszenie upadłości spółki znalazła się informacja o tym, że „kapitał zakładowy spółki dzieli się na 100 udziałów, przy czym Krzysztof S. objął 96 udziałów, natomiast Aleksander S. i Artur S. objęli po dwa udziały każdy.”
c.d. pisma Aleksandra S.
„Prawdą jest, że w latach 1982-2004 prowadziłem jednoosobową działalność gospodarczą pod nazwą Hydralex. Od czasu ciężkiej operacji, którą przeszedłem po wykryciu choroby nowotworowej, postanowiłem pracować dużo mniej albo wcale, do czasu powrotu do zdrowia. Wtedy przeprowadziłem z moimi synami rozmowę, informując ich o tym, że kończę z pracą zawodową, działalnością gospodarczą.
Schedę po mnie postanowił przejąć młodszy syn Artur, gdyż starszy prowadził swoją działalność. Mój młodszy syn zarejestrował działalność gospodarczą pod nazwą Instalacje Hydralex, świadcząc w dalszym w ciągu usługi dla naszych stałych klientów oraz poszerzając działalność o nową branżę – szkolenia. Obie te gałęzie działalności po dziś dzień prowadzone są z sukcesem i zgodnie z przepisami prawa, co poświadcza chociażby ostatnio (w pierwszych dniach stycznia 2009) prowadzona przez Państwową Inspekcję Pracy kontrola, z której protokół dołączam do tego pisma. Nie jest tajemnicą, że pomagam Arturowi w prowadzeniu jego działalności, doradzając mu i dzieląc się swoim doświadczeniem z mojej dziedziny – instalacji.”
Od autora: PIP wykazała nieprawidłowości również w drugiej firmie Instalacje Hydralex, związane z brakiem świadectw pracy, co udało się ustalić podczas wizyty w elbląskim oddziale PIP. Poza tym jeden z pracowników, który pracował w tej firmie doniósł, że przez okres 3 miesięcy nie miał płaconych składek ubezpieczeniowych. Skontaktował się w tej sprawie z Aleksandrem S., który obiecał mu "ZUS do ręki", by sprawa przycichła. Z relacji świadka wynika, że taka procedura nie była odosobnionym przypadkiem.
c.d. pisma Aleksandra S.
„Na początku roku 2007, mój starszy syn poprosił mnie o zgodę na założenie spółki z wykorzystaniem naszej rodzinnej nazwy – Hydralex. Rozpoczął produkcję konstrukcji stalowych pod nazwą Hydralex Sp. z o.o., stworzył dużą firmę, zatrudniał kilkudziesięcioosobową załogę, zarządzał samodzielnie i niezależnie, zatrudniając szefa produkcji, kierownika utrzymania ruchu.
O problemach firmy Hydralex Sp. z o.o. dowiedziałem się w grudniu 2008 z plotek oraz od współpracowników spółki. Okazało się, że mój starszy syn zaginął, a firma faktycznie jest w tarapatach.
Osobiście, niezwłocznie zgłosiłem na policję jego zaginięcie, oraz, wraz z rodziną i przyjaciółmi (co jest chyba zrozumiałe), zabrałem się za poszukiwanie Krzysztofa. W międzyczasie pracownicy spółki Hydralex Sp. z o.o. zaczęli mnie nachodzić, niektórzy ubliżać, mylnie łącząc moją osobę z upadkiem ich miejsca pracy.
Rozumiem trudne położenie pracowników firmy Hydralex Sp. z o.o. Rozumiem ich jako wieloletni, pracujący fizycznie robotnik, ojciec rodziny. Jednak nie mogłem nic zrobić, żeby im pomóc, gdyż nie mam żadnych praw do zarządzania firmą Hydralex Sp. z o.o.
Choć byłem nieuprawniony i nie byłem bezpośrednio związany ze sprawą, postanowiłem pomóc pracownikom firmy Hydralex Sp. z o.o. w rozwiązaniu formalnych problemów i maksymalnie przyspieszyć procedurę upadłościową firmy mojego starszego syna po to, by pracownicy mogli dostać świadectwa pracy, ubiegać się o należne im odszkodowania, znaleźć sobie nową, mam nadzieję, że lepszą pracę. Wystarałem się o celowe notarialne pełnomocnictwo do podpisania świadectw pracy i złożenia wniosku o upadłość spółki.
Za własne pieniądze opłaciłem firmę księgową oraz kancelarię prawną, dzięki którym możliwe było wystawienie świadectw pracy pracownikom oraz przygotowanie dokumentacji i zgłoszenie do sądu wniosku o upadłość spółki Hydralex Sp. z o.o. Obie te czynności wymagały czasu i są już zrealizowane.
Co dalej? W związku z groźbami pod moim adresem, zadbam o bezpieczeństwo mojej niczego winnej żony i wszelkie groźby kierowane pod naszym adresem będę zgłaszał na policję. Inne pomówienia, historie rozmijające się z rzeczywistością, będę kierował cywilnie na drogę sądową, dochodząc swoich praw i dobrego imienia.
Dlatego tą drogą zwracam się z uprzejmą prośbą o nierozpowszechnianie fałszywych informacji, jakobym miał coś wspólnego z kłopotami firmy Hydralex Sp. z o.o. Ta sprawa jest dla mnie tragedią, jednak podkreślam, że jestem w nią wplątany omyłkowo i nie czuję się niczemu winny.”
Anieze