Trzy tysiące kilometrów w nogach, sześć tysięcy spalonych kalorii dziennie, cztery kilogramy mniej na wadze. Bardziej się spocił niż zmarzł podczas rowerowej nadbałtyckiej przejażdżki elbląski strażak Paweł Koch. W podróż ruszył 28 dni temu. Dla przyjemności, ale przede wszystkim po to, by pomóc w zbiórce pieniędzy potrzebnych na rehabilitację małej Jagody.
Paweł Koch znowu wyruszył w samotną podróż, tym razem przez Litwę, Łotwę, Estonię do Skandynawii, a potem Niemcy i znowu Polska. Wystartował 1 września, żegnany przez Jagodę i jej bliskich oraz przyjaciół i kolegów z JRG 2 przy ul. Bema w Elblągu. Wrócił wczoraj, zadowolony i … lżejszy o 4 kilogramy.
- Fakt, schudłem, bo jak policzyłem spalałem dziennie ok. 6 tys. kalorii – mówi z uśmiechem sympatyczny strażak. - Dziennie pokonywałem od 100 do nawet 170 kilometrów. Kryzysy? Pewnie, że były, ale nie ze zmęczenia, bardziej ze znużenia – opowiada. - Miałem ze dwa dni gorsze na Litwie, ale ogólnie podróż upływała przyjemnie. Nie pękła ani jedna dętka, natomiast straciłem aż 8 szprych – naprawa była kosztowna – przyznaje. - Najlepsze warunki dla rowerzystów są w Danii, a najgorsze, niestety, w Polsce – komentuje podróżnik. - Po drodze spałem w namiocie na kempingach albo w tanich kwaterach, albo u znajomych, albo u znajomych znajomych – kontynuuje opowieść Paweł Koch. - Było cieplej niż zakładałem – przyznaje. - Zabrałem ze sobą ciepły śpiwór, puchową kurtkę, a tymczasem pogoda mnie zaskoczyła. Temperatura na dużym plusie więc bardziej się spociłem niż zmarzłem (śmiech). Ale jak robisz coś dobrego to i pogoda sprzyja.
Przejechał mniej kilometrów niż zakładał, bo część trasy pokonał płynąc promem, a część skrócił ze względu na finanse. Ostatecznie przemierzył 3 tys. kilometrów.
- Ale nie o bicie rekordu tu chodziło, a o nagłośnienie akcji i zbiórkę pieniędzy dla Jagody – wskazuje Paweł Koch.
Tej akcji bardzo dziwili się napotkani po drodze rowerzyści. Szczególnie Skandynawowie.
- Nie mogli zrozumieć, dlaczego ja muszę jechać, by pomóc Jagodzie. U nich taką opiekę medyczną czy rehabilitacyjną finansuje państwo – wyjaśnia strażak-podróżnik.
Na dzień startu, czyli 1 września, na koncie akcji było 9 tys. zł. To bardzo dobry start.
- Ile ostatecznie udało się zebrać, dowiemy się na początku października – zapowiada Paweł Koch. - Wiem, że na Śląsku organizowane były akcje dla Jagody, m.in. przez salon fryzjerski, pieniądze na konto mają trafić także ze zlotu tuningowanych samochodów.
Wczoraj Paweł odwiedził Jagodę. Przytulas i buziaki to największa nagroda dla sympatycznego strażaka z Elbląga za wszelkie trudy podróży. Choć Paweł wcale na zmęczonego nie wygląda.
- To nie była długa podróż - śmieje się podróżnik.