Elbląg straci cztery miliony złotych na decyzji rządu, wprowadzającej obowiązek szkolny dopiero dla dzieci od 7. roku życia – wynika z wyliczeń Platformy Obywatelskiej. - Apelowaliśmy do prezydenta Elbląga o zorganizowanie akcji promocyjnej wśród rodziców, by zachęcić ich do wysłania swoich sześcioletnich dzieci do szkoły, a nie przedszkola – mówili dzisiaj na konferencji prasowej politycy PO.
Samorząd otrzymuje 5300 złotych subwencji z budżetu państwa na jednego ucznia, ale tylko 1300 złotych wynosi subwencja na przedszkolaka. - Pozostawienie sześciolatków na dodatkowy rok w przedszkolu, zakładając że takich dzieci w mieście jest około tysiąca, oznacza brak czterech milionów złotych w miejskim budżecie – mówi Michał Missan, przewodniczący klubu radnych PO w Radzie Miejskiej.
Problem jest poważny i nie chodzi tylko o pieniądze. Wskutek reformy, w przyszłym roku szkolnym do pierwszej klasy, zgodnie z założeniami rządu, w Elblągu powinno pójść niewiele ponad 70 siedmiolatków. Szkoły podstawowe będą więc świeciły pustkami. Ratunkiem może być posłanie do szkół sześciolatków, ale na to muszą się zgodzić rodzice.
- Rozmawialiśmy na ten temat z prezydentem Elbląga na jednym z ostatnich spotkań. Naszym zdaniem brakuje w mieście akcji promocyjnej zachęcającej rodziców sześciolatków, by posłali swoje dzieci do szkoły. Apelowaliśmy o taką akcję, przecież obecnie dzieci szybciej się rozwijają niż 20 lat temu, pójście do szkoły byłoby dla nich korzystne. Wkrótce odbędą się dni otwarte w szkołach, warto do takiej akcji dobrze się przygotować – uważa posłanka Elżbieta Gelert.
Politycy PO przytaczali przykład Opola, gdzie radni, by zachęcić rodziców do posyłania sześciolatków do szkoły, zaproponowali, by każdy rodzic otrzymywał z miejskiego budżetu 1000 złotych szkolnej wyprawki. - Decyzję oczywiście podejmie prezydent i Rada Miejska, ale jest to jakiś pomysł – mówi Michał Missan.
Pozostawienie sześciolatków w przedszkolach oznacza też problem z trzeciolatkami. - Szacujemy, że w tym roku w przedszkolach może zabraknąć 450 miejsc dla trzylatków - informuje Michał Missan.
Spadek liczby uczniów szkół podstawowych może oznaczać też konieczność zwolnień wśród nauczycieli. Pierwsi w kolejce są nauczyciele klas 1-3. Pozostawienie sześciolatków jeszcze rok w przedszkolach oznacza, że przez dwanaście lat w systemie oświaty będzie jeden "pusty" rocznik. - Efekt reformy proponowanej przez rząd spowoduje, że przez kilkanaście lat trzeba będzie organizować specjalne warunki funkcjonowania oświaty - twierdzi senator Jerzy Wcisła. - Rząd obiecywał, że zmiany związane z siedmiolatkami nie spowodują konsekwencji finansowych w samorządach. Wiemy, że będzie inaczej. Skoro samorządy poniosą tego koszty, to budżet państwa powinien im też koszty pokryć. Wystąpiłem z poprawką w tej sprawie do ustawy, ale głosami senatorów PiS została ona odrzucona.
Problem jest poważny i nie chodzi tylko o pieniądze. Wskutek reformy, w przyszłym roku szkolnym do pierwszej klasy, zgodnie z założeniami rządu, w Elblągu powinno pójść niewiele ponad 70 siedmiolatków. Szkoły podstawowe będą więc świeciły pustkami. Ratunkiem może być posłanie do szkół sześciolatków, ale na to muszą się zgodzić rodzice.
- Rozmawialiśmy na ten temat z prezydentem Elbląga na jednym z ostatnich spotkań. Naszym zdaniem brakuje w mieście akcji promocyjnej zachęcającej rodziców sześciolatków, by posłali swoje dzieci do szkoły. Apelowaliśmy o taką akcję, przecież obecnie dzieci szybciej się rozwijają niż 20 lat temu, pójście do szkoły byłoby dla nich korzystne. Wkrótce odbędą się dni otwarte w szkołach, warto do takiej akcji dobrze się przygotować – uważa posłanka Elżbieta Gelert.
Politycy PO przytaczali przykład Opola, gdzie radni, by zachęcić rodziców do posyłania sześciolatków do szkoły, zaproponowali, by każdy rodzic otrzymywał z miejskiego budżetu 1000 złotych szkolnej wyprawki. - Decyzję oczywiście podejmie prezydent i Rada Miejska, ale jest to jakiś pomysł – mówi Michał Missan.
Pozostawienie sześciolatków w przedszkolach oznacza też problem z trzeciolatkami. - Szacujemy, że w tym roku w przedszkolach może zabraknąć 450 miejsc dla trzylatków - informuje Michał Missan.
Spadek liczby uczniów szkół podstawowych może oznaczać też konieczność zwolnień wśród nauczycieli. Pierwsi w kolejce są nauczyciele klas 1-3. Pozostawienie sześciolatków jeszcze rok w przedszkolach oznacza, że przez dwanaście lat w systemie oświaty będzie jeden "pusty" rocznik. - Efekt reformy proponowanej przez rząd spowoduje, że przez kilkanaście lat trzeba będzie organizować specjalne warunki funkcjonowania oświaty - twierdzi senator Jerzy Wcisła. - Rząd obiecywał, że zmiany związane z siedmiolatkami nie spowodują konsekwencji finansowych w samorządach. Wiemy, że będzie inaczej. Skoro samorządy poniosą tego koszty, to budżet państwa powinien im też koszty pokryć. Wystąpiłem z poprawką w tej sprawie do ustawy, ale głosami senatorów PiS została ona odrzucona.
Sebastian Malicki