Dzięki nim odchodzenie odbywa się w sposób godny i możliwie najmniej bolesny. Ponad 600 specjalistów zajmujących się medycyną paliatywną przyjechało do Elbląga, by mówić o wielu aspektach tej dziedziny. - To wymiana doświadczeń, będziemy rozmawiać o tym, jak lepiej leczyć ból i inne objawy. Pacjent w opiece paliatywnej objęty jest pomocą wielodyscyplinarną, to nie tylko sfera duchowa, fizyczna, ale i psychiczna oraz społeczna – wyjaśnia Wiesława Pokropska, dyrektor Hospicjum Elbląskiego, które jest współorganizatorem V Zjazdu Polskiego Towarzystwa Medycyny Paliatywnej.
- Na początku było tak, że do opieki paliatywnej, hospicyjnej, domowej czy stacjonarnej, tak jak tutaj w Elblągu, gdzie pani Wiesława Pokropska założyła jedno z najlepszych hospicjów w Europie, trafiali chorzy, którym kończyła się jakakolwiek terapia, w sensie przedłużania życia, modyfikacji choroby. Obecnie, zgodnie z nową definicją Światowej Organizacji Zdrowia, jest to opieka, która powinna rozpoczynać się możliwie jak najwcześniej. Wtedy, kiedy chory jest aktywnie leczony onkologicznie lub ma stosowane inne, różnego rodzaju sposoby leczenia, które mają na celu ograniczenie jego dolegliwości i przedłużenie życia – tłumaczył prof. Jacek Łuczak, który jest również ordynatorem poznańskiego Hospicjum Palium, przewodniczącym Stowarzyszenia Rozwijania Opieki Paliatywnej w krajach Europy Środkowo-Wschodniej.
Jak podkreślał prof. Łuczak, bardzo istotne jest to, aby medycyna paliatywna była zintegrowana z leczeniem onkologicznym. Placówka, w której jest ordynatorem, otrzymała certyfikat ESMO (European Society for Medical Oncology) wyróżniający ośrodki łączące te dwie dziedziny.
- Chory trafia do nas na oddział lub do naszej poradni, my staramy się maksymalnie uśmierzyć ból, a on może być dalej leczony onkologicznie – mówił prof. Jacek Łuczak. - Korzystamy również z pomocy onkologów wtedy, kiedy chory ma różnego rodzaju dolegliwości, głównie bólowe, związane z rozsiewem do kości. Wtedy istnieje możliwość przeprowadzenia radioterapii paliatywnej, która w kilkudziesięciu procentach powoduje uśmierzanie dolegliwości, jako leczenie wspomagające do terapii farmakologicznej, opioidów, które chory już otrzymywał. Tak samo w przypadku, gdy występuje kompresja rdzenia, często nie rozpoznawana przez lekarzy rodzinnych.
Jak opowiadał profesor, poważnym objawem tej choroby, takim "ostatnim dzwonkiem", jest osłabienie nóg. - Wtedy należy szybko zrobić badania obrazowe, podać duże dawki sterydów, a onkolog powinien zastosować radioterapię – opowiadał prof. Łuczak.
Jak dodał ordynator Hospicjum Palium, w takim przypadku bardzo często potrzebna jest również pomoc neurochirurga, ortopedy, stabilizacja kręgosłupa, aby nie doszło do porażenia kończyn poprzez ucisk na rdzeń. Bywa również i tak, że podczas leczenia onkologicznego, niezbędna okazuje się konsultacja z urologiem, anestezjologiem, kardiologiem.
Rocznie w Polsce ok. 100 tys. osób leczonych jest paliatywnie (rocznie w kraju umiera 380 tys. osób). Wśród nich, oprócz leczonych onkologicznie, są również i osoby, które cierpią na różne schorzenia związane z wiekiem. System medycyny paliatywnej to także leczenie ran, odleżyn, obrzęku limfatycznego. Stoi przed nim również jeszcze inne wyzwanie, czyli integracja z neurologią. Około dwóch tysięcy osób w Polsce cierpi na SLA – stwardnienie zanikowe boczne. To osoby, które również wymagają opieki paliatywnej.
Jak Polska wypada na tle Europy? W 2008 r. zespół obserwatorów, w skład którego wchodzili m.in. Michael Wright i David Clarke (naukowcy z Wielkiej Brytanii, zajmujący się tą tematyką), ocenił, że znajdujemy się na piątym miejscu pod względem poziomu opieki paliatywnej.
- Myślę, że jesteśmy nawet i wyżej, bo nie zawsze wszystkie informacje docierają do tych, którzy przygotowują te raporty – wyjaśniał prof. Jacek Łuczak. - Bezsprzeczna jest przewaga Wlk. Brytanii i Irlandii. Natomiast my mamy 500 zespołów opieki paliatywnej, ponad 450 specjalistów, mamy bardzo dobre hospicja i ośrodki paliatywnej.
Jak dodał, w Polsce hospicja domowe oparte są na modelu, w którym zarówno lekarz i jak pielęgniarka odgrywają ważną w rolę w tym procesie. W Wielkiej Brytanii natomiast często jest tak, że to lekarz rodzinny jest z nią wiązany.
- A on nie zawsze jest do tego przygotowany – mówił prof. Łuczak. - Nasz, polski model, wymaga jednej zmiany: są niedoszacowane zakontraktowania z Narodowego Funduszu Zdrowia. W związku z tym część chorych musi czekać i nie zawsze może doczekać tej opieki, bo to zależy od tego, jak wysoki jest kontrakt z danym funduszem.