Najpierw rozgrzewka – skłony, przysiady, bieg w kółko. I można wchodzić do wody, z uśmiechem na ustach, w fantazyjnych nakryciach głowy i barwnych strojach. Morsy z Elbląga i okolicy wskoczyły do Jeziora Martwego w Jeleniej Dolinie. To jedna z ostatnich kąpieli w tym roku. Zobacz fotoreportaż.
Gdy większość z nas odkręca kaloryfery, wyciąga z szafy ciepłe kurtki i nawet nie myśli o tym, żeby choć na chwilę włożyć chociażby palec do zimnej wody, oni zacierają ręce. Sezon zaczyna się we wrześniu, październiku, a kończy w marcu, wtedy, gdy zaczyna się wiosna. Morsy, czyli osoby, które kąpią się zimą, zabierają wtedy czapki, rękawiczki, specjalne buty do kąpieli i rzecz jasna stroje kąpielowe. I wchodzą do wody, która jest po prostu zimna. Choć podobno to już nie to samo co kiedyś...
- Kiedyś zimy były mocniejsze, lód miał 15 centymetrów, kuliśmy przecinakami i łopatami, łomami, żeby wyciąć prostokącik. Wchodziliśmy tam, gdzie dno było sprawdzone, piaszczyste – wspominał Edward Wróblewski podczas dzisiejszej (13 marca) kąpieli w Jeleniej Dolinie. Obecnie ma 84 lata i jak wyjaśnia morsowanie sprawia, że od lat nie choruje.
Podobne zdanie ma Wiktor Daszkiewicz, lekarz, jeden z prekursorów kąpania się zimą w Elblągu.
- Od 30 lat nie byłem na zwolnieniu chorobowym – dodał.
Jak zaczęła się jego przygoda z tą formą aktywności?
- Pewnego razu, podczas rajdu plażą, z Kątów do Krynicy Morskiej, była piękna pogoda, słońce, aż się prosiło, żeby wejść do wody. Więc weszliśmy z kolegą, tak po prostu – wyjaśniał Wiktor Daszkiewicz.
Z czasem grupa zaczęła się rozrastać, pojawiło się więcej chętnych, którzy do zimnej wody weszli z ciekawości i tak już im zostało.
Eugeniusz Brodziuk, prezes klubu Elbląskie Morsy, zaczął morsować 15 lat temu.
- Zdrowie mnie do tego zmusiło, chorowałem na stany reumatyczne, zapalenie stawów i miałem bóle głowy. Po kilku miesiącach od momentu, kiedy zacząłem kąpiele, odczułem poprawę – mówił.
Jak zacząć morsowanie? Przede wszystkim, jak wyjaśnili bardziej doświadczeni kąpiący się zimą, należy takie działania skonsultować z lekarzem.
- Raźniej morsować w grupie, a przede wszystkim bezpieczniej. Należy podkreślić, że jeżeli wchodzimy do zimnej wody to trzeba chronić kończyny, bo przez nie ciepło ulatnia się najszybciej – radził pan Eugeniusz.
W zdrowym ciele zdrowy duch
Na dzisiejszej (13 marca) kąpieli pojawiły się morsy z Elbląga, Braniewa, Malborka czy z Suchacza. Około 50 osób w różnym wieku podzielonych na grupy weszło do wody - każda na kilka minut. Wśród nich był pan Henryk, członek elbląskiego klubu, który morsuje od ośmiu lat.
- Zaczęła moja siostra, młodsza o dwa lata, a później ja się zdecydowałem. Przed pierwszym wejściem nastawiłem się psychicznie i wszystko elegancko poszło. Co daje morsowanie? Człowiek się hartuje, krew dobrze krąży, psychika jest inna – opowiadał tuż przed wejściem do wody.
Pani Grażyna do zimnej wody po raz pierwszy weszła w Stegnie.
- Umówiłam się ze znajomymi i siłą rozpędu weszłam do wody – opowiadała. - Właściwie latem nie jeżdżę nad morze, bo dla mnie to żadna jest przyjemność. Przyjemność to wtedy, jak wejdę zimą.
Pani Teresa, która do Jeziora Martwego weszła w stroju specjalnie przygotowanym na tę okazję, również wspominała swoją pierwszą kąpiel.
- Jestem morsem od siedmiu lat. Po raz pierwszy weszłam do wody w Mielnie, nie byłam przygotowana, nie miałam stroju zmiennego. Weszłam tak, jak stałam, było minus 18 stopni. Doszłam do hotelu i okazało się, że ubrania mi zamarzły. Pomyślałam, że to odchoruję, ale czułam się super. Wtedy złapałam bakcyla i od tego momentu morsuję – opowiadała. - Trzeba przełamać strach, bo to wspaniała zabawa.
Na koniec wszyscy kąpiący się mogli posilić się grochówką albo kiełbaską oraz wypić kubeczek ciepłej herbaty.